Twardy elektorat nie przestanie wspierać obozu rządzącego. Gorzej z tymi, którzy zagłosowali na PiS, bo byli zmęczeni poprzednią władzą.
Niezadowolenie. Niezgoda. Sprzeciw. To powody wielodniowych demonstracji przeciwko zmianom w wymiarze sprawiedliwości. Ponieważ rządzący nie pytali nikogo o zdanie, przeciwnicy tak stanowionego prawa, wywracającego do góry nogami sądownictwo, znaleźli sposób, by je wyrazić. Na ulicy. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz za rządów PiS.
Paradoksem jest, że choć sędziowie nie są lubianą grupą zawodową i ze świecą szukać osoby, która uważa, że wymiar sprawiedliwości nie wymaga reformy, to ta przygotowana przez PiS została uznana za zamach na trójpodział władzy oraz zrodziła rzeszę obrońców „kasty”, którzy stanęli na straży niezależności sądów. Oraz poczucia bezpieczeństwa. Bo od kiedy PiS jest u władzy, mocno ono zmalało w tej grupie. Na pytanie o wpływ rządów ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego na poczucie bezpieczeństwa aż 62,7 proc. wyborców PO badanych w sondażu na panelu badawczym Ariadna (patrz: infografika na stronie A6) odpowiedziało, że jest niższe, 6,1 proc. – większe, a dla 24,3 proc. pozostaje bez wpływu. Wśród wyborców Nowoczesnej wyniki przedstawiają się podobnie, bo 61 proc. odczuwa spadek, 6 proc. wzrost, a 33 proc. brak wpływu. U wyborców Kukiz’15 przeważa niezdecydowanie – aż 74,7 proc.
A jak jest z poczuciem bezpieczeństwa wśród wyborców obozu rządzącego? Ich nie ma na ulicach. A przecież to oni powierzyli rządy Prawu i Sprawiedliwości. I to oni powinni najbardziej patrzeć temu ugrupowaniu na ręce. Dlatego to oni mają głos w tym tekście. Przedstawiam: Danutę, właścicielkę firmy z Poznania; Domicelę, emerytkę z Wrocławia; Małgorzatę, sekretarkę z Warszawy; Beatę, nieaktywną zawodowo z uwagi na prowadzenie domu we Wrocławiu; Igora, dziennikarza ze Śląska; Marka, prawnika z Tarnobrzega, oraz Skałosza, emeryta pracującego we wrocławskiej służbie zdrowia.
Wzrost bez zmian
Kierownictwo partii rządzącej może być zadowolone. Na pytanie, czy pani/pana poczucie bezpieczeństwa od czasu objęcia władzy przez PiS wzrosło, zmalało czy pozostało bez zmian, pięcioro z nich odpowiada: wzrosło, a tylko dwójka – pozostało bez zmian. Wszyscy wskazują na program PiS jako uzasadnienie odpowiedzi. Dla Małgorzaty i Igora pozostaje on jednak bez większego wpływu, choć odegrał główną rolę przed wyborami w 2015 r., dla pozostałych – ma ogromne znaczenie.
Domicela, wychowana w tradycyjnej i konserwatywnej rodzinie, podkreśla jego zbieżność z jej poglądami. Stwierdza: teraz w Polsce czuję się bezpieczna. U Beaty zwiększenie poziomu bezpieczeństwa wywołała sama wygrana PiS, a realizacja obietnic tylko go podnosi. Tym samym tłumaczy swoje odczucia Skałosz, ale on jeszcze wskazuje na program 500+ i politykę imigracyjną, tłumacząc, że ten pierwszy gwarantuje rozwiązanie problemów demograficznych, a ta druga poczucie bezpieczeństwa w zbiorowiskach, np. podczas wizyty Donalda Trumpa w Polsce. – Dzięki twardemu „nie” rządu nie obawiałem się bomb ani ataków terrorystycznych, choć były tłumy tego dnia w Warszawie – mówi ze spokojem.
Czy czujesz się w Polsce bezpiecznie? / Dziennik Gazeta Prawna
Zagadnięty o reformę wymiaru sprawiedliwości zauważa: jeśli ma doprowadzić do zmiany, jest pożądana. Tymi samymi argumentami podpiera się Marek, choć jest bardziej wyważony. Zwraca jeszcze uwagę na sytuację na Ukrainie, która w okresie sprawowania władzy przez PO-PSL była mocno niestabilna i rzutowała na poczucie bezpieczeństwa, a teraz się nieco uspokoiła. – Nie ma w tym jednak zasługi PiS – odnotowuje z rozmysłem. I dodaje, że na liście sukcesów ta partia będzie mogła zapisać umowę z USA, wzrost bezpieczeństwa energetycznego czy gazowego. Ale to też dopiero za parę lat.
