Socjaldemokracja, pod kierownictwem byłego szefa Parlamentu Europejskiego, podejmie rozmowy o utworzeniu koalicji z chadekami
Nieco ponad 80 proc. głosów delegatów to jeden z najgorszych wyników w powojennej historii wyborów szefów socjaldemokratów z SPD. A właśnie tyle dostał w głosowaniu podczas zakończonej w sobotę trzydniowej konwencji Martin Schulz. Jak wyliczono, podczas 43 głosowań od 1946 r., tylko pięć razy przewodniczący uzyskał mniej głosów. Znamienne jest to, że przy poprzednich wyborach Martin Schulz dostał 100 proc. głosów.
Spadek poparcia wśród lewicowych działaczy ma dwie przyczyny: słaby wynik wyborczy we wrześniowych wyborach do Bundestagu oraz jego chęć przystąpienia do rozmów z chadekami w sprawie utworzenia rządu. W przypadku ich powodzenia Niemcami po raz kolejny rządziłaby tzw. duża koalicja SPD z chadekami z CDU/CSU. Ale łatwo nie będzie. – Automatycznie na nic się nie zgodzimy – zastrzegał Schulz. Wiadomo, że socjaldemokraci, mimo że uzyskali w wyborach parlamentarnych gorszy wynik od chadeków, będą wysoko licytować i w przyszłym rządzie spróbują uzyskać znacznie większy wpływ, niż wynikałoby to z wyniku. Ich pozycję wzmocniły nieudane rozmowy koalicyjne chadeków z zielonymi i liberałami.
Jeśli rozmowy koalicyjne się powiodą, a to wcale nie jest pewne, to na koniec muszą je przegłosować jeszcze wszyscy członkowie partii. – Niemieckie elity bardzo nie chcą powtórnych wyborów, dlatego dojdzie do zawarcia wielkiej koalicji – przewidywał prof. Bogdan Góralczyk, szef Centrum Europejskiego UW na konferencji poświęconej przyszłości UE zorganizowanej przez Nową Konfederację. W takiej sytuacji najbardziej prawdopodobne jest, że ministrem spraw zagranicznych zamiast walczącego wciąż o swoją pozycję Sigmara Gabriela zostanie Martin Schulz.
– To nie jest dla Polski rozwiązanie najlepsze. Schulz w wielu kwestiach ma inne stanowisko niż my, jest za federalizacją europejską. A Europa wielu prędkości, do której on dąży, nie jest dla nas korzystna – komentuje Agnieszka Łada, dyrektor programu europejskiego w Instytucie Spraw Publicznych. – Trzeba pamiętać, że w czasie ostatniej kadencji sprawy europejskie mocno trzymała Angela Merkel w urzędzie kanclerskim. W nowym rządzie na początku może więc dojść do wojny o władzę w kwestiach europejskich między kanclerz a nowym ministrem. Dobrym relacjom Schulza z Polską na pewno nie będą pomagać osobiste animozje z polskimi politykami – ocenia ekspertka.
W Polsce Martin Schulz zasłynął wypowiedziami krytykującymi rząd Prawa i Sprawiedliwości, m.in. zarzucając Jarosławowi Kaczyńskiemu zamach stanu i stawiając go w jednym szeregu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Znacznie mniej znane są jego wypowiedzi mocno krytykujące Rosję i deklaracje, że sankcje przeciwko naszemu wschodniemu sąsiadowi powinny zostać podtrzymane. Obecny minister spraw zagranicznych, były szef SPD Sigmar Gabriel, jest znacznie bardziej prorosyjski.
Pierwsze rozmowy na szczycie między socjaldemokracją a chadecją mają się odbyć w środę. I to mimo tego, że według sondażu Infratest ponad połowa Niemców źle ocenia możliwość utworzenia kolejnej dużej koalicji. W przypadku porozumienia nowego rządu nie ma się co spodziewać przed wiosną. Ale wciąż możliwe są nowe wybory bądź rząd mniejszościowy.