Wiedza o narodowym przewoźniku czy branży, w której działa linia, będzie oczywiście potrzebna nowemu prezesowi, ale nie tak bardzo jak wiedza z zakresu zarządzania i kierowania zespołami pracowników.
Takie wnioski płyną z wczorajszego ogłoszenia rady nadzorczej o rozpoczęciu postępowania kwalifikacyjnego na stanowisko prezesa zarządu PLL LOT. Aż siedem z jedenastu punktów oceny rozmów kwalifikacyjnych, do których dojdzie 22 października, będzie poświęconych właśnie zagadnieniom pracowniczym. Dlatego nowy prezes musi być przygotowany nie tylko na szczegółowe pytania o zasady i przepisy prawa pracy, ale też o znajomość roli zarządu w relacjach z przedstawicielami pracowników czy też znajomość zbiorowych stosunków pracy. Dobry kandydat powinien też mieć wiedzę na temat szkoleń i rozwoju pracowników oraz doświadczenie w realizowaniu wspólnych celów w ramach dużych organizacji. I choć taką organizacją kontrolowany przez Ministerstwo Skarbu Państwa LOT już dawno nie jest, to już na wstępie nowego konkursu wiadomo, że do spółki potrzebny jest nie tylko menedżer z wizją, ale też człowiek, który będzie umiał zjednać sobie załogę.
– Ułożenie partnerskich stosunków z załogą to warunek przetrwania LOT-u – uważa Zbigniew Sałek, wiceszef Międzynarodowego Stowarzyszenia Menedżerów Lotnisk. Przypomina, że linia lotnicza to organizacja, w której zatrudniana jest specyficzna grupa pracowników. Przykładowo piloci. Nie tylko w Locie, ale też w każdej innej linii na świecie są darzeni przez management szczególną atencją. A to dlatego, że wykonują nie tylko mocno skomplikowany zawód, ale też dobrze płatny. Dlatego w razie konfliktu stać ich nawet na wynajęcie drogich doradców. Na własnej skórze przekonało się o tym kilku byłych prezesów LOT-u, włącznie z ostatnim – Sebastianem Mikoszem.