Fiaskiem zakończyły się negocjacje nad porozumieniem, które miało położyć kres przemysłowemu zabijaniu wielorybów.
Umowę w tej sprawie zablokowały Japonia, Norwegia i Islandia, które rocznie zarabiają na tym procederze nawet 2 mld dol.
Trwające od początku tygodnia obrady Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej (IWC) w marokańskim Agadirze nigdy nie były tak ciężkie. Jeszcze przed ich rozpoczęciem IWC została postawiona pod ścianą. Japonia, największy na świecie rynek wielorybiego mięsa, zapowiedziała, że jeśli nie otrzyma prawa do legalnego polowania na te ssaki, wystąpi z komisji. Wówczas nie obwiązywałyby jej żadne międzynarodowe zakazy. Na to IWC nie mogła pozwolić i przygotowała budzący kontrowersje plan, który łagodzi obowiązujące od ćwierć wieku moratorium na polowanie na wieloryby.
Wprowadzono je po ciężkich bojach w 1986 r., choć siedem lat wcześniej wieloryby zostały wpisane na listę gatunków zagrożonych wyginięciem. Najgłośniej protestowały wtedy Japonia, Norwegia oraz Islandia, które najwięcej traciły na tym zakazie. Mimo moratorium rybacy z tych krajów nadal polują na wieloryby – choć na mniejszą skalę – wykorzystując lukę w prawie: chodzi o zabijanie w celach naukowych. Zasłaniając się tym przepisem, upolowali w sezonie 2008 – 2009 ok. 2 tys. tych wielkich morskich ssaków, głównie humbaków i finwali.
IWC jest wobec tego procederu bezradna. A dodatkowo po groźbach Tokio – które mogły spowodować runięcie całego systemu ochrony wielorybów – komisja zaproponowała przyznanie Tokio, Oslo i Rejkiawikowi prawa do połowów na najbliższą dekadę. Przez pierwsze pięć lat mogłyby odłowić ok. 1800 ssaków, potem ta liczba miałaby zostać gwałtownie obniżona. Zaś po 2020 r. miałaby natomiast obowiązywać nowa, restrykcyjna umowa dotycząca polowania na wieloryby.
Trzy państwa nie przystały jednak na takie rozwiązanie. Wolą one wciąż zabijać wieloryby w celach naukowych. – Nikt nie miał złudzeń, że się uda, bo w grę wchodzą ogromne pieniądze – mówi Justin Cooke z International Union for the Conservation of Nature. Już teraz szacuje się, że rocznie na zabijaniu wielorybów zarabia się nawet 2 mld dol. Ich mięso jest przysmakiem nie tylko w Azji, a jednocześnie rośnie zapotrzebowanie na fiszbiny czy olej spermacetowy – półpłynną substancję znajdującą się w głowie kaszalota.
Na dodatek z najnowszego raportu Whale and Dolphin Conservation Society wynika, że substancje pozyskiwane z wielorybów są wykorzystywane w najnowszych technologiach, m.in. do produkcji piłek golfowych, farb do włosów, przyjaznych środowisku detergentów, napojów energetycznych. Paradoksalnie olej spermacetowy – niegdyś używany jako smar maszynowy – jest teraz używany jako dodatek do ekologicznych paliw.