Brexit, kryzys migracyjny i wyborcze ambicje eurosceptyków sprawiły, że na całym kontynencie kampanii do Parlamentu Europejskiego towarzyszą gorące dyskusje
Kampania przed majowymi wyborami do PE zbiega się z ostatnimi tygodniami dzielącymi Wielką Brytanię od wyjścia z Unii. W postaci brexitu Wspólnota otrzymała darmową kampanię promocyjną, ponieważ media nieustannie analizują potencjalne skutki opuszczenia europejskiego rynku przez Zjednoczone Królestwo, oceniają skalę odpływu międzynarodowego kapitału oraz wskazują na zagrożony proces pokojowy pomiędzy Irlandią i Irlandią Północną.
Unia pozostaje głównym tematem wśród takich polityków, jak liderka francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, włoski wicepremier Matteo Salvini czy premier Węgier Viktor Orbán. – Dopóki skutki brexitu nie będą w pełni jasne, żaden eurosceptyczny polityk nie zaryzykuje postulatu wyjścia z Unii Europejskiej. Raczej coraz częściej będziemy słyszeć o potrzebie zmiany Unii od wewnątrz – tłumaczy dr Jan Grzymski, politolog z Uczelni Łazarskiego. Na dwa miesiące przed wyborami eurosceptycy toczą więc targi i zawierają sojusze, które pozwolą im osiągnąć realny wpływ na proces podejmowania decyzji w Parlamencie Europejskim.
Nie próżnuje również frakcja gorących zwolenników UE. W ubiegłym tygodniu prezydent Francji Emmanuel Macron przedstawił autorską wizję reform Unii Europejskiej, która zawiera m.in. przebudowę strefy Schengen oraz wprowadzenie socjalnych zabezpieczeń dla pracowników na podobnym poziomie we wszystkich krajach UE. W niedzielę odpowiedziała mu Annegret Kramp-Karrenbauer, szefowa niemieckiej CDU, typowana na następczynię Angeli Merkel. Chce ona przeobrazić agencję Frontex w pełni sprawną służbę ochrony granic UE, domaga się zlikwidowania siedziby Parlamentu Europejskiego w Strasburgu oraz postuluje projekt budowy lotniskowca przez firmy zbrojeniowe z państw UE jako symbol integracji Europy w zakresie obronności.
O więcej głosów w dyskusji na temat roli UE zaapelował Toomas Hendrik Ilves. ”Inaczej poprowadzi nas motor francusko-niemiecki„– napisał były prezydent Estonii na Twitterze. – Cieszyłbym się, gdyby powstała polska odpowiedź na postulaty Macrona i Kramp-Karrenbauer. Jednak przy obecnej polaryzacji merytoryczna dyskusja jest w Polsce niezmiernie trudna – uważa dr Jacek Kucharczyk, dyrektor Instytutu Spraw Publicznych.
Liderzy Francji i Niemiec w różnym stopniu, ale postulują dalszą integrację państw członkowskich w ramach UE. Z sondażu centrum badawczego Pew wynika, że za zwiększeniem kompetencji Brukseli opowiada się 9 proc. Polaków. Więcej, bo 38 proc., uważa, że pewne obszary polityki powinny powrócić do narodowych stolic. – Kwestie europejskie mają w Polsce bardzo ogólny i symboliczny wymiar. Politycy Koalicji Europejskiej pytają, czy chcemy iść na Wschód, czy na Zachód. Wokół tej opozycji toczy się kampania. Tym samym wracamy do starych motywów ”powrotu do Europy„ i ”ucieczki ze Wschodu„ – uważa dr Grzymski. – Patrząc na obecne straszenie przez PiS tematyką LGBT+, widać, że rządzący stawiają w kampanii na tematy kulturowe. To też odnosi się do wartości europejskich, ale nie ma nic wspólnego z debatą na temat przyszłości Europy – zwraca uwagę dr Kucharczyk. Wartości, które PiS próbuje zanegować, są zapisane w istniejących traktatach. Cofamy się więc do podstaw, do pytania, czy chcemy współpracować z Europą, czy chcemy te więzy rozluźniać – ocenia.
Za zwiększeniem kompetencji Brukseli opowiada się 9 proc. Polaków