W 2017 r. wyraźnie zarysowało się wiele trendów, które będą kształtować świat w następnych latach. Oto podsumowanie najważniejszych z nich.
Znak monety euro i flagi UE / Bloomberg / Jock Fistick
Parlament Europejski / ShutterStock
Donald Trump / ShutterStock
Można zaryzykować stwierdzenie, że fala terroryzmu na Starym Kontynencie zmalała / ShutterStock
Xi Jinping / ShutterStock
Robert Mugabe / Bloomberg / PIETER BAUERMEISTER
Z firm, które chcą zmieniać świat na lepsze, tytani technologii stali się siłami, których świat zaczął się obawia / ShutterStock
1 Powrócił optymizm gospodarczy
Jeszcze rok temu niektórzy naprawdę byli przekonani, że ożywienie gospodarcze nigdy do krajów rozwiniętych nie powróci. Zrezygnowani ekonomiści zaczęli nawet odkurzać stare pomysły (jak sekularna, czyli długotrwała, stagnacja), które pozwoliłyby odpowiedzieć na pytanie: skoro sięgamy po tak nietypowe instrumenty, jak ujemne stopy procentowe czy luzowanie ilościowe – a mimo to gospodarka nie rusza z kopyta – to może jesteśmy skazani na anemiczne tempo rozwoju?
Jednak w 2017 r. zdecydowanie coś drgnęło. Do tego stopnia, że w listopadzie Pierre Moscovici, komisarz UE ds. gospodarczych, stwierdził, że unijna gospodarka jest w tym roku na najlepszej drodze do najszybszego wzrostu od dekady (2,2 proc.). Sytuacja jest na tyle dobra, że wskaźniki optymizmu wśród przedsiębiorstw są na rekordowym poziomie, w niektórych krajach na horyzoncie zaczęła majaczyć inflacja, a Europejski Bank Centralny powoli wycofuje się z programu luzowania ilościowego. Co ważne, sytuacja wygląda nieźle po obu stronach Atlantyku. Nawet japońska gospodarka rośnie od siedmiu kwartałów. To najdłuższa nieprzerwana seria od 20 lat.
2 Europo, na prawo marsz
Pomimo wyjścia z marazmu gospodarczego nastroje w Europie wyraźnie przesunęły się na prawo. Zwrot pokazały wyraźnie wybory w pięciu krajach Unii. Skrajna prawica po raz pierwszy od dekad weszła do Bundestagu, a w Austrii nawet do rządu. W Holandii została drugą siłą w parlamencie (chociaż nie jest to historycznie najlepszy wynik, w 2010 r. miała więcej głosów), w Austrii i Niemczech – trzecią, a w Czechach – czwartą. Marine Le Pen, chociaż przegrała wybory prezydenckie, w pierwszej turze otrzymała niewiele mniej głosów niż Emmanuel Macron, a w drugiej postawiła na nią jedna trzecia elektoratu.
We wszystkich tych krajach politycy bardziej centrowych ugrupowań przejęli część języka prawej flanki. Mark Rutte w Holandii apelował, aby ci, co „nie potrafią się zachować”, poszli precz z Holandii. W Niemczech Angela Merkel strategicznie nie odnosiła się publicznie do nawoływań prawej strony CDU, aby ograniczyć napływ migrantów. Najwcześniej zmianę nastrojów elektoratu wyczuł nowy kanclerz Austrii Sebastian Kurz, starając się jeszcze jako szef dyplomacji w 2016 r. o zamknięcie bałkańskiego szlaku migracyjnego. Jednak fala populizmu nie zalała Europy tak bardzo, jak obawiano się jeszcze na początku roku. Ostatecznym testem dla nastrojów na Starym Kontynencie będą jednak przyszłoroczne wybory w Szwecji, na Węgrzech i we Włoszech.
3 Niechętne supermocarstwo
Podczas gdy Stary Kontynent jest zajęty swoimi problemami, wpływ Stanów Zjednoczonych na świecie maleje. Nikt nie ma wątpliwości, że USA wciąż są jedynym globalnym supermocarstwem. Nie zmienia to faktu, że pojawiają się sygnały świadczące o zmianie ich roli w świecie.
Wśród nich jest nastawienie do handlu, na straży wolności którego Waszyngton stał od końca II wojny światowej. Tymczasem jednym z pierwszych dokumentów, jakie podpisał prezydent Donald Trump, było memorandum nakazujące wycofanie się USA z rozmów nad utworzeniem Partnerstwa Transpacyficznego, czyli gigantycznej strefy wolnego handlu na Pacyfiku. Natychmiast wizerunkowo postanowiły to wykorzystać Chiny, których lider Xi Jinping na forum gospodarczym w Davos wygłosił płomienną obronę otwartego świata i wolnego handlu, przejmując w ten sposób retorykę, jaką do tej pory można było usłyszeć z ust polityków amerykańskich.
Innym sygnałem jest sytuacja na Bliskim Wschodzie, gdzie Ameryka od dziesięcioleci rozdawała karty. W przypadku Syrii jednak głównym rozgrywającym jest Rosja, pod której auspicjami odbywają się rozmowy pokojowe mogące przesądzić o powojennym kształcie kraju. Oczywiście, zanim Moskwa przemebluje Syrię, wciąż będzie musiał to przyklepać Waszyngton. Dotychczas jednak odbywało się to w drugą stronę.
