Co było do tej pory w kampanii? Emocje. Czego nie było? Argumentów. Jednak wyrównany wynik pierwszej tury zmusza rywali, by sięgnęli po nowe karty. Stwarza większe szanse na to, że dowiemy się, czym różnią się Jarosław Kaczyński od Bronisława Komorowskiego. Do tej pory kandydaci i ich sztaby koncentrowali się na tłumaczeniu, dlaczego konkurent nie powinien zasiąść w Pałacu Prezydenckim.
Teraz będą musieli przedstawić pozytywny scenariusz. Pokazać, co wyborcy mogą zyskać na tym, że lokatorem Pałacu Prezydenckiego zostanie Komorowski. Albo Kaczyński. I jak po pięciu latach prezydentury w ich wykonaniu będzie wyglądała Polska. Będzie miała zdrowe finanse czy przeciwnie – i by je ratować, trzeba będzie podnosić podatki. Reformy emerytalne będziemy mieli wtedy już za sobą, czy może dotacje do systemu emerytalnego zaczną wywracać budżet. W końcu pensje będą rosły, bo i gospodarka będzie wzrastać, czy lepiej będzie szukać pracy za granicą.
Sztabowcy uwielbiają podkreślać, że w naszym ustroju od prezydenta zależy niewiele. Faktycznie, to rząd ma większość instrumentów do naprawy sytuacji, ale bez zgody prezydenta szansa na nią jest iluzoryczna. A o szczerości ich wypowiedzi świadczy często używany w tej kampanii argument, że jeśli w Pałacu Prezydenckim zasiądzie rywal, to kraj czeka katastrofa.