Minister MSWiA wszczął kontrolę w sprawie rekordowego kontraktu na budowę sieci teleinformatycznej. Decyzję o rezygnacji z klasycznego przetargu podjął Grzegorz Schetyna. Urzędnicy są przekonani, że skończy się doniesieniem do prokuratury
To zamówienie jest jednym z największych, jakie MSWiA przyznało w ostatnich latach. Ale i kontrola kontraku jest bezprecedensowa. Pierwszy raz mamy do czynienia z tak szczegółową kontrolą zarządzoną przez szefa resortu wobec poprzednika z własnego obozu politycznego. Zwłaszcza że nie ma wyraźnych przesłanek do takiej kontroli. – Jestem bardzo zdziwiony decyzją Jerzego Millera – mówi nam Marek Biernacki, minister MSWiA w latach 1999 – 2001.
Jerzy Miller specjalny zespół ekspertów powołał już wiosną. Od tego czasu trwa wzmożona kontrola wszystkich kontraktów na informatyzację kraju w MSWiA.

Wstrzemięźliwość zrozumiała

Pod szczególnym nadzorem znalazł się rekordowy kontrakt wart niemal pół miliarda złotych, który dzięki decyzji dzisiejszego Marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny rozstrzygnięty został poza klasycznym przetargiem. Schetyna decyzję wydał w 2009 r.
Oficjalnie rzecznik ministra spraw wewnętrznych i administracji Małgorzata Woźniak unika słowa „kontrola”: – Z polecenia pana ministra Jerzego Millera trwa audyt zamówień w zakresie projektów informatycznych. Nie ma z góry wyznaczonej daty jego końca, ma być rzetelną oceną toczących się projektów – odpowiada na nasze pytania.
Wstrzemięźliwość pani rzecznik jest zrozumiała. W tle zamówień są gigantyczne pieniądze, a także układy polityczne. Ale pracownicy resortu są dużo mniej powściągliwi. – Audyt czy nie audyt, ale wnikliwa kontrola na pewno. Panuje tu przekonanie, że skończy się doniesieniem do prokuratury – mówi jeden z doświadczonych urzędników MSWiA.

Bo zrezygnował z przetargu

Minister Miller audyt wszczął pod koniec marca tego roku, a już w kwietniu jego wątpliwości co do zasadności ominięcia trybu przetargów w przyznaniu półmiliardowego kontraktu podzielił prezes Urzędu Zamówień Publicznych. I także wszczął kontrolę. – To postępowanie jest w toku – potwierdza rzecznik UZP Anita Wichniak-Olczak. A Małgorzata Woźniak zapewnia, że na wniosek prezesa UZP cała dokumentacja tego zamówienia i stosowne wyjaśnienia zostały wysłane do urzędu 18 maja.
Trudno dziś przesądzić, czy resort ma szansę na obronę swojej decyzji o rezygnacji z przetargu. Wiadomo, że MSWiA z reguły ogłasza przetargi klasyczne, choć zdarzały się wyjątki – np. przy zakupie systemu do podsłuchów MONIUSZKO.
Półmiliardowe zamówienie na budowę sieci teleinformatycznej – z której będą korzystać m.in policjanci, strażacy czy pogotowie ratunkowe – zdobyła notowana na warszawskiej giełdzie spółka ATM. Na mocy decyzji ówczesnego ministra Grzegorza Schetyny i nadzorującego w jego imieniu pion informatyzacji wiceministra Wiesława Drożdża zrezygnowano z klasycznego przetargu, a zastosowano tryb specjalny. W przypadku ominięcia pełnego trybu przetargowego konkurenci nie mieli szans np. na odwoływanie się od decyzji resortu.
– Decyzja była podyktowana względami bezpieczeństwa. Za pomocą tej sieci będą przesyłane niejawne dane. Zachowaliśmy wymóg konkurencyjności – tłumaczył nam jeden ze współpracowników Schetyny.
Z dostępnych oficjalnie informacji wynika, że resort zaprosił do konkursu pięć firm. Oferty dwóch odrzucono z „powodów formalnych”. Na placu boju zostały spółki z porównywalnym potencjałem: Sygnity, Asseco i ATM.
Na początku roku korki od szampana wystrzeliły w siedzibie ATM – jej oferta według resortu była najtańsza i najlepsza.