– Głosowałam na program PiS i według mnie jest on realizowany w bardzo dobrym tempie. Dostrzegam troskę o rodzinę w postaci programów 500+, Mieszkanie+ czy Senior+. Jest również program gospodarczy, w tym m.in. odbudowa stoczni szczecińskiej, dywersyfikacja dostaw gazu (gazoport w Świnoujściu) i w przyszłości gazociąg Baltic Pipe do Norwegii, Via Carpatia czy Trójmorze. Ponadto wzmocnienie wschodniej flanki NATO, Wojska Obrony Terytorialnej czy w końcu stanowcze nie dla imigrantów to tylko część działań obecnej władzy, by wzmocnić bezpieczeństwo militarne i ekonomiczne Polski. To spowodowało wzrost mojego poczucia bezpieczeństwa w sposób radykalny w porównaniu z czasami poprzedniego rządu – wyjaśnia Danuta.
Można przypuszczać, że podobne rozumowanie stoi za wynikami badania Ariadny w zakresie wpływu rządów PiS na poczucie bezpieczeństwa. Wśród 53,7 proc. wyborców tego ugrupowania przyczyniają się one do wzrostu, a zaledwie u 6,4 proc. do spadku. Co zaskakujące, aż dla 28,6 proc. nie mają żadnego oddziaływania, a 11,3 proc. – nie ma zdania w tej sprawie.
Zagrożenie to opozycja
Nie ma jedności wśród wyborców PiS, gdy pytam o dostrzeganie jakichkolwiek wewnętrznych zagrożeń w związku z dotychczas przeprowadzonymi zmianami (choćby w TK). Zdecydowanie nie widzą ich: Danuta, Beata, Domicela i Skałosz. Jeśli w ogóle jakieś rysują się na horyzoncie, to płynące z zewnątrz. – Ze strony UE, która straszy uruchomieniem procedur ochrony praworządności – uważa Beata. Wtóruje jej Skałosz, wskazując przy tym palcem opozycję, która – jego zdaniem – pod wpływem gigantycznego strachu może narobić kłopotów Polsce, namawiając do agresji, do puczu. Opozycję jako potencjalne zagrożenie postrzega też Domicela.
Tego argumentu nie podnosi Danuta. Ona bardziej zwraca uwagę na celowość wymiany kadr w spółkach Skarbu Państwa, których nowa jakość wpłynęła na wzrost wyników gospodarczych kraju pod rządami PiS. – Wystarczy nie kraść i nie marnować publicznych pieniędzy – stwierdza. Nie widzi również zagrożenia w pracach Trybunału Konstytucyjnego od momentu, gdy wygasła kadencja prof. Andrzeja Rzeplińskiego. – Zarzewiem konfliktu wokół TK było powołanie 25 czerwca 2015 r. dwóch sędziów, których wybrano niezgodnie z konstytucją za czasów rządów PO-PSL – przypomina.
Dla Igora zagrożeniem jest polityka zagraniczna. Utożsamia ją z beznadziejnym, w jego odbiorze, Witoldem Waszczykowskim. – Generalnie nie mamy szczęścia do ministrów spraw zagranicznych, ale żadnemu innemu nie przydarzyło się tyle błędów, co jemu. Sprawa wyboru Donalda Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej to tylko wisienka na torcie nieudolności – złości się. Nie boi się, że Polska zostanie wyrzucona z UE, ale że przegapi swoją szansę. – Może nie jesteśmy gigantem, ale moglibyśmy być liczącym się krajem na arenie właśnie układających się na nowo stosunków gospodarczych. Gdybyśmy tylko mieli takiego Mateusza Morawickiego od zagranicy. Ale mamy Waszczykowskiego – rozkłada ręce.
U Małgorzaty zagrożenie budzą działania Ministerstwa Środowiska. – Nie chodzi mi tylko o to, że w kraju zostaną wycięte wszystkie drzewa. Ale że wystrzelane zostaną wszystkie zwierzęta. Jest przecież pomysł, by powstały sklepy z dziczyzną, a to prosta droga do wybicia wszystkiego, co się rusza – niepokoi się. Uspokojenia nie przynoszą jej też media, a wręcz przeciwnie – potęgują lęk, bo nie ma rzetelnych informacji, bo stale obniża się poziom dziennikarzy, zwłaszcza telewizyjnych. – Nie wiadomo, komu wierzyć. Dlatego nie oglądam informacji telewizyjnych. Żadnych – deklaruje.
