Przyznałem się do szpiegowania, bo taka była umowa Obamy z Miedwiediewem. Musieli to zrobić wszyscy, i ci złapani w USA, i ci w Rosji – Igor Sutiagin zdradza, jak wyglądała wymiana szpiegów, dzięki której odzyskał wolność
Dziennik Gazeta Prawna” dotarł do Igora Sutiagina, który został wymieniony na rosyjską agentkę Annę Chapman. To bohaterka najgłośniejszej wpadki szpiegowskiej ostatnich lat. Szpiegowała w USA na rzecz Rosji. Została zatrzymana wraz z dziewięcioma innymi osobami pod koniec czerwca i dwa tygodnie później, w ramach wymiany szpiegów, wróciła do Moskwy.
Sutiagina aresztowano w 1999 roku w Rosji. Według rosyjskiej FSB zajmował się szpiegostwem przemysłowym na rzecz zarejestrowanej w Londynie firmy współpracującej z brytyjskim wywiadem. Miał zbierać dane m.in. o rosyjskiej atomistyce i koncernach zaangażowanych w konstruowanie łodzi podwodnych. Pięć lat później został skazany na 15 lat więzienia za zdradę stanu. Mimo interwencji obrońców praw człowieka i braku dowodów współpracy z MI6 spędził za kratkami 10 lat.
Teraz, kiedy już jest pan na wolności, może pan wreszcie szczerze powiedzieć: był pan szpiegiem czy nie?
Szczerze: nie byłem.
To za co siedział pan w więzieniu?
Chyba przede wszystkim za to, że zbyt konsekwentnie próbowałem udowodnić, że jestem niewinny. Wielokrotnie dawano mi do zrozumienia, że jeśli się przyznam, dostanę mniejszy wyrok.
Kto panu to proponował?
FSB. Przed rozpoczęciem drugiego procesu w 2003 roku rozmawiałem z oficerem, który powiedział mi wprost: W ciągu kilku miesięcy możesz być wolny. Wystarczyło zrezygnować z adwokata, nie czytać akt sprawy i nie próbować udowadniać, że jestem niewinny.
To dlaczego się pan nie zgodził?
W czasie śledztwa siedziałem w celi z jednym takim, co się zgodził na układ. Obiecywali mu, że dostanie dwa lata. Dostał 10. Właśnie dlatego się nie zgodziłem.
Ale skoro był pan niewinny, to za co skazano pana na 15 lat łagrów?
Zostałem oskarżony o zdradę stanu. Polegała ona na tym, że dla pewnej brytyjskiej firmy inwestycyjnej sporządzałem raporty dotyczące kondycji tej czy innej gałęzi przemysłu. W raportach miałem rzekomo zdradzać tajemnicę państwową. Problem w tym, że te „tajemnice państwowe” czerpałem z rosyjskich gazet i czasopism.
Chce pan powiedzieć, że spędził pan ponad 10 lat w więzieniu tylko dlatego, że dostarczał wycinki gazet zagranicznej firmie?
A pan koniecznie chce udowodnić, że jednak byłem szpiegiem? Mówi pan tak, jakby nie znał sprawy Chodorkowskiego. A ja już mam dość ciągłego przeliczania argumentów, które świadczą o mojej niewinności. Jestem tym zmęczony i nie mam ochoty pana przekonywać.
Ale teraz, zanim został pan wymieniony na Annę Chapman i jej kolegów, przyznał się pan do winy. Dlaczego?
Dlatego że tym razem wyraźnie mi powiedziano, że jest umowa między Obamą i Miedwiediewem. Nie jakieś obietnice FSB, tylko coś dużo bardziej wiarygodnego. Warunkiem wypełnienia tej umowy było przyznanie się do winy wszystkich: zarówno tych, którzy zostali złapani w USA, jak i tych, którzy siedzieli w więzieniach w Rosji. Jedyne, co musiałem zrobić, to podpisać prośbę o ułaskawienie. Gdybym tego nie zrobił, musiałbym siedzieć kolejne cztery i pół roku.
Nie czuł pan żalu, że po sześciu latach od ogłoszenia wyroku i tak musiał się pan przyznać?
Żeby było jasne: odmówiłem współpracy z FSB nie dlatego, że jestem bohaterem. Po prostu im nie wierzyłem. Gdyby ich propozycja była wiarygodna, natychmiast bym się na nią zgodził. Byle tylko wyjść z więzienia. A jeśli chodzi o żal... Szczerze mówiąc, to nie czułem żalu. Czułem radość, że wreszcie spotkam się z rodzicami, żoną i córkami. Podpisując prośbę o ułaskawienie, nie tylko sam odzyskiwałem wolność, ale kończyłem ich kilkuletnią gehennę. Nie stałem się przez to szpiegiem. A więzienie nauczyło mnie jednej rzeczy: skazywanie się na towarzystwo pewnej kategorii ludzi tylko ze względu na przekonania jest bezsensem.
Dlaczego właściwie Amerykanie zgodzili się wymienić zatrzymanych w USA rosyjskich szpiegów właśnie na pana? Jeśli nie był pan szpiegiem, to nie mieli wobec pana żadnych zobowiązań.
