Prezydentura Joe Bidena nie będzie prostą kontynuacją prezydentury Obamy - powiedziała PAP Julie Smith, była doradczyni ds. bezpieczeństwa narodowego b. wiceprezydenta. Smith zaznaczyła, że Biden będzie kładł nacisk na obronę demokratycznych wartości.

Smith w środę brała udział w organizowanej w Warszawie przez German Marshall Fund i "Visegrad Insight" dyskusji na temat "Superwtorku" - serii prawyborów w amerykańskich stanach stanowiących kluczowy moment starań o nominację Partii Demokratycznej. Biden wygrał we wtorek głosowanie w 9 z 14 stanach i stał się faworytem wyścigu.

Odpowiadając na pytania PAP o wizję polityki zagranicznej Bidena, Smith oceniła, że jego poglądy na ten temat różnią się od poglądów Baracka Obamy, za którego kadencji Biden był wiceprezydentem.

"On nie będzie Obamą 2. Nie jest tajemnicą, że obaj różnili się w sprawach takich jak Libia, Afganistan, czy Syria. Biden nie zamierza też udawać, że świat się od tamtego czasu nie zmienił. W swoim programie zwraca uwagę na takie problemy jak sztuczna inteligencja czy zmiana klimatu, którą traktuje jako sprawę bezpieczeństwa narodowego" - powiedziała Smith.

Jak dodała, inną kluczową kwestią, na którą Biden zamierza położyć nacisk to obrona praworządności i demokratycznych wartości. W tym kontekście wymieniła przede wszystkim "wyzwania ze strony Rosji, Chin i Turcji".

Na sugestię uczestniczącego w dyskusji amerykanisty prof. Zbigniewa Lewickiego, że Biden będzie bardziej uległy wobec Rosji niż obecny prezydent, zareagowała śmiechem i pokiwała głową z niedowierzaniem.

Mówiąc o tym, jaka będzie polityka USA wobec Europy, jeśli dojdzie do zmiany warty w Waszyngtonie, ekspertka zapowiedziała znaczną zmianę podejścia.

"Nie będzie to może słodka sielanka, bo mamy swoje różnice i one nie znikną. Ale na pewno zobaczymy większy nacisk na to, by współpracować z sojusznikami Ameryki i aktywnie dbać o relacje transatlantyckie" - powiedziała Smith.

Odpowiadając na pytanie PAP, odniosła się także do wizji głównego konkurenta Bidena w wyścigu o nominację Demokratów, senatora Berniego Sandersa. Według niej, poglądy socjalisty z Vermont na temat dyplomacji są wielką niewiadomą.

"Sanders jest w obszarze polityki zagranicznej bardzo nieprzewidywalny. Ma niewielki zespół doradców, jego główny doradca to Matt Duss, który wyraża ostre i czasem oryginalne poglądy na Twitterze. Ale jego poglądy różnią się od Berniego, więc jaki będzie rezultat dopiero okaże się później. Zwłaszcza, że polityka zagraniczna nie będzie miała grała dużej roli w kampanii wyborczej" - oceniła Smith.

Po tym, jak we wtorek Biden wyszedł na prowadzenie pod względem liczby zadeklarowanych delegatów, stał się faworytem do uzyskania nominacji Demokratów. To wszystko mimo faktu, że jeszcze tydzień temu murowanym faworytem wydawał się być Sanders, a niektórzy amerykańscy publicyści ogłaszali kampanię Bidena "martwą". Zdaniem Smith, wszystko zmieniło jego zwycięstwo w prawyborach Karolinie Południowej oraz udzielone mu poparcie ze strony polityków umiarkowanego skrzydła Demokratów.

Jak dodała ekspertka wspierająca Bidena, na korzyść byłego wiceprezydenta zadziała teraz też fakt, że w środę z wyścigu o nominację wycofał się były mer Nowego Jorku, miliarder Michael Bloomberg.

Biznesmen wydał na swoją kampanię rekordową kwotę ponad 600 milionów dolarów. Według Smith, przeznaczy jeszcze więcej pieniędzy, by kandydat Demokratów pokonał w listopadzie Donalda Trumpa.

"Prezydent Trump ma się czego obawiać" - zapewniła.

Innego zdania był prof. Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW). Ekspert stwierdził, że porażka Bloomberga oznacza, że Donald Trump "właśnie wygrał wybory".

"Bloomberg był jedynym kandydatem, który mógł się postawić Trumpowi. A to dlatego, że obaj mają podobny nowojorski charakter i tylko Bloomber byłby w stanie odpowiedzieć na nieczyste zagrania Trumpa w podobny sposób" - ocenił Lewicki. Jak dodał, Biden jest w jego ocenie "kandydatem z recyklingu", który nie będzie w stanie dorównać obecnemu prezydentowi w kampanii wyborczej. (PAP)

Oskar Górzyński