Bez zapowiedzi przyjazdu Donalda Trumpa wczorajsze uroczystości zostałyby uznane za sukces PiS.
Amerykański wiceprezydent Mike Pence ma dziś rozmawiać z Andrzejem Dudą w cztery oczy. Odbędzie się też spotkanie plenarne z amerykańską delegacją oraz wspólna konferencja prasowa. Ale nieobecność Donalda Trumpa w Polsce oznacza, że liczba ważnych deklaracji czy umów polsko-amerykańskich, jakie miały być podpisane, znacząco się zmniejszyła.
Do końca ważyły się losy tej kluczowej, dotyczącej budowy w Polsce sieci 5G, na której szczególnie zależało Amerykanom. Choć jej praktycznym efektem ma być wyłączenie chińskiego Huaweia, to jak wynika z naszych informacji, w wynegocjowanym dokumencie nie ma bezpośrednich odniesień do Chin. Deklaracja odwołuje się do tzw. kryteriów praskich, które mówią o warunkach bezpiecznego budowania takich sieci, w tym unikaniu ryzyka wywierania przez państwa trzecie wpływu na firmy budujące 5G. Polski rząd szykuje się do opracowania warunków wyboru firm, które zajmą się tym w Polsce. W grze jest szwedzki Ericsson i właśnie firmy amerykańskie.
Odwołana wizyta amerykańskiego prezydenta oznacza, że nie dojdzie dzisiaj do podpisania deklaracji obronnej, która doprecyzowuje ustalenia prezydentów Polski i USA z czerwca, bo prezydent Donald Trump zastrzegł, że sam chce ją podpisać. Doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa John Bolton mówił w piątek w Warszawie, że chociaż niepodpisana, deklaracja już działa. – Realizujemy ten plan, a w najbliższym czasie zostanie ona sfinalizowana – zapowiedział.
Nie będzie również przełomu w sprawie wiz. – Niczego wiążącego wiceprezydent Pence nie będzie mógł powiedzieć w Warszawie. Mamy nadzieję, że gdy dojdzie do wizyty prezydenta Trumpa, będziemy już mieli pełny obraz w sprawach wiz – mówi DGP szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy Krzysztof Szczerski.
Kluczowy w tej sprawie jest procent odmów. By zniesiono obowiązek wizowy, ich odsetek w roku liczonym od października do września nie może przekroczyć 3 proc. Jeśli Trump przyjedzie po 30 września, będzie już wiadomo, czy Polacy spełniają formalne wymogi i nic nie będzie stało na przeszkodzie, by amerykański przywódca zapowiedział zniesienie wiz.
Obie strony w ciągu tygodnia mają ustalić nowy termin przyjazdu Trumpa. Wszystko jednak zależy od tego, co wydarzy się na Florydzie, w którą ma uderzyć huragan Dorian. – Jeśli administracja będzie musiała zająć się skutkami kataklizmu, to wyznaczenie nowego terminu może się opóźnić – podkreśla Szczerski. Powstaje pytanie, czy do wizyty Trumpa w Polsce może w ogóle nie dojść w tym roku. – Nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej. Oczywiście w polityce wszystko jest możliwe, ale deklaracje ze strony Amerykanów są jasne – podkreśla.
Zgodnie z kalendarzem Trumpa jego najbliższy przyjazd do Europy jest planowany na grudzień, gdy dojdzie do spotkania przywódców państw NATO w Londynie. – Od Amerykanów usłyszeliśmy jednak, że grudzień to byłoby za późno – mówi Szczerski. – Przygotowania do wizyty dzisiaj były w pełni zaawansowane, od dwóch tygodni w Warszawie były ekipy i sprzęt. To nie jest tak, że oni od początku planowali odwołać wizytę i czekali na pretekst, by to zrobić. Wszystko było przygotowane. Tym razem to wypadek losowy – przekonuje.
Podpisana została już deklaracja dotycząca bezpieczeństwa energetycznego, której celem jest zapewnienie dostaw amerykańskiego LNG z Polski na Ukrainę. To wymaga jednak rozbudowy interkonektora między oboma krajami, by było możliwe zwiększenie dostaw z 1,5 mld do 6 mld m sześc. Ma to nastąpić do 2021 r. Na pewno jednak dla PiS absencja Trumpa jest sporym ciosem. – Gdyby jego przyjazd nie był zapowiadany, to przebieg wczorajszych uroczystości i lista gości zostałyby uznane za bezdyskusyjny sukces – podkreśla polityk PiS.
Łącznie na obchodach były delegacje z 40 krajów, z czego 20 na wysokim szczeblu. Także rozmowy z innymi politykami obozu władzy wskazują, że Trump miał być dla PiS kolejnym milowym krokiem w kampanii. – To podwójny cios. Cały sierpień mamy w plecy. Najpierw sprawa lotów Marka Kuchcińskiego, teraz kłopoty w resorcie Zbigniewa Ziobry. Oczekiwaliśmy zmiany – mówi nam rozmówca z rządu. Wizyta Trumpa, podczas której lider supermocarstwa miał zapowiedzieć zniesienie wiz, miała ustawić ostatnie sześć tygodni kampanii i dać PiS polityczną inicjatywę. Zamiast tego politycy PiS musieli się tłumaczyć, że jej odwołanie nie oznacza lekceważenia Polski.