Plan otwierający drogę do zwycięstwa CSU w Bawarii mogą pokrzyżować Włosi.
Minister spraw wewnętrznych i lider współtworzącej rząd partii CSU Horst Seehofer dokonał niemożliwego. Przekonał kanclerz Angelę Merkel do zmiany polityki otwartych drzwi wobec migrantów. Szefowa niemieckiego rządu zgodziła się, by przybysze byli zatrzymywani na granicy z Austrią. Następnie mają być odsyłani do pierwszego kraju, w którym przekroczyli zewnętrzną granicę UE. Plan Seehofera ma zapewnić jego partii zwycięstwo w wyborach w Bawarii 14 października.
Ale bój o migrację na razie przynosi efekt odwrotny do zamierzonego. Najpierw nadwyrężył pozycję rządu federalnego i jego szefowej. Teraz osłabia notowania CSU w Bawarii. Ostatnie sondaże dawały tej chadeckiej partii ok. 40 proc. głosów, czyli bez szans na większość.
CSU rządziła niepodzielnie Bawarią przez blisko pół wieku, ale od dekady boryka się z problemami. W wyborach w 2008 r. chadecy stracili większość w bawarskim landtagu i po raz pierwszy w historii musieli szukać koalicjanta. Została nim liberalna FDP, która w następnych wyborach w Bawarii nie przekroczyła progu wyborczego i nie weszła do regionalnego parlamentu. CSU wtedy udało się jednak odrobić straty i od 2013 r. znów ma większość.
Teraz o powtórkę wyniku sprzed pięciu lat będzie jednak trudno. W tym czasie, w dużej mierze wskutek kryzysu migracyjnego, niemiecka scena polityczna uległa znaczącym zmianom. Chodzi głównie o wzrost znaczenia antymigrancyjnej Alternatywy dla Niemiec (AfD). W zeszłym roku w ogólnokrajowych wyborach parlamentarnych zdobyła ona 12,5 proc. głosów. Chadecy w Bawarii szczególnie mocno są dotknięci wzrostem znaczenia AfD. Powód: ten bogaty region doświadcza największego naporu migrantów, którzy wybierają drogę do Niemiec przez Austrię. Dlatego Seehofer chce zatrzymać ich napływ, by skłonić Bawarczyków do głosowania na CSU.
Osłabienie w sondażach, zamiast oczekiwanego wzrostu, sugeruje, że problem Bawarczyków z CSU ma inne źródło niż migracja. Lider lokalnych chadeków nie ustaje jednak w wysiłkach, by swój plan wprowadzić w życie.
Nie zniechęciła go fala krytyki, którą wywołał, przyjmując z zadowoleniem deportację 69 migrantów do Afganistanu (nastąpiło to, jak sam zauważył, w jego 69. urodziny). Jeden z deportowanych został wkrótce znaleziony martwy w Kabulu w Afganistanie. Mężczyzna żył w Niemczech od ośmiu lat. Przyjechał tam jeszcze jako nastolatek. Niewykluczone, że deportowany po powrocie do Afganistanu popełnił samobójstwo.
Po słowach o deportowanych Afgańczykach ustąpienia Seehofera ze stanowiska ministra spraw wewnętrznych domagali się nawet członkowie koalicyjnej SPD. Wcześniej ta partia zaakceptowała antymigracyjny plan, choć udało się jej wynegocjować w nim istotną zmianę. W pierwotnej propozycji Seehofera były „centra transferowe”. Tak określano miejsca na granicy, gdzie mieli być kierowani zatrzymani migranci. Ostatecznie z centrów zrezygnowano.
Mimo to dla wyborców socjaldemokratów, którzy zawsze opowiadali się za polityką otwartych drzwi, sytuacja staje się coraz trudniejsza.
Seehofer stoi jednak przed jeszcze trudniejszym zadaniem. Do swojego planu musi teraz przekonać inne kraje europejskie. Chodzi przede wszystkim o państwa „pierwszego kontaktu” dla osób nielegalnie przekraczających granicę UE. Kluczowe jest porozumienie z Włochami. To pierwszy unijny kraj na obecnie najczęściej wybieranym przez migrantów tzw. szlaku centralnym przez Morze Śródziemne.
Szef niemieckiego MSW ogłosił niedawno, że umowę z Rzymem uda się podpisać do końca lipca. Tymczasem postrzegany jako sojusznik Seehofera w kwestii migracji, jego włoski odpowiednik Matteo Salvini, powiedział, że zanim jego rząd podejmie jakąkolwiek decyzję o przyjmowaniu migrantów z powrotem, chce widzieć postępy w ochronie zewnętrznych granic UE. W jego ocenie Wspólnota potrzebuje szerszej strategii w tej materii.
Kwestia wzmocnienia granicy zewnętrznych nie budzi w UE kontrowersji. Większość państw ją popiera. Ale Salvini chciałby, prócz politycznych deklaracji, widzieć też działania. Komisja Europejska, która będzie chciała zwiększyć uprawnienia unijnej agencji Frontex, zapowiada, że przedstawi swoją propozycję we wrześniu – zaledwie miesiąc przed wyborami w Bawarii.
Włochy zmieniły swoje podejście do migracji, od kiedy rządy w Rzymie przejęła koalicja Ruchu 5 Gwiazd i Ligi Północnej. Nowy gabinet od początku czerwca odmawia przyjmowania do swoich portów statków z uratowanymi migrantami. W ten weekend nie zgadzał się na zejście na ląd 450 osób, które przypłynęły z Libii. Dopiero gdy pięć innych krajów – w tym Niemcy – zadeklarowało, że przyjmie po 50 osób, Rzym zgodził się, by przybysze opuścili pokład. – To zwycięstwo Włoch – komentował Sal vini. Powstaje teraz pytanie, czy Włosi potraktują ten wymuszony system relokacji jako precedens i za każdym razem będą wstrzymywać zejście migrantów na ląd, czekając na deklaracje o ich przyjęciu ze strony innych krajów.