Premier Mateusz Morawiecki ma rozmawiać dzisiaj z Ursulą von der Leyen nie tylko o tece, ale także o budżecie i klimacie – najbardziej palących dla rządu sprawach.
Naturalnym tematem do rozmowy nowej przewodniczącej KE z szefem polskiego rządu w Warszawie jest teka komisarza dla Polaka. Kluczowe jest to, jakie portfolio Polska dostanie i kto pojedzie do Brukseli nad nim pracować.
Co do personaliów sytuacja zaczyna się wyjaśniać. – W czwartek, gdy pani von der Leyen będzie w Polsce, wybieram się do Poznania, by zaprezentować jedną atrakcyjną inwestycję. Mój plan na najbliższe tygodnie nazywa się „Poznań”, a jeśli wyborcy mi zaufają, to na najbliższe lata. Nie wybieram się do Komisji Europejskiej, mam zamiar reprezentować Poznań w parlamencie krajowym – mówi DGP Jadwiga Emilewicz, wymieniana jako jedna z propozycji polskiego rządu na nową komisarz w Brukseli. Z nieoficjalnych informacji wynika, że reszcie stawki przewodzi Krzysztof Szczerski.
To druga zagraniczna podróż Ursuli von der Leyen jako nowej szefowej Komisji Europejskiej. Pierwszy był Paryż, kolejny będzie Zagrzeb. Ta marszruta jest odczytywana jako spłata długów wobec tych sił, które umożliwiły Niemce drogę na szczyt Komisji. – Paryż utrącił Webera, Warszawa z innymi Timmermansa, a Chorwacja razem z Łotwą i Irlandią upomniały się w EPL o wybór szefa Komisji z legitymacją tej partii – zauważa polityk PiS. Dlatego Warszawa liczy na przychylność nowej szefowej Komisji w ważnych dla siebie kwestiach.
Otoczenie premiera zapewnia, że to nie personalia będą głównym tematem rozmów. Dla rządu wizyta szefowej KE, która układa właśnie agendę tego ciała na kolejne pięć lat, to idealny moment, by wyłożyć poglądy na priorytetowe kwestie.
Wśród nich jest budżet na kolejną siedmiolatkę po 2020 r. Już projekt budżetu przygotowany przez obecną Komisję zakłada cięcia w funduszach na rozwój regionów o 23 proc. Warszawa obawia się dalszej redukcji i chce się przed nimi zabezpieczyć. Do tego dochodzi uwarunkowanie eurofunduszy przestrzeganiem praworządności. W odróżnieniu od powiązania funduszy z przyjmowaniem migrantów, co jest luźnym pomysłem sugerowanym przez część stolic (o tym piszemy w tekście obok), projekt rozporządzenia w sprawie praworządności został już przygotowany przez KE i trwają nad nim prace. Rząd deklaruje, że nie jest przeciwny samej warunkowości, diabeł tkwi jednak w szczegółach. Warszawa, powołując się na opinię służb prawnych Rady UE, podkreśla, że obecne rozwiązania są nietraktatowe i mogą być używane arbitralnie. Polsce podoba się jednak rozwiązanie sugerowane przez von der Leyen, aby ocena praworządności była przeprowadzana wobec wszystkich krajów w oparciu o twarde kryteria. Od tych ocen uzależniona byłaby decyzja o zakręceniu kurka z unijnymi funduszami.
Druga paląca kwestia to klimat. Niedawno rękoma Warszawy i innych krajów naszego regionu zostały zablokowane konkluzje unijnego szczytu, które mówiły o osiągnięciu neutralności klimatycznej przez UE w 2050 r. Polska nie kwestionuje celu, chciałaby jednak, by wskazać drogę jego osiągnięcia. Środkiem do tego ma być Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. Mówiła o nim von der Leyen. Proponuje go też polski rząd. Taki fundusz miałby wspierać państwa członkowskie m.in. w odchodzeniu od węgla. Miałby oferować pieniądze na zmianę modelu energetycznego na poziomie lokalnym i krajowym, ale także wspierać przechodzenie do gospodarki niskoemisyjnej czy pozwalać na minimalizowanie skutków społecznych transformacji energetycznej. Rząd liczy, że te pieniądze będą mogły być użyte na rozbudowę OZE, a nawet wsparcie dla energetyki jądrowej. Dla Polski poważne zyski z takiego funduszu mogłyby być rekompensatą za cięcia w unijnym budżecie.
Ważną kwestią w relacjach na linii Warszawa – Bruksela jest praworządność, choć rząd Mateusza Morawieckiego nie chce głośno podnosić tej kwestii. Obecna Komisja szykuje wniosek do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. Może go złożyć jeszcze przed zakończeniem kadencji. Polski rząd widzi to tak: Frans Timmermans chce odegrać się za utrącenie jego kandydatury na szefa KE. W Brukseli słyszymy jednak, że możliwy jest ukłon von der Leyen w stronę Warszawy. – Może wymóc na tej Komisji, by wstrzymała się z kierowaniem skargi i poczekała na powołanie nowej – mówi unijny dyplomata. Timmermans ma być jej członkiem, ale nie wiadomo, czy będzie odpowiedzialny za praworządność.