Pasażerowie narzekają, że polskie linie oferują im niższy komfort podróży niż ten, za który zapłacili.
W ciągu pół roku od rozpoczęcia ekspansji PLL LOT na Węgry dreamlinery, które początkowo operowały na trasach z Budapesztu do USA, zostały w większości zastąpione starszymi boeingami. Ku niezadowoleniu pasażerów, których LOT w kampanii reklamowej przekonywał, że nasze linie zapewnią pasażerom znad Balatonu nowy poziom komfortu.
Boeingi 787 zostały wycofane z Budapesztu w sierpniu 2018 r. Część została uziemiona przez problemy z silnikami. Najpierw zastąpiły je airbusy A330, a od września – boeingi 767. Chociaż w grudniu dreamlinery powróciły na kilkanaście rejsów, podstawową maszyną wciąż jest 767.
Problem polega na tym, że wielu pasażerów kupowało bilety na najnowocześniejszy samolot o wyższym poziomie usług. Dodatkowo listopad i grudzień przyniosły cięcia 16 lotów na trasie Węgry–USA. Informacja o tym fakcie w serwisie Airportal.hu wzbudziła wiele negatywnych komentarzy.
Redakcja pisze, że w ostatnim czasie otrzymuje wiele skarg na sposób reklamowania biletów w Locie. Wycofanie dreamlinerów nie wiązało się z przecenami biletów, więc część pasażerów chciała je oddać. Problem wiązał się także z tym, że w wynajmowanych maszynach nie istniała klasa premium economy, występująca w dreamlinerach, choć LOT sprzedawał i wciąż sprzedaje na nią bilety. Pasażerowie pisali, że polski przewoźnik nie chce zwrócić pieniędzy za klasę droższą od ekonomicznej, proponując inne rekompensaty.
Po doskonałym medialnie starcie, gdy pisano o ekspansji polskich linii lotniczych nad Balatonem, LOT dłużej operuje cudzymi maszynami niż swoimi. Warto pamiętać, że w prezentacji LOT-u w lipcu 2017 r. wskazywano nawet, że na Węgrzech jest więcej potencjalnych klientów chcących latać do USA niż w Polsce. Budapeszt był wskazywany jako punkt wyjścia do dalszej ekspansji na Europę Środkową i Wschodnią, a lotnisko im. Ferenca Liszta w Budapeszcie było rozpatrywane jako możliwy drugi hub LOT-u w przypadku wyczerpania przepustowości Okęcia. Teraz zaś nawet na węgierskich trasach transatlantyckich może mu wyrosnąć konkurent, bo o uruchomieniu podobnych połączeń myślą tanie linie Wizz Air.
LOT wszedł w niszę powstałą po upadku narodowych linii Malév w 2012 r. Węgierskie media podchwyciły hasło, że LOT chce być nowym Malévem. Takiej narracji służyła nawet domena nabyta przez polską firmę – Malot.hu.
Pierwszy dreamliner wylądował w Budapeszcie w lipcu 2017 r. Wydarzenie cieszyło się wysoką frekwencją mediów, które przychylnie odnosiły się do tej inicjatywy. Zachwycano się nowoczesnością samolotów, którymi Węgrzy mieli latać do USA. Dreamliner miał być dla nich tym, czym przed dokładnie 25 laty był dla Malévu boeing 767 – przełomem w komforcie podróżowania.
Reklamy LOT-u pojawiły się w telewizji, linie współpracowały także z popularnym producentem wody. Poza polsko-węgierskim sentymentem punktem wyjścia był potencjał Budapesztu. Jak mówił prezes LOT-u Rafał Milczarski, w obrębie lotniska Liszta mieszka 8 mln potencjalnych pasażerów. Do tego rząd Węgier zawarł umowę z Wizz Airem na obsługę dotowanych z budżetu połączeń z Bałkanów na Węgry, którymi mieli dolatywać kolejni klienci.
3 maja 2018 r. LOT uruchomił loty do Nowego Jorku i Chicago. Na inauguracji pojawił się szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó.
Od października próbowaliśmy uzyskać w biurze prasowym LOT-u odpowiedzi na pytania dotyczące działalności linii na Węgrzech. Mimo obietnic nikt nam nie odpowiedział.