Nie otrzymaliśmy oficjalnej informacji o tym, że kierowcy autobusu, który w czwartek spadł z wiaduktu na trasie S8, w chwili wypadku był pod wpływem amfetaminy, ale jeśli ona się potwierdzi, to będziemy w szoku – powiedziała w piątek PAP Joanna Parzniewska rzeczniczka spółki Arriva.

Jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa, dwudziestokilkuletni kierowca autobusu, który w czwartek przebił barierki i spadł z wiaduktu na trasie S8 w chwili wypadku był pod wpływem amfetaminy. Według ustaleń PAP, śledczy mieli też znaleźć przy mężczyźnie narkotyki.

Joanna Parzniewska rzeczniczka prasowa Arriva Bus Transport Polska, do której należał autobus, komentując te doniesienia podkreśliła w rozmowie z PAP, że na razie są to nieoficjalne informacje. "Nie otrzymaliśmy oficjalnej informacji w tej sprawie, ale jeśli ona się potwierdzi, to będziemy w szoku" – przyznała w rozmowie z PAP.

Odnosząc się do procedur, jakimi poddawani są kierowcy autobusów zanim wyruszą na miasto prowadzić autobus miejski z pasażerami, Parzniewska zaznaczyła, że już samo zdobycie uprawnień kierowcy autobusu miejskiego jest bardzo wymagające.

Wyjaśniła, że poza zdobyciem prawa jazdy z uprawnieniami na prowadzenie autobusu, kierowca przechodzi również szereg szkoleń. Ponadto, przed przystąpieniem do pracy, kierowca musi dostarczyć odpowiednie badania lekarskie, zaświadczenia o niekaralności, a także przejść psychotesty.

Parzniewska powiedziała także, że nowi kierowcy otrzymują do pomocy osobę, która się nimi opiekuje. "Z nowym kierowcą jeździ osoba, która ma większe doświadczenie i ona patrzy, jak taki człowiek reaguje, jak sobie radzi w stresowych sytuacjach i wyłapuje wszystkie ewentualne uwagi" – zapewniła rzeczniczka spółki.

Ponadto, jak dodała, kierowca każdorazowo przed rozpoczęciem dnia pracy, zgłasza się do dyspozytora. "Jest to osoba, która wydaje kierowcy dokumenty autobusu" – wyjaśniła. "Dyspozytor widzi tę osobę, rozmawia z nią wydając jej dokumenty i w przypadku jakichkolwiek wątpliwości, dziwnego lub podejrzanego zachowania, jakichkolwiek niestandardowych reakcji, odsuwa kierowcę od prowadzenia pojazdu i podejmuje odpowiednie czynności" – powiedziała. Jak wskazała, dyspozytor może skierować na badania trzeźwości lub test.

"Jeśli chodzi o testy narkotykowe, tu jest inny mechanizm, ale jeśli jest podejrzenie – to oczywiście reagujemy" – zaznaczyła. Rzeczniczka spółki Arriva podkreśliła jednocześnie, że w autobusach są także alkolocki.

"W tym omawianym przypadku, jeśli te informacje się potwierdzą, to można z całą pewnością powiedzieć, że absolutnie nie było cienia jakiegokolwiek podejrzenia, że coś może być nie tak, zarówno w momencie, kiedy kierowca pobierał dokumenty w czasie rozmowy z dyspozytorem, jak i przez kilka godzin jego jazdy, aż do mementu wypadku" – zapewniła.

Przyznała także, że kierowca pracował w firmie od roku i nie miał żadnych kolizji, ani nagan. Jak dodała, w chwili obecnej spółka jest w stałym kontakcie z jego rodziną.

W czwartek w Warszawie doszło do wypadku autobusu miejskiego, który przebił barierki i spadł z wiaduktu na trasie S8. Bilans wypadku to jedna ofiara śmiertelna oraz 17 poszkodowanych, w tym cztery osoby ciężko ranne.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jak przekazała PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mirosława Chyr śledztwo dotyczy sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, której następstwem jest śmierć człowieka. "Jest to czyn zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 12" - podkreśliła prokurator.

Arriva jest jednym z kilku autobusowych przewoźników miejskich w Warszawie. Obok Miejskich Zakładów Autobusowych to przewoźnicy prywatni - właśnie Arriva, Mobilis, PKS Grodzisk i ITS Michalczewski. (PAP)

Autorka: Daria Kania