Sprawa delikatna politycznie

– Kilkanaście firm mogłoby wykonać taką pracę. I każda chciałaby, bo to wielkie zamówienie, sięgające 2016 roku – tłumaczy jeden z przedsiębiorców. A niezależny ekspert od rynku telekomunikacyjnego Andrzej Piotrowski, związany z Centrum Adama Smitha, ocenia: – Budowa tej sieci jest niezwykle istotna dla zintegrowania systemów łączności wszystkich służb ratunkowych. ATM ma i doświadczenie, i dobrą kadrę, która pewnie podoła temu zadaniu, ale nie jest jedyna.
Choć na rynku telekomunikacyjnym dominuje wciąż TP SA, to firmy wielkości ATM rozwijają się doskonale. Zdobycie tak dużego zamówienia daje więc ATM-owi automatycznie przewagę nad konkurentami.
Niezależnie od końcowego efektu obu kontroli sprawa jest delikatna politycznie. Oto jeden minister PO sprawdza działania drugiego. – Tyle że niespodziewanie ten sprawdzany znów bardzo urósł – mówi osoba znająca sprawę.
Miller ze Schetyną nigdy się nie lubili – Schetyna musiał opuścić resort z powodu wybuchu afery hazardowej. Kiedy jego następca zaczynał audyt, Schetyna był bardzo osłabiony. A jedną z pierwszych poważnych zmian po wprowadzeniu się Millera do gmachu przy ul. Batorego była rezygnacja z prawej ręki Schetyny ds. informatyzacji, czyli wiceministra Drożdża. Jego gabinet zajął Piotr Kołodziejczyk, samorządowy urzędnik z Poznania.
Swoje urzędowanie rozpoczął od zorganizowania w dyskretnej willi resortu na warszawskim Mokotowie spotkania urzędników pionu teleinformatycznego z ekspertami z uczelnianego Konsorcjum Akademickich Sieci Komputerowych PIONIER. Wśród nich był również senator Prawa i Sprawiedliwości Kazimierz Wiatr – przewodniczący rady PIONIER-a. Według relacji kilku osób, z którymi rozmawiał „DGP”, urzędnicy resortu przez kilka godzin odpowiadali na szczegółowe pytania o realizacji projektów.
– Zszokowany byłem podwójnie. Raz, że przepytywał nas czynny polityk opozycji, dwa że pracownicy PIONIER-a jutro mogą przejść do komercyjnej firmy i tam wykorzystać zdobytą na spotkaniu wiedzę – mówi nam osoba znająca kulisy spotkania.
– To spotkanie odbyło się, gdyż cenimy sobie wsparcie akademików, dysponujących ogromną wiedzą i doświadczeniem w zakresie informatyzacji – tłumaczy rzecznik resortu Małgorzata Woźniak.
Współpracy z PIONIER-em oraz samym senatorem Wiatrem resort nie uregulował żadną umową. Za to w kilkanaście dni po wysłaniu przez redakcję „DGP” pytań w tej sprawie senator PiS profesor Wiatr został członkiem rządowego zespołu eksperckiego, zajmującego się planami informatyzacji państwa. Według naszych nieoficjalnych informacji odgrywa również poważną rolę w toczącym się w resorcie „audycie”.
Politycy Platformy z uwagą obserwują przebieg starcia Millera ze Schetyną. Tego pierwszego osłabia fakt, że sam złamał dyscyplinę budżetową. Jak ujawniliśmy dwa miesiące temu w „DGP”, jako wojewoda małopolski całkowicie ominął tryb przetargowy i wydał z publicznej kasy 4 mln zł na budowę centrum powiadamiania ratunkowego w Krakowie.
W kuluarach Sejmu i resortu pada teraz pytanie, kiedy do akcji wkroczy premier Tusk.