Wiceszef "Solidarności" Bogdan Biś powiedział w środę przed gdańskim sądem, że uchwała władz związku z sierpnia 2017 r. o tym, że w szeregach KOD są m.in. byli funkcjonariusze SB i Wojskowych Służb Informacyjnych, nie była kierowana bezpośrednio do władz KOD.

W środę na jednej, ok. pięciogodzinnej rozprawie, zakończył się proces z powództwa Komitetu Obrony Demokracji przeciwko NSZZ "Solidarność". Oprócz przeprosin w prasie ogólnopolskiej, KOD żąda także od związku zadośćuczynienia w wysokości 50 tys. zł przeznaczonego na WOŚP.

Sprawa ma związek ze sporem wokół organizacji ubiegłorocznych obchodów 37. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych na Placu Solidarności w Gdańsku.

Organizujący własne uroczystości pomorski KOD zaprosił wówczas Solidarność do udziału w nich. W odpowiedzi na to prezydium Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" przyjęło stanowisko, w którym zaproszenie KOD uznało za "bezczelną prowokację". Jak podkreślono, centralne uroczystości związku dla uczczenia Sierpnia'80 zaplanowano 31 sierpnia w Lubinie (Dolnośląskie) z okazji 35. rocznicy protestów przeciwko stanowi wojennemu w tym mieście - 31 sierpnia 1982 r. zostały śmiertelnie postrzelone trzy osoby.

"Będziemy przypominać ofiary tych ludzi, którzy tak chętnie zasilają dzisiaj szeregi KOD-u. Mamy tu na myśli tak widocznych i aktywnych prominentnych działaczy KOD, jak byli SB-cy, funkcjonariusze WSI, TW i liczni przedstawiciele resortowej PRL-owskiej nomenklatury. Słowem: nie potrafimy sobie wyobrazić wspólnego świętowania z ludźmi, dla których refleksją nie jest słowo przepraszam, a jedynie rozpacz, że nie da się wyżyć za 2 tys. po zmniejszeniu SB-eckiej emerytury" – stwierdził władze "S" z sierpnia 2017 r.

Zeznający w sądzie wiceprzewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Bogdan Biś podkreślił, że stanowisko prezydium "S" było reakcją na "nadużycie, skandal i prowokację" ze strony KOD.

"Nie jest skandalem, że KOD zaprosił nas na te obchody rocznicy? Gdzie nas KOD chciał zaprosić? Bo sala BHP, miejsce historyczne dla tamtych wydarzeń jest przecież własnością Solidarności. Chcecie przejąć schedę Solidarności? Nie uda wam się to" - stwierdził wiceszef "S".

Tłumaczył, że opracowywana przez ośmioosobowe prezydium KK "S" ubiegłoroczna uchwała nie była skierowana bezpośrednio do władz KOD.

"Nie mieliśmy na myśli nikogo konkretnego, a zwłaszcza zarządu KOD. Przecież mówimy o osobach, które pojawiają się na waszych manifestacjach. Mamy np. pułkownika Adama Mazgułę, który mówił, że stan wojenny był kulturalny, a ścieżki zdrowia to nic wielkiego. Jeżeli po wielokroć wypowiadają się takie osoby źle utożsamiające się Polakom z tym miało miejsce w latach 80. i w stanie wojennym, to żadne stanowisko związku nie robi wam nic złego, tylko wy sami sobie robicie zło, a na reputację trzeba sobie zapracować" - ocenił Biś.(PAP)

autor: Robert Pietrzak

rop/ hgt/