Sprawiedliwość dzieli
Kiedy dopytuję o ewentualne zagrożenia związane ze zmianami w wymiarze sprawiedliwości, włączenie z wymianą sędziów Sądu Najwyższego (rozmowy prowadziłam przed zawetowaniem ustaw o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz o Sądzie Najwyższym przez prezydenta), głównie słyszę: nie ma takich. Dla Domiceli jest to po prostu krok w kierunku Europy i prostowania skutków Okrągłego Stołu. Dla Beaty: przywracanie moralności, przyzwoitości i dobrego zachowania w salach sądowych. Opowiada, że była świadkiem obrażania ludzi przez sędziów. – To nie do zaakceptowania. A przykład idzie z góry – oburza się. I dlatego popiera wymianę tej „góry”.
Również Igor opowiada się za zmianami w wymiarze sprawiedliwości. Także kadrowymi. Uważa, że sądy po prostu trzeba przeorać. I że dawno należało to zrobić. – Szkoda, że żadna inna partia nie miała na to odwagi. Ale i nie miała takiego mandatu, jak „drużyna biało-czerwona”. Choć szokująca jest prędkość procedowania ustaw i brutalność stylu, dawno przestałem oczekiwać od polityków postawy dżentelmena – śmieje się. Według niego lament o łamaniu demokracji i niszczeniu sądownictwa jest mocno przesadzony. Podobną postawę przyjmuje Danuta. – Po 1989 r. jedynie sądownictwo nie uległo transformacji. Ówczesny I prezes SN Adam Strzembosz uznał, że środowisko samo dokona lustracji i oczyszczenia. Tak się jednak nie stało. I dzisiaj mamy tego pokłosie. Od licznych afer korupcyjnych poprzez układanie się z grupami przestępczymi po zwykłe kradzieże, jazdę samochodem w stanie nietrzeźwości. Sędziom wszystko wolno, bo nikt ich nie ukarze. Może to zmienić wyłącznie reforma sądownictwa. Nie ma innej drogi do weryfikacji kadry sędziowskiej – przekonuje. Marzy jej się, by Temida miała zawsze przesłonięte oczy opaską, a sędziowie – byli niezawiśli, apolityczni, uczciwi.
Zmiany w sądownictwie w wydaniu PiS nie podobają się Małgorzacie i Markowi, choć są za koniecznością ich przeprowadzenia w ogólności. Zdaniem obojga zmierzają do upolitycznienia sądów. I jeszcze, wskazują, ten tryb prac nad ustawami. Zupełny chaos. – Najgorsze jest to, że gdyby Andrzej Duda nie zawetował tych dwóch ustaw, to TK i tak uznałby ich konstytucyjność. Nawet jeśli faktycznie stałyby w sprzeczności z ustawą zasadniczą – tłumaczy Marek. W jego ocenie to bardzo osłabia pewność co do sprawiedliwego procesu i wyroku. I tworzy realne zagrożenie. – Ustawa, którą podpisał prezydent, pozwala na wymianę personalną w sądach powszechnych. Dokona tego minister sprawiedliwości. Czyli jak przeciwnik PiS przegra w I instancji, a przegra, bo przecież sędzia będzie się chciał odwdzięczyć, to nie ma się po co odwoływać. W kolejnych instancjach też nie ma szans na wygraną – podaje przykład. Nie boi się jednak o własną pozycję. Nie jest w żadnych układach. – Ale znani i angażujący się politycznie prawnicy, np. sędziowie czy adwokaci, będą mogli mieć powody, by nie być pewnymi przyszłości. Jak za bardzo nadepną na odcisk obecnej władzy, kto wie, czy nie znajdzie się sposób, by utracili prawo wykonywania zawodu – zastanawia się Marek.
Ile osób, tyle odpowiedzi
Drążę temat reformy w wymiarze sprawiedliwości. Tym razem stawiam pytanie o to, co zapewniłoby moim rozmówcom poczucie bezpieczeństwa przy tego rodzaju zmianach. Ile osób, tyle różnych odpowiedzi.
