Opozycja krytykuje władze za bagatelizowanie zagrożenia, ale sama nie rezygnuje z prawyborów przed planowanymi na sierpień wyborami prezydenckimi.
Białoruś jest jedynym sąsiadem Polski, który nie wprowadził jeszcze poważnych ograniczeń w ramach walki z epidemią spowodowaną koronawirusem. Działania rządu mają charakter punktowy. Według stanu na wczoraj nad Świsłoczą potwierdzono 36 przypadków zakażenia.
Zamknięcie granic dla cudzoziemców ogłosili już wszyscy sąsiedzi Białorusi – Litwa, Łotwa, Polska, Ukraina, a wczoraj nawet Rosja, z którą Mińsk łączy struktura integracyjna o nazwie Państwo Związkowe. Oficjalnie władze białoruskie twierdzą, że żadnej informacji na ten temat nie otrzymały. – Nie mogę na razie powiedzieć niczego, jak będzie zamknięta granica, czym, dla kogo zamknięta, a dla kogo otwarta – mówił wczoraj rano przedstawiciel białoruskich pograniczników Anton Byczkouski.
Prezydent Alaksandr Łukaszenka gniewnie skomentował działania Moskwy. – Rosja cała płonie od koronawirusa, więc kto przed kim powinien się zamykać, to pytanie retoryczne – mówił wczoraj prezydent. Ostrzegł, że Mińsk może odpowiedzieć podobnymi krokami, a wówczas „tiry będą stać w kolejce aż do Kremla”. – Rosja podejmuje takie środki, jakie uznaje za stosowne – odpowiedział mu Dmitrij Pieskow, rzecznik Władimira Putina.
Białoruski prezydent nie uważa, by SARS-CoV-2 był poważnym zagrożeniem. – Świat zwariował przez tego koronawirusa. My podobne wirusy już przeżywaliśmy, przeżyjemy i tego. Były i groźniejsze – świński, ptasi, SARS – mówił Łukaszenka, choć jednocześnie przyznał, że epidemia rodzi poważne wyzwania w gospodarce i apelował, by ludzie „nie biegali po aptekach i nie wykupywali masek, odzieży ochronnej i jakichś lekarstw”. – Wiosną zawsze jest u nas jakaś zaraza, jak nie ta, to inna – komentował.
Podobne stanowisko prezentuje resort zdrowia, który odżegnuje się od pomysłu czasowego zamknięcia szkół. „Dzieci chorują znacznie rzadziej, a zgonów wśród nich nie było. Wiadomo też, że po zamknięciu przedszkoli i szkół dzieci, których rodzice pracują, raczej nie zostaną w domu. Najpewniej znajdą się pod opieką babć i dziadków, z którymi szczodrze podzielą się swoimi wirusami i mikrobami. A starsi ludzie są akurat grupą największego ryzyka” – pisało w niedzielę ministerstwo na swoim kanale w komunikatorze Telegram.
Władze reagują punktowo. Jedno z ognisk choroby ujawniono na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym, dokąd zawlókł ją student z Iranu. Na kwarantannę do państwowych ośrodków skierowano 240 studentów i wykładowców, którzy mieli z nim kontakt. Wczoraj niektóre wydziały kilku uczelni zawiesiły zajęcia dla studentów. Minister zdrowia Uładzimir Karanik w czwartek ograniczył też do 6 kwietnia możliwość organizacji imprez kulturalnych, sportowych i naukowych z udziałem gości z zagranicy.
Opozycja krytykuje władze za bagatelizowanie zagrożenia. „Nie ma żadnych przygotowań organizacyjnych i mobilizacji na wypadek wybuchu. Dlaczego? Bo on ma naród gdzieś!” – napisał o Łukaszence lider chadecji Pawieł Siewiaryniec na łamach „Biełorusskich Nowosti”. Jednocześnie opozycja nie zrezygnowała z prawyborów organizowanych w kolejnych miastach z udziałem swoich zwolenników. W weekend odbyły się one w Pińsku i Stolinie. Wczoraj Siewiaryniec wycofał się z wyścigu, który ma wyłonić wspólnego kandydata centroprawicy na sierpniowe wybory prezydenckie.