Tygodnik "Sieci" podał w poniedziałek, że na próbkach pobranych z wraku Tu-154M, przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. laboratorium podległemu brytyjskiemu ministerstwu obrony, odkryto ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych, w tym trotylu.
Dr Nowaczyk powiedział wtorkowej "GPC", że spodziewał się takiego wyniku. "Bardzo dokładnie prześledziliśmy protokoły badań szczątków rządowego Tupolewa przeprowadzonych przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne Policji (CLKP) i te wyniki dowodziły nieprawdziwości wniosków, które wyciągnięto z tych badań" - dodał.
Przypomniał, że "badania te zostały przeprowadzone na próbkach pobranych w 2013 r., ponieważ w trakcie pobytu w Smoleńsku w 2012 r. nie pobrano próbek do dalszych analiz". "We wnioskach pominięto istotne informacje wskazujące na obecność materiałów wybuchowych. Teraz badania wykonane przez ekspertów z Anglii na tych samych próbkach potwierdziły, że nasze wcześniejsze ustalenia, przesłane prokuraturze w czerwcu ub.r., były słuszne" - ocenił wiceprzewodniczący rządowej podkomisji.
Nowaczyk został też zapytany kiedy można się spodziewać raportu końcowego na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wyraził nadzieję, że prace nad raportem zostaną zakończone przed końcem tego roku. "Cały czas prowadzimy badania, analizujemy kolejne dowody, przeprowadzamy eksperymenty. Zależy to również od tempa pracy wspomagających nas ekspertów zagranicznych z wielu krajów, w tym szczególnie z ośrodka NIAR w USA" - wyjaśnił Nowaczyk.
Zapewnił, że jak na razie prace idą zgodnie z harmonogramem. "Właśnie finalizujemy prace nad analizą obrażeń ciał ofiar tej katastrofy. To jest rzecz, której nigdy nie zrobiono" - dodał.