Rządy w Wielkiej Brytanii obejmie dzisiaj nowy premier. W spadku po Theresie May otrzymuje wyjątkowo trudne zadanie – dokończenie brexitu.
Polityk porównał kiedyś szanse na to, że zostanie premierem do prawdopodobieństwa odnalezienia Elvisa Presleya na Marsie. To zresztą powracający żart w jego wypowiedziach; jeszcze siedem lat temu żartował, że wyprowadzka pod Downing Street 10 grozi mu niewiele bardziej od śmierci przez dekapitację za pomocą frisbee lub oślepienie korkiem od szampana. Teraz słowa te niewiele znaczą, bo jutro obejmie stery jednej z największych gospodarek na świecie i jednego z nielicznych mocarstw atomowych, a także zamieszka pod tym londyńskim adresem.
– Wszystkim wątpiącym pragnę powiedzieć: stary, jeszcze rozkręcimy ten kraj. Dokończymy brexit z upływem października. I wszyscy skorzystamy z możliwości, jakie nam to przyniesie w duchu „damy radę” – mówił wczoraj nowy przewodniczący Partii Konserwatywnej, a zarazem przyszły premier.
W korespondencyjnym głosowaniu, w którym wzięło udział prawie 90 proc. członków ugrupowania, Johnson otrzymał dwie trzecie głosów. Reszta przypadła jego rywalowi, Jeremy’emu Huntowi, obecnemu szefowi dyplomacji.
Przekazanie steru władzy w Wielkiej Brytanii wiąże się z wizytami lokatorów (zarówno odchodzącego, jak i przyszłego) domu przy Downing Street 10 w Pałacu Buckingham. Około godz. 3 po południu królowa Elżbieta II przyjmie rezygnację Theresy May z najwyższego urzędu w Zjednoczonym Królestwie. Około godziny później misję stworzenia nowego rządu monarchini powierzy Borisowi Johnsonowi.
Około piątej nowy premier po raz pierwszy wystąpi publicznie z przemówieniem, stojąc już przed charakterystycznymi czarnymi drzwiami premierowskiej rezydencji. Przekazanie władzy, zwłaszcza w obrębie tej samej partii w Wielkiej Brytanii, to błyskawiczna sprawa: już jutro odbędzie się posiedzenie nowego rządu, nawet jeśli Johnson nie zdąży uzupełnić do tej pory składu całego gabinetu.
Nowy premier będzie miał kilka stanowisk do rozdania, bo niektórzy współpracownicy Theresy May – w tym przede wszystkim kanclerz Philip Hammond, czyli minister finansów – już zapowiedzieli, że z Johnsonem pracować nie będą. Prawdopodobnie złożą dymisję na ręce nowego szefa rządu jeszcze dziś.
Także dziś wieczorem Johnson otrzyma kody atomowe oraz napisze cztery tzw. listy ostateczne – zestaw instrukcji do kapitanów czterech łodzi podwodnych uzbrojonych w rakiety z głowicami jądrowymi. Listy te określają, co dany oficer ma zrobić na wypadek, jeśli rząd Zjednoczonego Królestwa zostanie całkowicie zniszczony. Listy przechowywane są w specjalnych sejfach na pokładzie okrętów podwodnych klasy Vanguard i ich treść nigdy nie jest znana publicznie; po zmianie na stanowisku premiera stare instrukcje są po prostu niszczone.
Bez wątpienia najpoważniejszym zadaniem, przed którym stoi Johnson, jest brexit. Trudność polega nie tylko na tym, że polityk musi to zrobić we współpracy z tym samym, podzielonym parlamentem, z którym nie mogła się dogadać premier Theresa May. Johnson ma jeszcze ten problem, że niedługo konserwatyści mogą stracić parę mandatów w Izbie Gmin na skutek wyborów uzupełniających w kilku okręgach. To jeszcze bardziej uzależni ich od wspierających rząd unionistów z Irlandii Północnej. Co więcej, Johnson ma silną opozycję wewnątrz partii, która w głosowaniu nad wotum nieufności – jeśli opozycja tego zażąda – może odmówić mu posłuszeństwa i doprowadzić do upadku rządu, a w konsekwencji do przyspieszonych wyborów.