Policjanci i prokuratorzy prowadzą dwa śledztwa dotyczące mistrzostw Polski w inwestowaniu na giełdzie Parkiet Challenge – dowiedział się „DGP”. Pod lupą śledczych są edycje z lat 2009 i 2010.
– Sprawdzamy, czy uczestnicy konkursu w 2009 r. w niedozwolony sposób manipulowali kursami akcji – potwierdza rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Monika Lewandowska.
Według oficjalnych informacji doniesienie dotyczące tego konkursu złożyła Komisja Nadzoru Finansowego. Dlatego że jego uczestnicy inwestują realne pieniądze (10 tys. zł) na rzeczywistym parkiecie. Zwycięstwo zaś przypada temu inwestorowi, którego decyzje przyniosą najwyższy zysk.
– Tu panuje prawdziwa ostra konkurencja. W tym roku w konkursie wzięła udział rekordowa liczba 800 inwestorów – wyjaśnia nam osoba znająca kulisy śledztwa. Konkurs cieszy się dobrą renomą – walczą w nim i osoby prywatne, i zawodowi maklerzy. Ci ostatni mogą później wykorzystać zdobyty tytuł w zdobywaniu klientów. Dlatego sami uczestnicy bacznie się sobie przyglądają. Dodatkowo cały czas kontrolę sprawują analitycy z KNF, a także organizatorzy konkursu. W przypadku edycji z 2009 r. to analitycy z KNF zwrócili uwagę na uczestnika, który objął prowadzenie w konkursie.
– Inwestował w papiery ING Banku Śląskiego, PGB SA i Banku Handlowego. Tyle że, jak podejrzewamy, wykorzystywał do tego poufne informacje – mówi nasz rozmówca.
Prokurator Lewandowska potwierdza, że śledztwo zmierza do postawienia zarzutów na podstawie art. 181 ustawy o obrocie instrumentami finansowymi: kto wbrew zakazowi wykorzystuje informację poufną, podlega karze grzywny do 5 mln zł i nawet 5 lat więzienia. – Kilku uczestników konkursu dzieliło się poufnymi informacjami, które zyskiwali dzięki pracy w domach maklerskich. Przekazywali je osobie, która wysforowała się na pierwsze miejsce – wyjaśnia mechanizm oszustwa inny z naszych rozmówców.
Nagrody w konkursie są tradycyjnie bardzo wartościowe. W ubiegłym roku za pierwsze trzy miejsca dostawało się samochód – za pierwsze mazdę Cx7, za kolejne alfy romeo. – Wiemy, że podejrzewani byli tak pewni swego, że snuli plany, jak dokładnie podzielą się gotówką po sprzedaży wygranych aut – usłyszeliśmy.
Jednak w tej sprawie nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów. – Czekamy na opinię biegłego z zakresu rynków finansowych. Spodziewamy się jej na przełomie września i października – tłumaczy prokurator Lewandowska.
W tym czasie analitycy KNF zdążyli wyśledzić podejrzanego uczestnika z edycji Parkiet Challenge 2010, która zakończyła się w czerwcu br. (tu pula nagród wynosiła 700 tys. zł). Podobnie jak jego poprzednik miał duże szanse na wygraną – był już pierwszy w rankingu. Jednak jego konto zostało usunięte z konkursu, a policja pod nadzorem prokuratury wszczęła śledztwo.
Również i ta sprawa potrwa kilkanaście miesięcy, nim ktokolwiek usłyszy zarzuty karne. Najpoważniejszą przeszkodą są niezbędne opinie ekspertów. Na nich opiera się konstrukcja zarzutów. A biegłych sądowych jest niewielu. Do tego ich praca jest niezwykle kosztowna – pojedyncza opinia kosztuje od tysiąca do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Zgodnie z przepisami rachunek musi pokryć organ, który otrzyma sprawę do prowadzenia. Najczęściej ten obowiązek spada na policję. Tymczasem tegoroczny budżet jest dramatycznie niski, a policjanci szukają oszczędności właśnie na ekspertyzach.
Jak mówi jeden z oficerów z KGP – wykonywane są tylko te naprawdę niezbędne. Większość jest przesuwana na następny rok.