W październiku upłynie rok, odkąd władzę na Litwie przejął Litewski Związek Rolników i Zielonych (LVŽS). Zwycięskie ugrupowanie spoza tradycyjnego układu sił politycznych obiecało reset w stosunkach z Polską. Pierwsze dziewięć miesięcy rządów obnażyło jednak problemy wewnątrz partii i trudności ze znalezieniem wspólnego języka z socjaldemokratycznym koalicjantem, który wkrótce zdecyduje, czy w ogóle pozostać w rządzie. Zasadne jest pytanie, jak w tej sytuacji wyglądają perspektywy dla rozstrzygnięcia kwestii istotnych z polskiego punktu widzenia.
W następstwie wyborów dokonała się wymiana elit politycznych na niespotykaną dla Litwy skalę. LVŽS, który poprzednio dysponował ledwie jednym mandatem, zajął w Sejmie 38 proc. miejsc. Podobnym wynikiem nie może pochwalić się żadna partia na przestrzeni ostatnich 20 lat. Z list LVŽS do Sejmu weszli m.in. aktywiści i naukowcy, często bez doświadczenia politycznego, prezentujący różne poglądy i wywodzący się z różnych środowisk. W konsekwencji wdrożenie posłów w dyscyplinę partyjną stanowi poważne wyzwanie. Szczególnie wrażliwa jest w tym kontekście kwestia praw mniejszości narodowych. Osobiste poglądy posłów często różnią się od stanowiska partii, co sprawia, że z trudem można przewidzieć wynik głosowania nad ustawami odnoszącymi się do tych kwestii.
Za sukcesem LVŽS stoi Ramunas Karbauskis, milioner z branży rolniczej, który występuje w podwójnej roli sponsora i przywódcy ideologicznego. Przeciwnicy zarzucają mu niejasne powiązania z rosyjskim biznesem (jego spółka miała mieć wyłączność na dystrybucję nawozów rosyjskiego Acronu), a jego brata, dyrektora teatru w Moskwie, podejrzewano nawet o współpracę z rosyjskim wywiadem. Karbauskis wielokrotnie odcinał się od tych posądzeń.
Nowy rząd miał pozwolić na reset w relacjach z Warszawą. Faktem jest, że za rządów premiera Sauliusa Skvernelisa doszło do porozumienia Orlenu z kolejami litewskimi w kwestii taryf przewozowych (co stanowi istotny krok w relacjach), od 2018 r. jest planowana retransmisja polskiej telewizji na Wileńszczyźnie, trwa współpraca przeciw projektowi Nord Stream 2 i jest szansa na koordynację sprzeciwu wobec planowanej elektrowni jądrowej na Białorusi. Jednocześnie nierozwiązane pozostają inne problemy, jak pisownia polskich nazwisk na Litwie. Dyskusja w tej sprawie odbędzie się w Sejmie jesienią, ale nowa ustawa może zostać przyjęta w innym kształcie, niż oczekują Polacy.
Skvernelis, który spotka się dziś z premier Beatą Szydło, w wywiadach dla polskich mediów posługuje się płynną polszczyzną i podkreśla sentyment do naszej kultury. Choć nie należy do LVŽS, jest drugim najbardziej wpływowym człowiekiem w obecnym układzie władzy. Mniej jasne komunikaty wysyła sam Karbauskis, deklarując z jednej strony konieczność konstruktywnego dialogu, zwłaszcza w sprawie kluczowych dla Litwy projektów, z drugiej jednak twierdząc, że Wilno powinno prowadzić z Polakami stanowcze negocjacje. Ta dwuznaczność czyni z Karbauskisa niełatwego partnera, zwłaszcza że najważniejszy człowiek w litewskiej polityce nie pełni żadnej funkcji w rządzie.
Porozumienie utrudnia to, że Warszawa i Wilno preferują inne obszary współpracy. Z litewskiego punktu widzenia priorytetem są Rail Baltica (gdzie prace powoli posuwają się do przodu), otwarcie polskiego rynku na gaz z terminalu LNG w Kłajpedzie oraz synchronizacja państw bałtyckich z unijnym systemem elektroenergetycznym. Mniej interesująca jest dla Litwy bezpośrednia współpraca biznesowa czy prawa litewskich Polaków. Wilno w przeszłości skutecznie lobbowało za rozwiązaniami korzystnymi dla Litwinów, m.in. przenosząc negocjacje na poziom unijny, gdzie możliwości oddziaływania Polaków są ograniczone, bądź wzmacniając pozycję negocjacyjną przez koordynację stanowisk z Estonią i Łotwą. Ten manewr nie zawsze się Litwinom udaje, co widać przy projekcie synchronizacji systemów.
Perspektywy rozwiązania kwestii spornych zmieniają się także pod wpływem kłopotów koalicji. LVŽS stoi w obliczu groźby zerwania umowy koalicyjnej. Za takim rozwiązaniem opowiada się większość struktur lokalnych Partii Socjaldemokratycznej, ale nie chce tego klub parlamentarny. Prawdopodobny jest więc scenariusz rządu mniejszościowego. Szansą za to wydaje się fakt, że zarówno Skvernelis, jak i szef MSZ Linas Linkevičius pozycjonują się jako politycy sprzyjający nowemu otwarciu z Polską. A i w kluczowych z punktu widzenia Polski resortach, jak MSZ czy ministerstwo energetyki, znaleźli się kompetentni politycy i eksperci, których nie można uznać za niedoświadczonych lub antyestablishmentowych.
Wymiana elit na Litwie rzeczywiście stworzyła szansę na nowe otwarcie we wzajemnych relacjach, ale nie jest jasne, czy uda się ją wykorzystać, m.in. ze względu na tarcia między LVŽS i innymi partiami. Ewentualny rozpad koalicji nie musi prowadzić do zmian na stanowiskach ministerialnych, może jednak sprawić, że utrudniona będzie współpraca parlamentu i rządu. W konsekwencji kluczowe dla Polski kwestie zostaną przynajmniej w części odłożone na potem. Zwłaszcza że rozbieżność interesów bywa zbyt wielka, a Litwini są twardymi partnerami negocjacyjnymi.