Amerykańskie wybory prezydenckie już za niecałe trzy tygodnie. Nasza dyplomacja zdaje się obstawiać zwycięstwo obecnego prezydenta.
– Nawet rząd zaprzyjaźnionego jak mało który przywódca z Donaldem Trumpem Borisa Johnsona szuka kontaktu ze sztabem Joego Bidena. Uprawia tradycyjną dyplomację, która bierze pod uwagę wszystkie możliwości. Dlatego też m.in. Johnson jest ostrożny w sprawie dealu handlowego z Waszyngtonem, bo wie, że demokraci z Kongresu są przeciwni wizji Donalda Trumpa. Tymczasem polski rząd w ogóle nie wyciąga ręki do ludzi Bidena – mówi nam osoba pracująca na Kapitolu.
Ambasador Georgette Mosbacher kilkukrotnie w ostatnich miesiącach wprost krytykowała polskie władze. Jeżeli doszłoby do zmiany warty w Białym Domu, a w konsekwencji na czele dyplomacji oraz na placówce w Warszawie, sytuacja dla polskich władz może stać się jeszcze trudniejsza, bo wrócą dyplomaci z epoki Baracka Obamy, który jako prezydent krytykował Wiktora Orbána i Jarosława Kaczyńskiego za porzucanie demokratycznych wartości.
– Kwestii praw LGBT, z perspektywy Waszyngtonu, nie można sprowadzać tylko do tego, że jak nie ma fizycznej przemocy, to wszystko jest w porządku. Cały amerykański establishment polityczny jest zgodny co do tego, że prawa, jakie wywalczyły w USA osoby homoseksualne, są faktem i nic już się tu nie zmieni, a rolą Ameryki w ramach szerzenia wartości demokratycznych jest nie tylko tolerancja dla LGBT, ale promowanie równości. Nie znam członka Kongresu, który aprobowałby dyskryminację albo tolerował strefy wolne od LGBT – mówi DGP inny z waszyngtońskich urzędników.
Kiedy w Polsce przed ostatnimi wyborami eksplodowała homofobiczna narracja, dwoje demokratycznych kongresmenów próbowało zablokować przyjazd Andrzeja Dudy do Waszyngtonu. Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Eliot L. Engel z Nowego Jorku napisał w oficjalnym oświadczeniu: „Zaproszenie polskiej głowy państwa do Białego Domu jest kolejnym przykładem na słabość Donalda Trumpa wobec autokratów. (…) Prezydent Duda utrwala wstrząsające homofobiczne stereotypy, które stoją w sprzeczności z prawami człowieka i wartościami, o jakie walczy Ameryka”. W podobnym tonie wypowiedziała się kongresmenka Marcy Kaptur z Ohio, najdłużej zasiadająca w Izbie kobieta w historii. „Jako Amerykanka polskiego pochodzenia jestem zaniepokojona tym, że Donald Trump chce pomóc Andrzejowi Dudzie w reelekcji. (…) Najbardziej zasmucają mnie słowa, w jakich polskich przywódca porównuje LGBT do komunizmu. To obraża ludzi, którzy go wybrali oraz wszystkich miłujących wolność” – napisała w oświadczeniu.
Ambasador Georgette Mosbacher nie tylko udziela wywiadów, w których potępia homofobię, ale przechodzi od słów do czynów. Jak dowiedział się DGP, ambasada USA dofinansuje pokaźną sumą zaplanowaną na wiosnę kolejną edycję dorocznego LGBT Film Festival w Polsce.
Szefową amerykańskiej dyplomacji w razie zwycięstwa Bidena będzie Susan Rice, szefowa Biura Bezpieczeństwa Narodowego za drugiej kadencji Obamy, z którą Biden dość blisko współpracował. Z perspektywy polskich interesów to najlepsza opcja. Rice miała ciepły stosunek do Warszawy, zna się na tutejszych sprawach i jest świadoma zagrożeń, jakie stwarza Kreml. Z taką szefową dyplomacji można by kontynuować rozmowy o wzmocnieniu amerykańskiego kontyngentu nad Wisłą. Pod warunkiem, że spełnimy podstawowe warunki Amerykanów w sprawie praworządności i troski o prawa człowieka.
W obozie Zjednoczonej Prawicy słyszymy jednak, że Stany Zjednoczone są zainteresowane współpracą z Polską niezależnie od tego, która administracja w USA rządzi. – Słyszymy, że projekt Trójmorza się rozpadnie bez wsparcia Waszyngtonu, ale to nieprawda. Ten projekt ma zasadnicze znaczenie dla inwestycji amerykańskich w regionie. Podobnie jest z polityką bezpieczeństwa. Amerykanie kierują się przede wszystkim swoim interesem narodowym, a nie sympatiami – mówi jeden z naszych rozmówców.
PiS był już karcony za zmiany wokół Trybunału Konstytucyjnego przez Baracka Obamę w czasie szczytu NATO w 2016 r., ale to nie wpłynęło na relacje polsko-amerykańskie i postanowienia tamtego spotkania, które wzmocniło wschodnią flankę sojuszu i miało kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa Polski. – To bzdura zakładać, że coś takiego może mieć miejsce w przyszłości, jeśli zmieni się administracja w Waszyngtonie – mówi rozmówca DGP.
W Warszawie słyszymy, że przewidywanie wyniku wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w tym momencie jest „naprawdę bardzo ryzykownym zajęciem”. Jeśli wygrałby Trump, to kwestia LGBT będąca dzisiaj przyczyną zgrzytów w relacjach polsko-amerykańskich będzie nadal problemem, ale podobnie jak teraz, będzie to jedna z niewielu kwestii, co do których zgadzamy się, że się nie zgadzamy.