Zgodnie z art. 7 unijnego traktatu, po wysłuchaniu, Rada UE może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych. Potrzeba do tego jednak większości czterech piątych państw członkowskich (22 z 28) oraz zgody Parlamentu Europejskiego.
"Nie mam wrażenia, aby w Radzie ds. Ogólnych była większość, która byłaby w stanie przyjąć jakiekolwiek negatywne stanowisko wobec Polski. Być może nie ma żadnej innej większości, być może Rada ds. Ogólnych po prostu cały czas zbiera opinie i nie ma konkluzji w tej sprawie, ale z całą pewnością nie ma większości, która byłaby wobec Polski na tyle krytyczna, by przyjmować jakieś stanowiska" - powiedział dziennikarzom w Brukseli Szymański.
We wtorek pytania do strony polskiej miało 12 państw, m.in. Francja, Niemcy, Holandia, Szwecja, Dania, Belgia i Finlandia. Dotyczyły one głównie Sądu Najwyższego, ale również respektowania wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE) i Krajowej Rady Sądownictwa. Przedstawiciele wszystkich krajów zabierających głos podkreślali, że chcą kontynuowania procedury zainicjowanej przez Komisję Europejską.
Szymański przekonywał, że podobnie jak pierwsze wysłuchanie, również to było okazją do bardzo rzeczowej, opartej o fakty dyskusji. "Ta cała sytuacja oczywiście nie jest bardzo komfortowa, ale naszym obowiązkiem jest bronić suwerennego prawa polskiego parlamentu, państwa, do przeprowadzania reform, które w naszym przekonaniu są zgodne ze standardami europejskimi, czy też polską konstytucją" - mówił wiceszef MSZ. Jak dodał, wysłuchanie jest też dobrą okazją, żeby prostować wszystkie przeinaczenia, czy błędy dotyczące rozumienia reformy wymiaru sprawiedliwości w Polsce.
Minister ds. europejskich oświadczył, że nie ma poczucia, żeby Polska była "grillowana" podczas takich spotkań. "Nie czuję się +przypalony+. W Radzie ds. Ogólnych z różnych powodów panuje rzeczowa atmosfera. Nie zawsze przyjazna, bo czasami są różnice zdań, a w tej sprawie jest różnica zdań, natomiast grillowanie to jest ostatnie określenie, jakiego bym użył" - zaznaczył.
Polska po wtorkowym wysłuchaniu musi się jednak liczyć z tym, że to nie koniec sprawy. Austriacka prezydencja ogłosiła, że decyzja, co do dalszych kroków wobec Polski w procedurze art. 7 traktatu, zapadnie później. Szymański deklarował, że jeśli państwa członkowskie będą czuły, że coś jeszcze chcą przedyskutować, to on jest zawsze gotowy, żeby udzielić rzeczowej odpowiedzi, nawet jeśli padła ona już wcześniej.
Pytany o respektowanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości wiceszef MSZ zapewniał, że Polska szanuje prawo UE. Kwestia ta pojawiła się podczas wysłuchania, bo przedstawiciele polskich władz sugerowali wcześniej w wypowiedziach prasowych, że w razie orzeczenia TSUE oznaczającego zawieszenie przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym, nie będą go respektować.
W sierpniu burzę polityczną wywołały słowa wicepremiera Jarosława Gowina dla tygodnika "Do Rzeczy", że jeżeli TSUE "dopuści się precedensu i usankcjonuje zawieszenie prawa przez Sąd Najwyższy", to rząd może zignorować ewentualne orzeczenie Trybunału "jako sprzeczne z traktatem lizbońskim oraz z całym duchem integracji europejskiej".
We wtorek wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans wezwał do jasnego stwierdzenia przez polskie władze, że będą respektować orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE, jeśli ten uzna, że należy zawiesić przepisy ustawy o Sądzie Najwyższym.
Szymański podkreślał, że Polska ma poważny stosunek do prawa UE, w tym także do wyroków, a to obecny rząd doprowadził do wdrożenia zaległych orzeczeń TSUE. "Bardziej niż słowa przemawiają fakty. Polska jest krajem, który w ostatnich latach, ten gabinet, poprawił wskaźniki implementacji prawa unijnego do prawa krajowego. Myślę, że to jest bardzo ważny wskaźnik. On pokazuje, jaki mamy naprawdę stosunek do wiążących reguł UE" - oświadczył wiceszef MSZ.