Były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki ocenia dla DGP powołanie Komitetu Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Narodowego.
DGP
Czym powinien się zajmować niedawno powołany Komitet Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Narodowego?
Samo powołanie komitetu nie rozwiązuje żadnego problemu. Kluczowe jest, by taki komitet był częścią większej całości: systemu bezpieczeństwa państwa. Powołanie takiego ciała to dopiero pierwszy krok. Jego pierwszym zadaniem powinno być wypracowanie struktury kompleksowego systemu zarządzania bezpieczeństwem państwa. Trzeba uszeregować wszystkie elementy systemu, zorganizować ich pracę, wzajemne relacje i hierarchię. W dojrzałych państwach od lat istnieją organy zarządzające bezpieczeństwem na poziomie strategicznym. To, że u nas do tej pory czegoś takiego nie było, jest poważnym zaniedbaniem.
Na przełomie wieków mieliśmy Komitet Spraw Obronnych przy Radzie Ministrów.
Ale to nie był organ realnie zarządzający bezpieczeństwem. Dobrym przykładem jest Hiszpania, gdzie w 2013 r. powołano Radę ds. Bezpieczeństwa Narodowego. Dwa lata później uchwalono ustawę o bezpieczeństwie narodowym, która definiuje pojęcia, wymienia poszczególne elementy systemu, określa ich wzajemne zależności, wskazuje uprawnienia i obowiązki poszczególnych elementów. To jest podejście systemowe.
Dotychczas takiego ciała nie mieliśmy i jakoś funkcjonowaliśmy.
Ale to powoduje chaos. Dzisiaj każdy z podmiotów realizujących zadania na rzecz bezpieczeństwa narodowego działa według własnych zasad i priorytetów, nie uwzględniając działań innych organów. Każda instytucja przygotowuje plany roczne według własnej prognozy zagrożeń. Nie ma jednej analizy zagrożeń wyznaczającej priorytety, które wszystkie instytucje muszą uwzględnić w planach. Jedna służba uzna za pierwszoplanowe zagrożenie terroryzmem, bo przy tym można się łatwo wykazać. Inna uzna je za problem trzeciorzędny, bo tak to wygląda w rzeczywistości. Nie ma jednego organu, który by przygotował bazowe wytyczne, rozkładane później na poszczególne instytucje. Czasem służby dublują swoją pracę, ale z drugiej strony mogą też pozostawać pola, którymi nie zajmuje się zupełnie nikt. Między innymi dlatego taki komitet jest potrzebny. W różnych debatach pojawia się stwierdzenie, że mamy przecież Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Ale problem tej instytucji polega na tym, że jest ulokowana w niewłaściwym miejscu, nie tam, gdzie jest centrum zarządzania bezpieczeństwem państwa. Jedną za słabości rozporządzenia o powstaniu komitetu jest to, że nie definiuje jego relacji ze służbami ani z kolegium ds. służb specjalnych.
Ale minister koordynator jest członkiem tego komitetu.
To stanowisko polityczne. W komitecie brakuje czynnika eksperckiego, merytorycznego.
Przewodniczący komitetu może zapraszać, kogo chce, również ekspertów.
To co innego. W kolegium służb specjalnych szefowie służb są członkami stałymi. Bez prawa głosu, ale są obecni. Ten nowy komitet to ciało polityczne. Jego słabością jest to, że nie widać pomysłu na udział w jego pracach przedstawicieli służb czy wojska, jak ma to miejsce w podobnych organach w większości państw NATO czy UE. Nawet jeśli będziemy mówili wyłącznie o ciele politycznym, to zestaw kompetencji budzi niedosyt. Ten organ de facto nie ma uprawnień decyzyjnych. To krok w dobrym kierunku, ale malutki i nieśmiały. Widać, że to rozwiązanie przygotowane na kolanie i przygotowane bez gruntownego przemyślenia.
To akurat jasne. Komitet powstał po to, by okiełznać ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę i zażegnać kryzys w koalicji.
Znam okoliczności. Daję pomysłowi kredyt zaufania, ale oczekuję, że zostanie rozwinięty. Na razie to jest tylko włożenie stopy między drzwi a framugę. To zarządzenie premiera jest wysoce niedoskonałe. Największe obawy budzi to, że jest robione pod konkretny układ personalny i gdy on się zmieni, ciało się rozpadnie. Rozwiązanie na poziomie ustawy mogłoby stworzyć prawdziwą zmianę systemową. Musimy sobie zdawać sprawę, że jesteśmy w tych kwestiach daleko w tyle za wszystkimi sąsiadami, i na Zachodzie, i na Wschodzie. Politykom brakuje świadomości, że taki organ jest potrzebny do neutralizowania zagrożeń. Taki system powinniśmy tworzyć teraz, by zapobiec problemom, a nie dopiero wtedy, gdy się one już zmaterializują.
Co powinno się znaleźć w takiej ustawie?
Taki komitet to nie powinien być klub dyskusyjny, ale ciało planistyczno-koordynacyjne z uprawnieniami do wydawania wiążących wytycznych. Bo teraz w rozporządzeniu jest mowa o rekomendacjach dla Rady Ministrów, ale takie rekomendacje można po prostu odrzucić. To nie ma mocy sprawczej. Kluczowe jest też to, jakie zaplecze organizacyjne będzie miał ten komitet. Ciało powinno mieć sprawną i silną strukturę, niezależną od KPRM. Bez tego będzie tylko paprotką. Brakuje też powiązania komitetu bezpośrednio z premierem. Powinno się jasno napisać, że jest on wkomponowywany w Radę Ministrów. Z tego rozporządzenia to nie wynika. Powinniśmy wyeliminować poczucie dwoistości.
Pojawiały się też pomysły, by to ciało było powiązane z centrum zarządzania kryzysowego.
I tak powinno być. ©℗