Europejczycy w rozgrywce o Trypolis dali się zepchnąć do roli aktorów drugoplanowych.
Po ponad ośmiu latach chaosu o kontrolę nad Libią walczą dwie główne siły. Uznawany przez świat Rząd Zgody Narodowej Fajiza as-Saradża z siedzibą w Trypolisie i kontrolujące większą część kraju, w tym liczne pola roponośne, oddziały marszałka Chalify Haftara, wierne parlamentowi z siedzibą w Tobruku. Pierwszych wspierają siły tureckie, drugich – rosyjscy najemnicy z grupy Wagnera. Ostatnio jednak Ankara i Moskwa postanowiły się porozumieć co do podziału politycznych i gospodarczych wpływów w Libii.
Rozmowy pokojowe mają zostać zorganizowane w najbliższą niedzielę w Berlinie. Tak przynajmniej zapowiadali po sobotnim spotkaniu w Moskwie kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Rosji Władimir Putin. RFN zależy na stabilizacji Libii, ponieważ od siły jej rządu centralnego zależy walka z nielegalną imigracją z Afryki Subsaharyjskiej. Przez Libię prowadzi jeden z głównych szlaków przerzutu ludzi do Włoch i reszty Unii Europejskiej. Premier Włoch Giuseppe Conte będzie drugim po Merkel najważniejszym unijnym uczestnikiem berlińskiego wydarzenia.
Kilka dni przed wizytą Merkel Putin rozmawiał z przywódcą Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem, a tuż po rozmowach z kanclerz zreferował mu ich treść w rozmowie telefonicznej. Prezydenci Rosji i Turcji wspólnie wezwali zwaśnione strony do zawieszenia broni – od dziewięciu miesięcy siły Haftara prą do zdobycia Trypolisu. W stolicy mieszka co trzeci Libijczyk i jej przejęcie z rąk as-Saradża mogłoby oznaczać definitywne zwycięstwo Haftara.
Marszałka poza Rosją popiera Egipt, a także prozachodnie państwa arabskie, jak Arabia Saudyjska, Jordania i Zjednoczone Emiraty Arabskie, oraz – ostrożniej – Francja. As-Saradża – Turcja, Katar i Włochy. Ale choć każda ze stron cieszy się poparciem kogoś z zewnętrznych graczy, nie da się ich uznać za marionetki Moskwy i Ankary. Zwłaszcza Haftar niechętnie patrzy na zawieszenie broni, skoro dostrzegł możliwość rozstrzygnięcia konfliktu własnym zwycięstwem. 6 stycznia zajął portową Syrtę, a jego oddziały zbliżyły się do stolicy na 15 km.
Rozejm, do którego wezwali Erdoğan i Putin, miał wejść w życie 12 stycznia o północy. Po kilku godzinach zaczęło jednak znów dochodzić do wymiany ognia. We wtorek Haftar po ośmiu godzinach negocjacji z as-Saradżem – obaj liderzy przyjechali na nie do Moskwy, choć nie spotkali się tête-à-tête i rozmawiali przez pośredników – odmówił podpisania dokumentu o zawieszeniu broni i wrócił do Libii. Wspierająca Haf tara telewizja Al-Arabija podała, że przyczyną było nieuwzględnienie w dokumencie postulatu wycofania wojsk tureckich z obszarów kontrolowanych przez Rząd Zgody Narodowej.
„Middle East Eye” cytuje tureckiego urzędnika, który powiedział, że piłka leży po stronie Rosji, bo Ankarze udało się przekonać as-Saradża do podpisania porozumienia, a Moskwie Haftara – nie. – Jeśli ataki na legalny rząd nie zostaną powstrzymane, nie cofniemy się przed udzieleniem lekcji Haftarowi – ostrzegł Erdoğan. Rosjanie podali zaś, że marszałek nie zrezygnował z podpisania rozejmu, a jedynie poprosił o dwa dodatkowe dni na konsultacje z doradcami. Do końca tygodnia dowiemy się, czy to prawda.
– Ten wzór się powtarza. Rosja i inne potęgi regionalne grają z nami na naszym własnym podwórku. A Europejczycy mogą reagować jedynie cytowaniem przepisów prawa międzynarodowego. To nie najlepiej rokująca polityka, jeśli chce się mieć wpływ na najbliższe sąsiedztwo – komentuje w rozmowie z „Financial Times” Kristina Kausch z brukselskiego biura German Marshall Fund. – Rosja idzie w tym konflikcie va banque – cytuje „New York Times” libijskiego generała Usamę al-Dżuwaliego, walczącego po stronie rządu as-Saradża.
Chaos w Libii trwa od 2011 r. Najpierw trwająca przez osiem miesięcy rewolucja, będąca częścią arabskiej wiosny, doprowadziła do obalenia rządzącego od 1969 r. pułkownika Mu’ammara al-Kaddafiego. Starcia o niższej intensywności trwały także później, jednak wojna domowa na dobre wybuchła po wyborach parlamentarnych w 2014 r. Islamiści nie uznali wówczas zwycięstwa popieranej przez Haftara koalicji nacjonalistów z liberałami. Wybrany parlament przeniósł się do Tobruku.
Z kolei gabinet as-Saradża powstał w 2016 r. w następstwie wysiłków pokojowych wspólnoty międzynarodowej. Rząd Zgody Narodowej miał pogodzić walczące strony, jednak ostatecznie Haftar odmówił jego uznania. W upadłym kraju działają też grupy niezależne od obu głównych stron, przede wszystkim plemienne bojówki berberyjskie. Wcześniej były wśród nich także komórki samozwańczego Państwa Islamskiego (jego libijski przywódca Abu Nabil al-Anbari zginął w amerykańskim nalocie w 2015 r.), pokonane przez oddziały Haftara w 2018 r. Konflikt kosztował życie kilkunastu tysięcy Libijczyków.
Przez ten kraj idzie jeden z głównych szlaków przerzutu ludzi na teren UE