Deklaracja Donalda Tuska o tym, że nie wystartuje, wyjaśniła część opozycyjnej układanki w sprawie wyborów prezydenckich.
To istotne zwłaszcza dla Koalicji Obywatelskiej, której kalendarz wyborczy musiał brać pod uwagę plany Tuska. – Dobrze, że podjął decyzję, że nie startuje. Gdybyśmy czekali do grudnia, to potem o każdym można byłoby mówić, że jest z łapanki – mówi Katarzyna Lubnauer z KO. W kierownictwie Platformy trwa dyskusja, jak wyłonić pretendenta do fotela prezydenta. Lider Grzegorz Schetyna proponuje wewnętrzne prawybory. W takim przypadku mogłaby się pojawić cała plejada kandydatów, oprócz Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, Bartosz Arłukowicz, Radosław Sikorski czy Aleksandra Dulkiewicz. Cały czas brany jest także pod uwagę start prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Ta kwestia była omawiana na ostatnim zarządzie PO, ale jak na razie nie uzyskała większości i taki scenariusz jest coraz bardziej wątpliwy. – Tradycyjna forma prawyborów prezydenckich z kampanią wewnętrzną dziś wydaje się niemożliwa ze względu na czas – mówi Marcin Kierwiński. Jego zdaniem rozkręcenie wewnętrznego mechanizmu rywalizacji i konwencji trwałoby za długo, a czas goni. To pokazuje, że szanse na prawybory w KO czy PO maleją. Tym bardziej że za wątpliwościami wobec takiej metody wyboru kandydata stoją jeszcze inne motywy: wewnętrzna rywalizacja może odsunąć na dalszy plan próby rozliczeń po wyborach. – Do tego ostry spór o personalia może mieć dla nas złe skutki: inni będą wystawiać kandydatów, a my się kłócić – mówi polityk PO.
Szanse na prawybory maleją z godziny na godzinę, a piątkowy zarząd PO musi podjąć decyzję, co z kandydatem na prezydenta. Z naszych rozmów wynika, że możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy formalny, w którym kandydata wskazuje Rada Krajowa PO. – Ale to może prowadzić do dyskusji o przywództwie, więc Grzegorz może chcieć tego uniknąć – mówi polityk PO. Inne scenariusze zakładają zorganizowanie konwencji Koalicji Obywatelskiej, która zatwierdziłaby kandydata przez aklamację. Statut partii nie wymienia szczegółowo, które z ciał ma kompetencje, by wskazywać pretendenta w wyborach prezydenckich, choć w przypadku wyborów parlamentarnych czy europejskich zatwierdzanie list to zadanie Rady Krajowej. Władze PO mają więc w tej kwestii swobodę.
W tle dyskusji o tym, kto ma być kandydatem KO, trwa wewnętrzny spór dotyczący możliwych zmian na szczytach partii. Część polityków PO uważa, że lider może wykorzystać dyskusje o wyborach prezydenckich do odsunięcia wyborów na szefa partii. – Na zarządzie zgody na to nie będzie – zapewnia polityk KO.
Na pewno Koalicja jest zdeterminowana, by wystawić własnego kandydata, nie zgodzi sie na pomysł PSL urządzenia prawyborów w opozycji. Politycy PO podkreślają, że gdyby się one odbyły i nie wygrałby ich kandydat, miałoby to fatalny wpływ na partię.
– Nie możemy sobie na to pozwolić – mówi polityk Platformy. Inny dodaje, że osłabiłoby to szansę jakiegokolwiek kandydata opozycji w II turze. – Trudno sobie wyobrazić mobilizację naszych struktur czy wyborców, gdyby mieli pracować w I turze na rzecz kandydata innego ugrupowania. To pierwsza tura jest rodzajem prawyborów na opozycji – podkreśla polityk. – Poza tym, dlaczego Polacy mieliby wybierać między jednym Andrzejem Dudą a drugim, czyli Kosiniakiem-Kamyszem? Potrzebny jest kandydat bardziej odmienny od obecnego prezydenta, a nie kolejny konserwatysta – przekonuje jeden z polityków KO.
Osobną sprawą są szanse kandydata KO w starciu z Andrzejem Dudą. – Obecnie jest jedna zadeklarowana i chętna osoba, to Małgorzata Kidawa-Błońska. Dobrze zrobiła, że zgłosiła swoją kandydaturę – podkreśla Katarzyna Lubanuer. Jej zdaniem Kidawa może się odwoływać do szerokiego grona wyborców – od centrowych po lewicowych.
Zdaniem Marcina Dumy, szefa IBRiS, firmy przeprowadzającej sondaże, większe szanse miałby Rafał Trzaskowski jako młodszy kandydat, zbliżony wiekiem do Dudy. – Z kolei tacy kandydaci jak Radosław Sikorski czy Bartosz Arłukowicz mają wady Tuska, to znaczy mobilizują wyborców PiS i łatwo im wyciągnąć różne rzeczy z przeszłości – wyjaśnia polityk KO.
Wewnętrzna dynamika w PO wskazuje, że im bardziej maleją szanse na prawybory, tym bardziej rosną szanse Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, że zostanie wskazana jako konkurentka Andrzeja Dudy.
Z ramienia PSL o fotel prezydenta ubiegać się będzie Władysław Kosiniak-Kamysz. Ludowcy zabiegają teraz o prawybory w opozycji, co miałoby mu utorować szanse na drugą turę. Ale to możliwe w zasadzie tylko wtedy, gdyby stał się także kandydatem KO. – A na to nie ma szans, bo ludzie pamiętają mu rozbicie Koalicji Europejskiej. Może i miałby największe szanse z opozycji w drugiej turze, ale paradoks polega na tym, że trudno mu do niej wejść, bo więcej zbierze kandydat KO – mówi polityk.
Lewica wybierze kandydata 14 grudnia. – To ma być osoba, która będzie w stanie zawalczyć o drugą turę i pomoże budować pozycję całej formacji, także w kontekście wyborów parlamentarnych w 2023 r. i osiągnięcie stabilnego poziomu powyżej 15 proc. poparcia – mówi działacz Wiosny Dariusz Standerski. Lewica nie będzie przeprowadzać prawyborów. Aby zmaksymalizować efekt prowadzi badania i sprawdza, który z kandydatów może wziąć najwięcej głosów. Pod tym kątem będzie dokonywany wybór przez trzy tworzące ją ugrupowania. Jeszcze niedawno pewniakiem był Robert Biedroń (sam zasugerował w mediach społecznościowych możliwość startu), teraz jako drugi możliwy kandydat wspominany jest Adrian Zandberg. – Zapewne postawią na Biedronia, dla niego to szansa na przypomnienie się w polityce krajowej. W kampanii wprawdzie brał udział, ale nie walczył o mandat – mówi nam polityk KO.
Z powodu wysokiej frekwencji nowy prezydent, by wygrać wybory, może potrzebować ponad 9 mln głosów (Andrzej Duda w 2015 r. otrzymał 8,6 mln głosów). To oznacza, że będzie musiał odwoływać się do bardzo szerokiego i zróżnicowanego grona wyborców.