Były osobisty prawnik Donalda Trumpa Michael Cohen oddał się we wtorek w ręce FBI - podała telewizja CNN. AP napisała jedynie, że widziano, jak Cohen, który postanowił przyznać się do zarzutów dotyczących oszustw podatkowych i bankowych, wszedł do budynku FBI.

Wcześniej liczne amerykańskie media podały, że były prawnik Trumpa zawarł ugodę z federalną prokuraturą i przyzna się do winy, co oznacza, że podejmie współpracę ze śledczymi.

Jak komentują agencje, złożenie zeznań przez Cohena na temat jego byłego pracodawcy może mieć bardzo poważne prawne konsekwencje dla Trumpa.

Dziennik "The Hill" podkreśla, że jego zeznania mogą obciążyć prezydenta i jego rodzinę. Reuters pisze, że ugoda, na jaką poszedł Cohen, może oznaczać, że dostarczy on informacji śledczym specjalnego prokuratora Roberta Muellera, który prowadzi dochodzenia w sprawie możliwej ingerencji Kremla w wybory amerykańskie oraz ewentualnej zmowy między ludźmi z otoczenia Trumpa a przedstawicielami władz Rosji.

To właśnie Mueller przekazał FBI ustalenia swego zespołu dotyczące Cohena i w kwietniu agenci biura dokonali nalotu na jego biuro i pokój hotelowy.

Cohen został objęty śledztwem również ze względu na możliwe złamanie prawa wyborczego, ponieważ to on zapłacił 130 tys. dolarów aktorce porno Stormy Daniels, by skłonić ją do milczenia w sprawie domniemanego romansu z Trumpem.

Już wcześniej Cohen dawał śledczym do zrozumienia, iż gotów jest złożyć zeznania, między innymi na temat tego, że Trump wiedział z wyprzedzeniem o spotkaniu z Rosjanami swego syna Donalda Trumpa juniora i przedstawicieli swojego sztabu wyborczego w 2016 roku w Trump Tower.

W czasie tych rozmów rosyjska prawniczka Natalia Weselnicka miała oferować kompromitujące informacje o kandydatce Demokratów w wyborach prezydenckich Hillary Clinton.

Trump wcześniej twierdził, że nic nie wiedział o tym spotkaniu, które jest jednym z kluczowych punktów śledztwa prowadzonego przez Muellera.

Początkowo Trump i jego prawnicy byli przekonani, że Cohen nie zdecyduje się zeznawać na temat byłego pracodawcy. Gdy pojawiły się sygnały, że może on zdecydować się na współpracę ze śledczymi, prezydent i Rudy Giuliani, który jest głównym adwokatem Trumpa w sprawie Russiagate, przypuścili w mediach atak na Cohena.

Giuliani nazwał go "kanalią" oraz "patologicznym manipulatorem i kłamcą".

Cohen był przez ponad dekadę prawnikiem oraz - jak to ujmują agencje - "załatwiaczem" Trumpa i należał do jego najbliższego otoczenia. Według CNN ugoda, jaką zawarł z prokuraturą, przewiduje, że spędzi on "pewien czas" w więzieniu. Telewizja Fox podała, że będzie to od trzech do pięciu lat pozbawienia wolności.