Awantura wokół podziału obowiązków przy nawałnicach pokazała, że państwo daje sobie radę tylko w standardowych sytuacjach. Od poniedziałku do piątku. W godzinach pracy urzędów.
Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej rozesłał ostrzeżenia o drugim stopniu zagrożenia atmosferycznego o 14.27. Trafiły one również do Starostwa Powiatowego w Chojnicach. I może gdyby wszystko wydarzyło się dzień wcześniej, ostrzeżenia przyniosłyby skutek. Ale to był piątek. I to piątek po południu. I jeszcze do tego piątek przed długim weekendem. A wtedy w urzędach to już właściwie nie ma nikogo.
Co z tego, że wśród adresatów tego powiadomienia znaleźli się starosta chojnicki oraz szef powiatowego wydziału bezpieczeństwa i zarządzania kryzysowego. Co z tego, że burze już się przetaczały przez kraj i widać było, że są poważne. Urzędnicy nie uznali tego za wystarczającą przyczynę, by zostać dłużej w pracy. Trzeba by było e-maile i faksy rozesłać, ale komputery już powyłączane, a przecież w innych urzędach także, więc nikt by tego nie odebrał. Tak więc i starosta, i szef wydziału zarządzania kryzysowego z rozbrajającą szczerością przyznają: „Było już po godzinach pracy”. To nie jest prześmiewczy ASZdziennik. To polska rzeczywistość.