Za niecałe dwa tygodnie mieliśmy po raz ostatni przejść na czas zimowy. Kraje członkowskie nie zdołały jednak uzgodnić wszystkich szczegółów.
Zbliżająca się zmiana czasu na zimowy w nocy z 30 na 31 października ma być jedną z ostatnich. Tak chce Bruksela, która proponuje, by wiosną przyszłego roku po powrocie do czasu letniego konieczność przestawiania zegarków została zniesiona. Ale zerwanie ze zmianą czasu może być dużym kłopotem dla krajów członkowskich. Jak donosi źródło unijne, nie ma zgody co do tego, jak przeprowadzić reformę.
– O ile wszyscy zgadzają się, że trzeba odejść od sezonowej zmiany czasu, to zdania są mocno podzielone w sprawie tego, czy ma na stałe obowiązywać czas letni, czy zimowy – mówi nasz rozmówca. Są też głosy – choć jest ich mniejszość – by pozostać przy dotychczasowym modelu. Majstrowanie przy zegarkach może być problemem dla sektora transportu drogowego czy lotnictwa, więc decyzje o jego zmianie muszą być podejmowane z dużym wyprzedzeniem.
„Polska popiera propozycję zmierzającą do odstąpienia od zmian czasu” – poinformował DGP resort przedsiębiorczości. Jak dodaje, ostateczna decyzja co do tego, który czas zostanie przyjęty nad Wisłą jako stale obowiązujący, jeszcze nie zapadła. Trwają konsultacje międzyresortowe i międzynarodowe. Ministerstwo przypomniało jednak, że 72 proc. Polaków, którzy wzięli udział w internetowych konsultacjach przeprowadzonych przez Komisję Europejską, poparło czas letni.
Według rzecznika KE Enrica Brivii każdy kraj członkowski do kwietnia przyszłego roku musi poinformować Brukselę, czy po zniesieniu zmian sezonowych chce pozostać przy czasie letnim czy zimowym. Brivio mówi, że ma to pozwolić na płynne wprowadzenie zmian. Zgodnie z jego zapowiedziami Europejczycy po raz ostatni zmienią czas na letni 31 marca 2019 r. Potem te kraje, które będą chciały, by obowiązywał u nich czas zimowy, będą musiały przekręcić zegarki jeszcze raz: w październiku 2019 r. – Po tym terminie sezonowa zmiana czasu będzie niemożliwa – twierdzi Brivio. Oczywiście przy założeniu, że na propozycję KE zgodzą się kraje członkowskie oraz przegłosuje ją europarlament. A zgoda państw nie jest jeszcze przesądzona.
Bruksela pozostawia każdemu z krajów decyzję o tym, czy na stałe będzie obowiązywać czas letni czy zimowy. Gdyby jednak każde z państw przesądziło o tym bez oglądania się na innych, Europie groziłaby duża czasowa fragmentacja. Dlatego państwa muszą się dogadać między sobą, ale tego, jak mają to zrobić, Komisja już w swoim projekcie nie doprecyzowała. Państwa członkowskie najprawdopodobniej będą potrzebowały więcej czasu na uzgodnienia. – Komisja chce zniesienia zmiany czasu jeszcze w tej kadencji, przed wiosennymi wyborami europejskimi, ale wśród krajów dominuje przekonanie, że przyjętego przez Brukselę harmonogramu nie uda się dotrzymać – mówi osoba, która była świadkiem dyskusji przedstawicieli państw członkowskich.
Rzecznik Komisji, pytany o trudności ze zsynchronizowaniem czasu we wszystkich krajach, zwraca uwagę, że w UE obowiązują już trzy strefy czasowe. – Kraje członkowskie, które zdecydują się pozostać przy czasie letnim, automatycznie przejdą do następnej strefy – powiedział Brivio. Chociaż zniesiona zostanie możliwość sezonowej zmiany czasu, to kraje w każdym momencie będą mogły dokonać zmiany strefy czasowej, co leży w kompetencjach państw członkowskich. Muszą jedynie zawiadomić Brukselę o nowych ustaleniach na minimum pół roku przed wprowadzeniem zmiany.
Zniesienie zmiany czasu zapowiedział przed miesiącem w dorocznym orędziu przewodniczący KE Jean-Claude Juncker. W ten sposób Komisja chce pokazać, że wsłuchuje się w głos Europejczyków, którzy masowo opowiedzieli się za odejściem od przestawiania zegarków w zakończonych w sierpniu konsultacjach publicznych. W przeprowadzonym w internecie badaniu wzięło udział 4,6 mln osób, najwięcej spośród wszelkich konsultacji prowadzonych do tej pory przez KE. 84 proc. respondentów opowiedziało się za rezygnacją ze zmiany czasu. Miarodajność badania jest jednak kwestionowana, bo wzięło w nim udział aż 3 mln Niemców i zaledwie 200 tys. Włochów. Także Polska była krajem o niskiej reprezentacji; w badaniu uczestniczyło tylko 0,34 proc. populacji.