Zwycięscy socjaldemokraci nie mają zdolności koalicyjnej, więc najpewniej nie uda im się stworzyć rządu.
Największym przegranym niedzielnych wyborów parlamentarnych w Rumunii są ośrodki badania opinii publicznej. Niemal nikt nie przewidział dystansu, jaki będzie dzielił zwycięskich postkomunistów od rządzących liberałów. Nikt też nie oszacował skali poparcia dla nacjonalistów z Sojuszu na rzecz Unii Rumunów (AUR), którzy jeszcze dwa tygodnie temu nie byli nawet uwzględniani w sondażach.
Po podliczeniu 95 proc. głosów z 30-procentowym poparciem prowadziła Partia Socjaldemokratyczna (PSD), która ostatnio rządziła Rumunią w latach 2012–2019 (z przerwą na lata 2015–2017, gdy wspierała techniczny rząd Daciana Cioloșa). W porównaniu do wyborów w 2016 r., które ci zachowawczy światopoglądowo postkomuniści wygrali z 45 proc. poparcia, PSD straciła dużą część elektoratu. Zawiniły liczne skandale korupcyjne, które towarzyszyły rządom lewicy i w maju 2019 r. doprowadziły do więzienia lidera PSD Liviu Dragneę. Partia próbowała go uchronić przed wyrokiem, zmieniając ustawodawstwo antyłapówkarskie, co wywołało masowe protesty i krytykę ze strony Unii Europejskiej. Od tego czasu PSD spadła na drugie miejsce w sondażach, przegrywając po drodze wybory europejskie, prezydenckie i samorządowe.
Dlatego na formalne zwycięstwo wyborcze liczyła tworząca obecnie rząd mniejszościowy Narodowa Partia Liberalna (PNL) premiera Ludovica Orbana. Konserwatywno-liberalne, proeuropejskie ugrupowanie zdobyło zaledwie 25 proc. głosów, jednak nie oznacza to, że będzie musiało oddać władzę. PSD jest oskarżane nie tylko o skłonności kleptokratyczne, ale i autorytarne, i dysponuje niewielką zdolnością koalicyjną. PNL będzie zapewne szukać koalicjantów w liberalnym sojuszu Związku Ocalenia Rumunii (UDR) z Partią Wolności, Jedności i Solidarności (PLUS), a przy braku większości może także z Demokratycznym Związkiem Węgrów w Rumunii (UDMR). Sojusz UDR-PLUS zdobył 14 proc., a Węgrzy – 6 proc. głosów.
– Jestem pewien, że partia zdoła zbudować większość z innymi demokratycznymi i proeuropejskimi siłami w Rumunii. Nawet jeśli wielu ludzi zdecydowało się nie głosować w tych wyborach, znajdziemy rozwiązanie problemów każdego z nich – mówił premier Ludovic Orban w niedzielny wieczór po ogłoszeniu wyników badań exit poll. – Skład nowego parlamentu praktycznie uniemożliwi głęboką reformę konstytucyjną. Ale obecność nacjonalistów może zwiększyć determinację partii demokratycznych, by utrzymać koalicję przez kolejne cztery lata – komentował dla Bloomberga politolog Cristian Pîrvulescu.
Wynik PNL był gorszy niż oczekiwano, jednak notowania liberałów spadały od początku roku (rekordowy sondaż IMAS ze stycznia dawał im nawet 47 proc.). Wpłynęło na to zmęczenie pandemią COVID-19, ale też niesmak wywołany niektórymi decyzjami rządzących, np. werbunkiem samorządowców wybranych z list PSD przed wyborami lokalnymi we wrześniu. Na zmianę barw zgodziło się ok. 100 burmistrzów, co pomogło PNL wygrać głosowanie sprzed trzech miesięcy. Co ciekawe, w przeszłości zmiana partii w trakcie kadencji oznaczała utratę mandatu. Przepis wykreśliła w 2014 r. PSD, która również zamierzała skorzystać z takiego narzędzia przed poprzednią elekcją samorządową. Epidemia i ogólne rozczarowanie klasą polityczną odbiły się na frekwencji. Do urn poszedł zalewie co trzeci Rumun.
Największym zaskoczeniem był rezultat AUR. Dwa tygodnie temu partia założona w 2019 r. przez 34-letniego historyka i kibica piłkarskiego Georgego Simiona nie była nawet notowana w sondażach, tymczasem zagłosowało na nią 9 proc. wyborców. To narodowo-konserwatywne, odwołujące się do wartości prawosławnych ugrupowanie reprezentuje miękki eurosceptycyzm i nawołuje do zjednoczenia Rumunii z Mołdawią. Jak pisze „Balkan Insight”, Simion w jednym z wywiadów za wzór dla AUR uznał Prawo i Sprawiedliwość. Inne partie nie przekroczyły 5-proc. progu. Przyjazna mniejszościom ordynacja sprawi, że do parlamentu wejdą też przedstawiciele kilkunastu nacji (w dotychczasowej kadencji w izbie niższej zasiada 18 mniejszości). W tym zapewne Związek Polaków w Rumunii, którego listę otwierał prezes Ghervazen Longher.