4 Kalifat obrócony w perzynę
Na Bliskim Wschodzie w minionym roku działo się zresztą wiele. Absolutnie najważniejszym wydarzeniem było odbicie z rąk samozwańczego Państwa Islamskiego większości kontrolowanych przez nie terenów. Znaczenia tego faktu nie sposób przecenić. Wykorzystując lokalne konflikty – wojnę domową w Syrii oraz napięcia etniczne i polityczne w Iraku – terrorystom na trzy lata udało się wyciąć z dwóch państw obszar niewiele mniejszy od Wielkiej Brytanii, a następnie zaprowadzić tam swoje rządy i zbudować quasi-państwo z własną administracją, siłami porządkowymi i budżetem zasilanym rekordowymi wpływami.
To oczywiście nie oznacza, że Da’isz zostało zniszczone. Organizacja zeszła do podziemia i tylko czas pokaże, czy w nowej formie będzie równie skuteczna, co wtedy, gdy rządziła na pograniczu iracko-syryjskim. Na razie można zaryzykować stwierdzenie, że fala terroryzmu na Starym Kontynencie zmalała. Najpoważniejsze dwa zamachy – w Manchesterze oraz Barcelonie – nie miały tylu ofiar, co ataki z 2016 r.
5 Władza na więcej niż dwie kadencje
Udział w pokonaniu Państwa Islamskiego przypisuje sobie między innymi Rosja. Taka przynajmniej jest narracja, którą można usłyszeć w rosyjskich mediach. Z tego względu interwencja w Syrii odbija się na sondażach poparcia Władimira Putina, co przyda mu się przed zapowiadanymi na marzec wyborami prezydenckimi. Prezydent Rosji nie tylko dał wyborcom zwycięstwo militarne, ale też przywrócił wiarę w to, że armia rosyjska jest w stanie przez dłuższy czas prowadzić za granicami kraju skomplikowaną operację, jak armia prawdziwego mocarstwa.
Jeszcze większej konsolidacji władzy dokonał Xi Jinping, który podczas październikowego XIX zjazdu Komunistycznej Partii Chin po raz drugi został wybrany na jej sekretarza generalnego. Jednocześnie, wbrew przyjętemu w ciągu ostatnich dekad zwyczajowi, na tym samym zjeździe nie mianowano następcy, który objąłby władzę w Pekinie za pięć lat. To oznacza, że Xi zamierza rozsiąść się w fotelu najwyższego przywódcy na dłużej niż dekadę. Wskazuje na to także symbolika, jakże ważna w chińskiej polityce: wpisana podczas zjazdu do partyjnej konstytucji myśl Xi określona jest tym samym słowem, co myśl Mao Zedonga (sixiang), na co nie odważył się dotychczas nikt.
6 Rok przypomnienia
Miniony rok przejdzie również do historii jako rok, w którym przypomniały o sobie relikty minionej epoki. Po 37 latach u władzy do ustąpienia został zmuszony prezydent Zimbabwe Robert Mugabe. To jednak nie dyktator z południa Afryki był na ustach całego świata przez większość roku. Ten zaszczyt należy do lidera Korei Północnej Kim Dzong Una. Po latach względnego letargu reżim z Pjongjangu w 2017 r. udowodnił dobitnie, że żadne sankcje nie powstrzymają go przed budową własnej broni nuklearnej.
Korea Płn. nie tylko przeprowadziła w związku z tym próbę najsilniejszej bomby, sugerując, że była to bomba wodorowa, ale też zademonstrowała postępy w budowie międzykontynentalnego pocisku zdolnego do przenoszenia tej straszliwej broni. Podczas gdy program atomowy Korei Płn. posuwa się do przodu, plan rozwiązania tego problemu przez światowe mocarstwa stoi w miejscu. Wariant zbrojny jest zbyt kosztowny, a postępu dyplomatycznego nie widać. Zdaniem niektórych ekspertów nikt nie chce rozwiązania problemu Korei Płn., bo wszystkim zaangażowanym istnienie samowystarczalnego quasi-królestwa jest w jakiś sposób na rękę.
7 Strach przed Doliną Krzemową
Dotychczas giganci z Doliny Krzemowej byli na ustach wszystkich, w pozytywnym sensie. W tym roku to się jednak dramatycznie zmieniło; z firm, które chcą zmieniać świat na lepsze, tytani technologii stali się siłami, których świat zaczął się obawiać. I na których świat chce nałożyć kajdany regulacji, nieważne, czy chodzi o dochodzenia antymonopolowe prowadzone przez komisarz UE ds. konkurencji Marianne Thyssen, czy zeznania składane przed komisjami Kongresu badającymi wpływ Rosji na wybory prezydenckie w USA w 2016 r.
Zresztą wybory te stały się jednym z elementów, który sprawił, że wielcy tej branży znaleźli się pod pręgierzem. Innym jest upadek kultu założycieli – wizjonerów, którzy pewną ręką prowadzą swoje firmy przez lata jak Steve Jobs – przypieczętowany odwołaniem z funkcji Travisa Kalanicka, prezesa Ubera.
Do tego dochodzą obawy przed zbyt dużą ilością danych, które takie przedsiębiorstwa gromadzą na nasz temat. Ta mieszanka wystarczy, żeby w przyszłości postawić je pod pręgierzem.