Blechacz stał się pierwszym "towarem eksportowym" polskiej muzyki. Podpisał lukratywny kontrakt ze słynną wytwórnią Deutsche Grammophon, wcześniej udało się to tylko Krystianowi Zimermanowi, i ruszył w świat. Wydana pod koniec września płyta z obydwoma koncertami fortepianowymi Chopina dowodzi, że Blechacz ma zarówno talent jak i rzadko spotykaną umiejętność głębokiej interpretacji. Muzyka Blechacza wynika ewidentnie z jego wewnętrznej potrzeby i jest nacechowana emocjami. Dlatego różna jest od stylu Zimermana, który często nazywany jest, przy całej swej perfekcyjności - "mechanicznym".
Blechacz stara się nie zaszufladkować jako wyłącznie chopinista
Po wydaniu pierwszej płyty dla DG z preludiami Chopina (2007 r.), nagrał dość szybko bardzo dobrze przyjęte sonaty Haydna, Mozarta i Beethovena. Płyta z koncertami Chopina, jak podkreśla artysta, związana jest ze zbliżającym się rokiem chopinowski.
Wydaje mi się, że powrót do polskiego kompozytora, to także ukłon w stronę słuchaczy, którzy od sukcesu Blechacza w 2005 r. wyczekiwali na kompletne nagranie koncertów.
Warto zwrócić uwagę, że jego wykonania nie są popisami, nie ma ją charakteru rewolucji
Nasz młody pianista czerpie pełnymi garściami z klasycznych wykonań. Odwołuje się do tradycji, ale jednocześnie zachowuje swój własny przemyślany styl. Niebywała lekkość, świeżość, a jednocześnie bezwzględna wierność chopinowskiej tradycji, nasuwa mi porównanie, ze starymi, ale wzorcowymi nagraniami koncertów w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Witolda Rowickiego, Reginy Smendzianki (f-moll) i Haliny Czerny-Stefańskiej (e-moll); oba koncerty nagrane w roku 1959.
Nagranie koncertu e-moll jest stanowczo lepsze od jednej z poprzednich rejestracji dla DG w wykonaniu Yundi Li i Philharmonia Orchestra pod dyrekcją Adrew Daviesa, w którym dyrygent stawia raczej na głośność, niż na trafność interpretacji.
Ważną cechą nowego nagrania jest absolutne zgranie orkiestry, pianisty i dyrygenta
Żadna ze stron nie bierze góry. Pianista nie stara się zdobyć na siłę pierwszeństwa, co jest cechą wielu innych nagrań np. Lang Langa. Blechacz nie łapie się tanich chwytów, nie udziwnia. Mistrzowsko interpretuje i pozwala wybitnej holenderskiej orkiestrze zaistnieć na równi.
Dla porównania nie bardzo spójne wydaje się być koncertowe nagranie Olgi Kern i Orkiestry Filharmonii Narodowej pod batutą Antoniego Wita (wyd. Harmonia Mundi, 2006). Gdzie płynna gra pianistki odbiega od ociężałego stylu orkiestry.
Blechacz miał nieczęsty przywilej wyboru zarówno dyrygenta, jak i orkiestry z którą chce nagrać koncerty. Wybór, którego dokonał, okazał się bardzo trafny.
W grudniu 2008 r. prestiżowe pismo branżowe "Grammophon" nadało holenderskiej Royal Concertgebouw Orchestra tytuł najlepszej orkiestry świata.
Rzadko dziś koncertujący znakomity polski dyrygent Jerzy Semkow wydobywa z koncertów Chopina to, co jest w nich najważniejsze: młodzieńczą lekkość, czasem zadziorność, a wszystko to w odpowiednim tempie, bez brawury i efekciarstwa. Mam niekiedy wrażenie, że to nagranie wydobywa z partytury nuty, które w wielu innych nagraniach są "gubione" – znikają zagłuszone lub nie wybrzmią w skutek narzuconego tempa. Z pewnością duża w tym zasługa czystości brzmienia instrumentów Royal Concertgebouw Orchestra.
Chopin napisał koncerty tuż na początku swojej kariery
Jeszcze zanim opuścił Polskę w 1830 r. Należą dziś do światowego kanonu koncertowego. Oba utwory nawiązują wyraźnie do formy i konwencji koncertów tworzonych w stylu brillant, typowego dla początków wieku XIX, komponowanych także m.in. przez: Johna Fielda, Johanna Nepomuka Hummla, Carla Marię Webera, a w Polsce np. przez Feliksa Ignacego Dobrzyńskiego.
Chopin zamierzał skomponować również trzeci koncert. Ślad tego pomysłu stanowi jego Allegro de concert A-dur op. 46 z 1841 r., na fortepian solo. Trzeci koncert fortepianowy jednak nigdy nie powstał.