Dla Danuty byłaby to izba dyscyplinarna SN, która miała być powołana według zawetowanej przez głowę państwa ustawy, bo dzięki niej możliwe byłoby sprawdzanie sędziów. Ważne też jest losowe przydzielanie spraw jako forma odpolitycznienia sądów, a także składanie oświadczeń majątkowych przez tę grupę zawodową, co pozwala na transparentność i wyeliminowanie sytuacji przeobrażeń sędziów w „biznesmenów”. – Wszystko to wpłynie na uzdrowienie wymiaru sprawiedliwości i podniesienie poziomu moralnego, a przez to wzmocni siłę naszego państwa – ocenia.
Markowi daje poczucie bezpieczeństwa możliwość odwołania się od niekorzystnego orzeczenia. Igor czuje się zaś dobrze, gdy się coś dzieje, jest adrenalina. Według niego zmiany popychają świat do przodu bardziej niż ciepła wody w kranie.
Beata czuje się bezpieczna, bo ugrupowanie rządzące wprowadza reformy, które leżały odłogiem latami. Myśli o przyszłości i kolejnych pokoleniach. I cieszy się, że młodzież się aktywizuje. Że zaczyna być dla niej ważne również to, co dookoła. Domiceli gwarantuje bezpieczeństwo dobra sytuacja gospodarcza kraju i jej rodziny. Jest również wdzięczna swojemu otoczeniu, że akceptuje jej poglądy. Że może je swobodnie głosić i dyskutować z osobami o przeciwnych przekonaniach.
Skałoszowi z kolei bezpieczeństwo kojarzy się jednoznacznie z brakiem rządów PO-PSL. Nie mógł znieść tej koalicji. Faktu, że popsuli państwo, wyprzedawali majątek, robili wodę z mózgu dzieciom, uprawiali propagandę na poziomie wykluczającym czytanie, słuchanie, oglądanie czegokolwiek. Pytam, czy się nie obawia aktualnego jednoosobowego zarządzania całym państwem. – Władza nie jest skupiona w jednym ręku. I premier, i prezydent, i sądy są niezależni. Zresztą każda partia jest wodzowska. Nie boję się Kaczyńskiego – oświadcza Skałosz.
Na przeciwnym biegunie jest Małgorzata. – W tej chwili nic mi nie daje poczucia bezpieczeństwa. Nie spodziewałam się, głosując na PiS, takiego scenariusza. I za Jadwigą Staniszkis powtórzę: czuję się odpowiedzialna – słychać rozczarowanie w jej głosie.
Różne granice
Czy jest jakaś granica, po przekroczeniu której przestanie pani/pan wspierać partię rządzącą? To ostatnie, czego się chcę dowiedzieć od swoich rozmówców. Najpierw słyszę, że pytanie jest tendencyjne. Igor i Małgorzata: głosowaliśmy na tę partię, ale jej nie wspieramy. Byliśmy szalenie rozczarowani poprzednią władzą. Danuta: pytanie z tezą. Przyznaję, że wyszłam z błędnego założenia, że kto wybrał PiS, ten go wspiera. Ale i tak domagam się odpowiedzi.
Marek: Na razie nie potrafię wskazać granicy, ale nie jest to reforma wymiaru sprawiedliwości. PO nic nie robiła, a PiS robi za dużo i za szybko, więc może do tej granicy dotrę.
Igor: Będę ich rozliczać z tego, co zrobią. W końcu politycy to chłopaki i dziewczyny do wynajęcia – dajemy im kontrakt, bo wierzymy, że lepiej sobie poradzą niż inni. Jak sobie nie poradzą, to cóż...
Małgorzata: Przyglądam się.
Beata: Granice to kolesiostwo, nepotyzm, udowodnione afery, wykorzystywanie władzy do prywatnych celów.
Skałosz: Nie widzę, żeby działalność PiS wchodziła w obszary, które zagrażałyby mojemu poczuciu bezpieczeństwa.
Domicela: Ta partia mnie nie zawiedzie. Niezależnie od tego, czy na jej czele będzie stał pan Jarosław Kaczyński, czy ktoś inny. Bo tę partię tworzy zespół ludzi myślących tak jak ja.
Danuta: Jak mogę nie wspierać partii rządzącej, która realizuje „dobrą zmianę” w Polsce, i to wbrew wszelkim trudnościom politycznym. Życzyłabym sobie, aby Polacy otworzyli szeroko oczy na otaczającą ich rzeczywistość i zrozumieli, że musimy wspólnie dbać o losy naszego kraju.