Powinien pan zapytać o to Amerykanów. Mnie się po prostu wydaje, że moja sprawa zbyt długo pozostawała w centrum uwagi światowej opinii publicznej. W końcu byłem pierwszym obywatelem postsowieckiej Rosji, którego Amnesty International uznała za więźnia politycznego. Amerykanie pewnie uznali, że tylko w ten sposób mogą mi pomóc.



Zna pan szczegóły negocjacji i umowy o wymianie szpiegów między Rosją a USA?
O negocjacjach nie wiem nic. Jeśli chodzi o umowę – tylko to, co 6 lipca powiedzieli mi przedstawiciele władz rosyjskich i wysłannicy amerykańscy. Umowa przewidywała, że wszyscy, którzy mają być zwolnieni z więzień, muszą przyznać się do winy i prosić o ułaskawienie. Wszyscy bez wyjątku. Anna Chapman mogła na przykład odmówić. Wówczas siedziałaby w więzieniu w USA, a ja pozostałbym w Lefortowie. Ja też mogłem odmówić, a wtedy Anna Chapman nie wróciłaby do Rosji. Nie odebrano nam obywatelstwa i zapewniono, że będziemy mogli wrócić do kraju. Chociaż coraz bardziej wątpię w wypełnienie tego ostatniego punktu. Mój adwokat wciąż nie może wyciągnąć od władz moich papierów o ułaskawieniu.
Jak pan się czuł, kiedy wysiadł z samolotu w Londynie jako wolny człowiek?
Zna pan poloneza Ogińskiego? No więc czułem to co Polacy na emigracji, kiedy go słuchali. Ciężar rozłąki z rodziną i swoim krajem.
Jak zareagowali pana bliscy, kiedy się dowiedzieli, że wychodzi pan z więzienia?
Z jednej strony oczywiście się cieszyli. Z drugiej – martwili, bo wciąż nie jesteśmy razem. Kiedy pozwolono mi na krótkie widzenie z rodziną, mama ledwo powstrzymywała się od łez. Było jej przykro, że muszę lecieć do Anglii. Brat też nie był w skowronkach. Żona i dwie córki robiły dobrą minę do złej gry. Kiedy po trzech dniach dzwoniłem do małżonki z Londynu, nie mogła rozmawiać. Łkała do słuchawki. Tylko tata żartował. Mówił, że dobrze zrobiłem.
Gdzie pan teraz mieszka i czym się zajmuje?
Mieszkam u znajomych we wschodnim Londynie. Próbuję szukać pracy i nadrobić w miarę możliwości stracony czas i brak kontaktów z rodziną. Codziennie przez wiele godzin rozmawiam z żoną i rodzicami przez telefon. No i wreszcie odetchnąć fizycznie. Więzienie to nie jest jednak miejsce, którego klimat służy zdrowiu.
Wróci pan do Rosji, jeśli będzie taka możliwość?
Chciałbym wrócić do swojej ojczyzny. Z tego jednak co mówią znajomi, Rosja na tyle się w ciągu ostatnich lat zmieniła, że już jej nie poznaję.
Szpiedzy patrzą na gospodarkę
Z końcem zimnej wojny działalność tradycyjnych szpiegów, zajmujących się wykradaniem militarnych sekretów, osłabła. Czas odwilży nie trwał jednak długo i wywiady znów zaczęły działać. Ale teraz koncentrują się na gospodarce.
Z dokumentów amerykańskiego Kongresu wynika, że jeszcze w 1996 roku prezydent Borys Jelcyn nakazał rosyjskiemu wywiadowi „wspomożenie wysiłków państwa w celu technologicznego dogonienia Zachodu”. Jedną z metod miało być szpiegostwo przemysłowe. Amerykanie oceniają roczne straty swojej gospodarki z powodu działania rosyjskich oraz chińskich agentów nawet na 60 mld dol. Podobnie jak w Niemczech czy Szwecji, także w Ameryce szpiedzy wysłani przez Kreml koncentrują się na branżach związanych z nowymi technologiami. Kilka miesięcy temu FBI zatrzymało byłego pracownika koncernu Du Pont, który pracował przy produkcji Kevlaru. Agencja podejrzewa, że wyniesione przez niego sekrety trafiły m.in. w ręce Rosjan.
Szpiegostwo przemysłowe przybiera czasami bardziej wyrafinowane formy. W ostatniej chwili koncern GM odmówił sprzedaży Opla rosyjsko-kanadyjskiemu konsorcjum. Z nieoficjalnych przecieków wynikało, że za transakcją stoi rosyjski wywiad, bo za niewygórowaną cenę można było przejąć technologie i patenty niemieckiego producenta aut.
Amerykańscy szpiedzy działają też w Rosji. W marcu 2008 roku Kreml oskarżył dwóch Rosjan, mających także obywatelstwo USA, pracujących dla firmy TNK-BP o „gromadzenie informacji” mających dać zachodnim koncernom energetycznym przewagę w rywalizacji z rosyjskimi firmami.
pc