Nowy szef Solidarności, 48-letni Piotr Duda, wstąpił do związku w wieku 19 lat, gdy zaczął pracę jako tokarz w Hucie Gliwice. Po reaktywacji Solidarności został jej szefem na jednym z wydziałów zakładu. Przez ostatnie 8 lat kierował śląsko-dąbrowskim regionem związku.

Gdy Duda, który już kilka miesięcy temu oficjalnie zadeklarował chęć zostania szefem Solidarności, wyjeżdżał na krajowy zjazd delegatów do Wrocławia, pracownicy zarządu regionu żegnali go kwiatami; nie brakowało wzruszeń i łez.

"Wszyscy są do niego bardzo przywiązani, jako do szefa i kolegi. To człowiek, na którego zawsze można liczyć, nie tylko w sprawach pracowniczych, ale przede wszystkim w problemach życiowych. Zawsze pomaga, i pomaga skutecznie" - powiedział jeden z pracowników zarządu regionu. Sam Duda uczynił ze skuteczności jedno ze swych haseł w wyborczej walce z Januszem Śniadkiem.

"30-lecie Solidarności to dobry czas, by przestać żyć wyłącznie historią naszego związku. Pora, by Solidarność stawiła czoła bieżącym wyzwaniom, by robiła to skutecznie" - mówił Duda w niedawnym wywiadzie dla związkowego tygodnika, zatytułowanym "Mój program to skuteczność".

Nowy szef "S" opowiada się za zmianą relacji z partiami politycznymi. "To my, jako Solidarność, jesteśmy cenni, to o nasze względy partie powinny zabiegać. Jeśli zostanę wybrany, będę chciał, by Solidarność była przez partie traktowana po partnersku, a nie jako źródło głosów wyborczych czy wojsko, wykorzystywane w walce z rządem" - uważa Duda, deklarując chęć szukania porozumienia z każdą partią dla rozwiązywania problemów pracowniczych.

Przewodniczący chce, by Solidarność była "bliżej ludzi", m.in. dlatego opowiada się za przeniesieniem ciężaru działalności związkowej z Gdańska do stolicy; jak mówi, nie tylko dlatego, by działacze z południa Polski mieli bliżej na posiedzenia. "Komisje krajowe powinny odbywać się w Warszawie i wszędzie tam, gdzie pojawią się jakieś problemy" - uważa Duda, chcąc zbliżyć związkowych liderów do szeregowych członków związku.

Nowy szef "S" opowiada się za zmianą polityki informacyjnej związku, by - jak mówi - "przestać się żalić, a zacząć chwalić". Za jego czasów w śląsko-dąbrowskim regionie "S" powstało profesjonalne biuro prasowe, na bieżąco przygotowujące informacje dla mediów. Ruszyła multimedialna strona internetowa. Regionalna Solidarność zaczęła uczestniczyć w programach unijnych, promować społeczną odpowiedzialność biznesu, szerzej udzielać porad prawnych. Duda chce profesjonalizacji związku.

Nowy szef "S" jest za utrzymaniem terytorialno-branżowej struktury związku; uważa, że zarządy poszczególnych regionów powinny wspierać branże w ich akcjach, i odwrotnie. Sam brał udział m.in. w demonstracjach górniczych związkowców w Warszawie; szedł też na czele wielkich marszów w Katowicach, kiedy górnicy protestowali przeciw planom restrukturyzacji górnictwa; zorganizował ponad 10-tysięczny marsz 4 czerwca ub.r. Nigdy nie stronił od wiecowych wystąpień; uchodzi za dobrego mówcę.

Osoby znające Dudę przyznają, że przewodniczący lubi swój wizerunek mocnego i konkretnego człowieka. W klapie marynarki nosi "gapę" - znaczek spadochroniarzy. To pamiątka związana z jego służbą komandosa w "czerwonych beretach" - elitarnej VI Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej, w tym w siłach ONZ w Syrii. Duda służył w wojsku w latach 1981-83; wcielono go tam krótko po tym, gdy rozdawał w swojej hucie czarne wstążki, na znak żałoby po pacyfikacji kopalni "Wujek".

Po skończeniu służby wojskowej wrócił do pracy w hucie. Po reaktywacji Solidarności został jej szefem na największym wydziale w zakładzie, a w 1992 r. przewodniczącym komisji zakładowej. Trzy lata później został członkiem prezydium zarządu regionu śląsko-dąbrowskiego, w 1997 r. skarbnikiem regionu. Z ramienia związku nadzorował m.in. związkowe radio Top w Katowicach, później przez związkowców sprzedane.

Szefem największego regionu związku Duda został w czerwcu 2002 r. Na kolejne kadencje wybrano go w 2006 i 2010 r. - w tych ostatnich wyborach był jedynym kandydatem i uzyskał 98-procentowe poparcie. Delegaci rekomendowali go wówczas jako kandydata na szefa całej Solidarności.

Pod kierownictwem Dudy regionalna "S" wyprowadziła się z wynajmowanych pomieszczeń w centrum Katowic do własnej, oddalonej od centrum, siedziby (by było taniej); w ostatnim czasie budynek został powiększony i zmodernizowany; jego reprezentacyjnej auli nadano imię zmarłego tragicznie prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który kilkakrotnie był gościem śląsko-dąbrowskiej "S".

Od 1998 r. Duda jest prezesem Fundacji na Rzecz Zdrowia Dzieci i Młodzieży Regionu Śląsko-Dąbrowskiego im. Grzegorza Kolosy - największej w regionie pozarządowej instytucji zajmującej się organizacją letniego wypoczynku dla dzieci. Jest też członkiem Rady Ochrony Pracy przy Sejmie oraz wiceprzewodniczącym Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego. W tym roku ogłosił jednak, że Solidarność zawiesza uczestnictwo w pracach tego gremium, uważając je za nieskuteczne, a dialog społeczny - za pozorny.

Duda mieszka w Gliwicach, z żoną Grażyną. Mają dwoje dzieci. 25-letni syn Marcin jest zawodowym żołnierzem, służy w Żandarmerii Wojskowej, wcześniej był na misjach zagranicznych oraz w Kompanii Reprezentacyjnej Wojska Polskiego; zdarzyło się, że stał na warcie przed Pałacem Prezydenckim, gdy ojciec był zaproszony do prezydenta. Szef "S" ma też 22-letnią córkę Sabinę. Interesuje się sportem, dużo słucha muzyki (lubi muzykę swojej młodości - lat 80., rocka i bluesa), lubi też majsterkować.

W opinii wielu działaczy śląsko-dąbrowskiej "S" na stanowisku szefa regionu w Katowicach Dudę zastąpi obecny przewodniczący górniczej Solidarności, Dominik Kolorz.