Wokół sprawy Chaszodżiego toczą się przynajmniej dwie gry. Pierwsza to dyplomatyczna ofensywa prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdoğana, który wykorzystuje zabójstwo do poprawy stosunków z Zachodem. Druga to bardziej ekspansywna polityka Arabii Saudyjskiej, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone.
Erdoğan nie musiał sprawy nagłaśniać. Turecki wywiad mógł po prostu podzielić się wiedzą o zabójstwie z zachodnimi agencjami. A jednak Ankara wciąż wywiera wizerunkową presję na Rijad, co jakiś czas wypuszczając związane ze sprawą cząstkowe informacje, byle tylko nie dać sprawie przycichnąć. Ostatnią jest przekazanie nagrań audio związanych z zabójstwem wywiadom USA, Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Tak, aby władze tych krajów nie mogły się wyprzeć, że nie dysponują wystarczającą wiedzą dotyczącą całego zajścia.
Turecki prezydent gra na osłabienie de facto sprawującego władzę w Rijadzie księcia Mohameda bin Salmana, a przez to na osłabienie samej Arabii Saudyjskiej – jedynego kraju w regionie, który może realnie konkurować z Ankarą o lokalną hegemonię. Przy okazji stara się poprawić stosunki z Zachodem, mocno nadszarpnięte w wyniku konsolidacji władzy w autokratycznym stylu przez Erdoğana.
Saudowie starają się ratować wizerunek młodego księcia jako oświeconego monarchy, z którym nie współgrają za bardzo zabójstwa na polityczne zlecenie. Na to jednak może być już za późno, zwłaszcza po niedzielnej publikacji „The New York Times”. Dziennik poinformował bowiem o spotkaniu, do którego doszło w Rijadzie w marcu ub.r. Oficerowie saudyjskich służb mieli dopytywać tam przedstawicieli prywatnych firm wywiadowczych, czy byliby w stanie – w ramach świadczonych przez siebie usług – organizować również eliminację niewygodnych dla Królestwa osób. Padło tam m.in. nazwisko irańskiego generała Ghasema Solejmaniego, dowódcy sił specjalnych Kuds, elitarnej jednostki w obrębie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (jednego z typów sił zbrojnych w Iranie).
Jedną z osób obecnych na spotkaniu był gen. Ahmed al-Assiri, były już wiceszef saudyjskiego wywiadu zwolniony ze stanowiska w wyniku afery, która wybuchła po zabójstwie Chaszodżiego. Wiadomo, że generał był zainteresowany eliminacją ludzi postrzeganych jako wrogowie monarchii. W połowie października „Washington Post”, powołując się na źródła w amerykańskim wywiadzie, napisał, że Al-Assiri planował nawet stworzenie specjalnej jednostki do takich zadań. Nie wiadomo, czy taka formacja ostatecznie powstała i czy odpowiedzialni za zabójstwo Chaszodżiego byli jej członkami.
To by wskazywało, że sprawa saudyjskiego dysydenta może nie być odosobnionym przypadkiem, ale jest elementem planowanej od dawna, szerszej polityki. A biorąc pod uwagę fakt, że gen Al-Assiri był jednym z popleczników księcia Mohameda bin Salmana, nie wydaje się, żeby polityka ta była autorstwem wyłącznie grupy renegatów wewnątrz Królestwa.
Zresztą samo marcowe spotkanie było poświęcone właśnie takim zakulisowym operacjom. Biznesmeni, w tym George Nader – Amerykanin libańskiego pochodzenia ze świetnymi dojściami do bliskowschodniej monarchii – oraz Joel Zamel – Izraelczyk z licznymi kontaktami w żydowskim aparacie wywiadowczym – proponowali swoim saudyjskim rozmówcom wartą 2 mld dol. kampanię z wykorzystaniem sabotażu gospodarczego oraz mediów społecznościowych obliczoną na osłabienie Iranu. W jej ramach światowe media otrzymywałyby tajne informacje dotyczące współpracowników i zasobów sił Kuds na świecie; w serwisach społecznościowych stworzono by fałszywe konta w języku perskim, aby siać zamęt w Iranie; finansowano by opozycję w Teheranie oraz upubliczniano niewygodne dla irańskiego przywództwa informacje, aby skłócić ze sobą jego członków.