Im mniej przekonujące zwycięstwo, tym większe ryzyko, że miejscem decydującej bitwy będzie sąd.
Wyniki z 99,98 proc. obwodów, którymi dysponowaliśmy w momencie oddawania tego artykułu do druku, wskazywały na znacznie większą różnicę między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim niż pierwsze badanie exit poll, w którym różnica wyniosła 0,8 pkt proc. Pełne dane PKW zwiększyły ten odstęp do 2,1 pkt proc. i 422 tys. głosów. Tegoroczna II tura była najbardziej wyrównanym wyścigiem o prezydenturę w historii Polski, choć rekordzista pozostał ten sam.
Dotychczas najmniejszy odstęp miał miejsce w 2015 r., gdy Duda pokonał Bronisława Komorowskiego różnicą 518 tys. głosów, oraz w 1995 r., kiedy Aleksander Kwaśniewski wyprzedził Lecha Wałęsę o 646 tys. głosów. W tym ostatnim przypadku skończyło się na rekordowej liczbie protestów wyborczych, choć ich powodem nie była niewielka różnica między kandydatami, ale podanie przez przedstawiciela lewicy nieprawdziwej informacji na temat wykształcenia.
/>
Na Starym Kontynencie, rozumianym w sensie politycznym, a nie geograficznym, najbliżej było na Cyprze w 1993 r. Kandydat centroprawicy Glafkos Kliridis wyprzedził urzędującego prezydenta Jeorjosa Wasiliu o 0,6 pkt albo 2176 głosów, choć po I turze tracił do niego 7,5 pkt. Na świecie niekwestionowany i chyba trudny do pobicia rekord odnotowała Republika Zielonego Przylądka. W 2001 r. Pedro Pires pokonał w dawnej portugalskiej kolonii Carlosa Veigę 12 głosami. Oba rezultaty zostały zaakceptowane przez przegranych.
Inna sytuacja miała miejsce w USA w 2000 r. Tamtejsze wybory prezydenckie ze względu na swoją specyfikę należy traktować jako 50 oddzielnych głosowań stanowych. Na Florydzie George W. Bush i Al Gore osiągnęli bliski rezultat i pogrążyli się w sporach sądowych. Głosy, oddawane poprzez maszynę dziurkującą, były przeliczane, analizowano każdą wątpliwą kartę, w której dziurkacz nie zrobił pełnego otworu. Efekt sporów był o tyle znaczący, że wynik z Florydy decydował o zwycięstwie w wyścigu o Biały Dom. Ostatecznie Bush wyprzedził demokratę o 537 głosów i to on został prezydentem. Pod względem liczby bezwzględnej jeszcze bliższy był wyścig o głosy elektorów stanu Maryland w 1832 r., gdzie Henry Clay wygrał z Andrew Jacksonem czterema głosami. Stan był wówczas podzielony na okręgi, więc Jacksonowi i tak przypadły trzy z ośmiu głosów elektorskich.
Na szczeblu regionalnym zdarzały się też remisy. W 1985 r. Bob Ives i Rosemary Varty zdobyli po 54 821 głosów w wyścigu o fotel parlamentarzysty australijskiego stanu Wiktoria. Zwycięstwo decydowało o tym, kto będzie miał większość w Radzie Ustawodawczej. Początkowo przyznano mandat Ivesowi, który wygrał losowanie. Później sprawa trafiła do sądu, który uznał, że 44 głosy zostały niepoprawnie uznane za nieważne i zarządził powtórzenie wyborów. Te zaś bez wątpliwości wygrała Varty, wyprzedzając Ivesa o 10,5 tys. głosów. W szwajcarskim kantonie Ticino, który wybierał posła do parlamentu federalnego, po remisie w 2011 r. zdecydowała loteria komputerowa, zaś w kanadyjskim Quebecu w 1994 r. zarządzono nowe wybory.
/>
Także w Polsce zdarzały się remisy w wyborach wójtów. W I turze, nawet jeśli startuje jedynie dwóch kandydatów, oznacza to rozpisanie II tury. Tak zdarzyło się w 2018 r. w gm. Bałtów (Świętokrzyskie), gdzie dwaj rywale zdobyli po 1012 głosów. Gdyby remis powtórzył się w II turze, wójtem zostałby ten, kto by wygrał w większej liczbie komisji obwodowych. Dopiero w przypadku remisu w tym kryterium decyduje losowanie. Tak się jednak nie stało, a w dogrywce wójt elekt zdobył o 99 głosów więcej. Polskie przepisy nie precyzują za to, jak należałoby postąpić, gdyby remis zanotowano w wyborach prezydenckich.