Miniony tydzień był trudny dla Donalda Trumpa. Była ambasador USA w Kijowie zeznała w Kongresie przeciwko prezydentowi. Zaś jego były doradca został uznany za winnego m.in. utrudniania działania wymiaru sprawiedliwości.
W Kongresie trwają otwarte przesłuchania świadków w związku z toczącą się procedurą postawienia prezydenta w stan oskarżenia. W piątek zeznania przed komisją ds. wywiadu Izby Reprezentantów złożyła osoba, na którą czekały media i cały polityczny establishment: była ambasadorka USA w Kijowie Marie Yovanovitch. Ta ceniona po obydwu stronach politycznego sporu dyplomatka z 33-letnim stażem w służbie zagranicznej została przez Trumpa zwolniona wiosną po tym, jak naraziła się prezydenckiemu consigliere Rudy’emu Giulianiemu oraz prowadzącemu swoją własną ostrą grę prokuratorowi generalnemu Ukrainy Jurijowi Łucence.
Yovanovitch oświadczyła przed kongresmenami, że ten ostatni rozpowszechniał na jej temat fałszywe informacje, jakoby miała mu wręczyć listę ukraińskich obywateli, których prokuratura w Kijowie nie powinna ścigać. Łucenko podobno opowiadał też, że amerykańska ambasadorka w prywatnych rozmowach szydzi z Donalda Trumpa.
Na początku kwietnia w prawicowych mediach w USA zaczęła się nagonka na ambasadorkę. Pierwszy publicznie zaatakował ją Sean Hannity z Fox News, oskarżając o brak patriotyzmu. Pod koniec miesiąca, kilka dni po zwycięstwie w wyborach Wołodymyra Zełenskiego, Yovanovitch dostała telefon z amerykańskiego MSZ – poinformowano ją, że została zwolniona i ma wrócić do Ameryki pierwszym dostępnym samolotem. Komentatorzy zwrócili uwagę na kilka tropów wskazujących, że administracja Trumpa chciała się pilnie pozbyć ambasadorki i zastąpić ją kimś, kogo można będzie kontrolować i kto wymusi na ekipie Zełenskiego dostarczenie Amerykanom materiałów obciążających rywala Trumpa w nadchodzących wyborach Joe Bidena oraz jego syna Huntera.
Donald Trump poniósł jeszcze jedną porażkę. Także w piątek znany lobbysta i doradca prezydenta Roger Stone, oskarżony m.in. o składanie fałszywych zeznań w Kongresie, nakłanianie świadków do krzywoprzysięstwa oraz utrudnianie działania wymiaru sprawiedliwości, został uznany za winnego zarzucanych mu czynów. Tak kończy się kariera jednego z najbardziej wpływowych w Ameryce od ponad 40 lat macherów politycznych, który specjalizował się w szukaniu kwitów na przeciwników republikańskich kandydatów, dla których pracował.
Ława przysięgłych uznała Stone’a za winnego, ale sędzia federalna Amy Berman Jackson nie przychyliła się do wniosku prokuratorów, by pozostał w areszcie do ogłoszenia wyroku 6 lutego 2020 r. Grozi mu do 20 lat więzienia.
Lobbystę podejrzewa się też o odgrywanie kluczowej roli w upublicznieniu e-maili Hillary Clinton i innych polityków Partii Demokratycznej przed wyborami prezydenckimi trzy lata temu, w których była pierwsza dama przegrała z Trumpem. Stone’a zbowiązuje teraz zakaz komentowania swojej sprawy w mediach. Doradca prezydenta został zatrzymany w styczniu, po czym zwolniono go z aresztu za kaucją. Już wtedy sąd zakazał mu zabierania publicznie głosu na temat dotyczącego go postępowania. Bezpośrednim powodem tej decyzji było to, że Stone umieścił wówczas w mediach społecznościowych zdjęcie zajmującej się sprawą sędzi na tle celownika, co odebrano jako groźbę wobec wymiaru sprawiedliwości.
O ile z formalnoprawnego punktu widzenia sprawa Stone’a nie ma nic wspólnego z procedurą impeachmentu, o tyle trzeba pamiętać, że podjęta przez demokratów procedura postawienia prezydenta w stan oskarżenia jest wydarzeniem politycznym i teraz wszystkie wątki obciążające Donalda Trumpa są opozycji na rękę.