Państwo działa
Z badania Ariadny wynika, że generalnie poczucie bezpieczeństwa za rządów PiS spadło. Tak odpowiedziało 35,6 proc. badanych. U 17,8 proc. poszło w górę, a u 18,2 proc. pozostało bez zmian. Ciekawie to wypada w zestawieniu z efektami pytania o to, czy osobiście czujesz się bezpiecznie w Polsce. Bo aż 55,7 proc. wskazuje, że tak, a 27,7 proc., że nie. A jak się dołoży przedstawione wcześniej rezultaty w podziale na sympatie partyjne, robi się jeszcze bardziej interesująco. – To klasyczny przykład następstwa polaryzacji postaw. Gdy pytanie dotyczyło ogólnego poczucia bezpieczeństwa, to ocena była wysoka. A gdy padło w kontekście wydarzeń rząd kontra opozycja, okazało się, że jest dość silne poczucie zagrożenia, czyli noty stały się pochodną z góry przyjętych przekonań. Polacy są podzieleni na dwa obozy i oceny w kontekście politycznym są przez to zabarwione sympatiami i emocjami niezależnie od stanu faktycznego czy analizy merytorycznej – komentuje dr Tomasz Baran, psycholog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Według prof. Rafała Chwedoruka, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego, postawa wyborców PiS ma proste wytłumaczenie: państwo działa. – Zapewnia bezpieczeństwo w trzech obszarach. W socjalnym: gospodarka rośnie, bezrobocie spada, wypłaty 500+ idą co miesiąc, za chwilę obniży się wiek emerytalny. W ogólnym: jest armia, są państwowe firmy typu banki czy koleje, jest aparat ściągający podatki, jest wymiar sprawiedliwości, który akurat wymaga głębokiej modyfikacji, by odpowiadał wizji zdecydowanej polityki karnej PiS. W kulturowym: żadnych rewolucji obyczajowych, twarda polityka imigracyjna, asertywna postawa wobec Berlina, Brukseli czy Paryża. Niczego nie potrzeba więcej do normalnego życia – ocenia.
Dr hab. Małgorzata Bogunia-Borowska, kierownik Zakładu Badań Kultury Współczesnej w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, najpierw ustosunkowuje się do stanowisk wobec zmian w wymiarze sprawiedliwości, stwierdzając, że nie ma tu miejsca na dialog. – Na Facebooku 90 proc. wypowiedzi jest jednostronna. Brakuje wiedzy. Konkretów. Merytoryki. Czyste emocje. Hasła. Wszyscy dali się wciągnąć w tę polityczną grę – nie pozostawia złudzeń. Rozumie przychylne nastawienie do każdej formy modyfikacji sądownictwa. Przecież przeciętny obywatel, który miał do czynienia z sądami, wie, że to średnio przyjemne doświadczenie. Dość, że rozprawy ciągną się w nieskończoność, to jeszcze można się nie doczekać sprawiedliwości. – No i rozliczenia, czyli wątek ideologiczny. Reforma partii rządzącej odpowiada tej potrzebie. A z tym wiąże się wymiana pokoleniowa – interpretuje.
W tym kontekście przypomina film „Układ zamknięty” Ryszarda Bugajskiego, który dotknął tego wątku, pokazując, że do tej wymiany tak naprawdę nie dochodzi, bo mentorzy przekazują uczniom nie tylko wiedzę, lecz także postawy moralne. Trudno jest zrealizować proces samooczyszczania się jakiegokolwiek środowiska. To mrzonki. Taki bodziec musi zawsze przyjść z zewnątrz. Choć z drugiej strony nie należy odbierać autorytetu, prestiżu i dobrego imienia tej zbiorowości en bloc. Sędziowskie autorytety są potrzebne. – Większość to ludzie uczciwi, porządni, prawi – podkreśla. Niestety logika rewolucji jest taka, że zawsze pojawiają się ofiary, nawet gdy cel jest uzasadniony.
Mieszanka niedoboru i nadmiaru
Rafał Chwedoruk – Frustracje potransformacyjne wędrowały z partii do partii. Dopiero PiS je przygarnął i znalazł język, by o nich mówić, oraz sposoby, by je zneutralizować. Przyciągnął do siebie tych z poczuciem największego zagrożenia. Dał bezpieczeństwo i stabilizację, do których tęsknili w zglobalizowanym, niepewnym świecie. Przywrócił godność. Zapewnił miejsce w dumnej wspólnocie, nie pytając o dochody ani wykształcenie.
Małgorzata Bogunia-Borowska: Można żyć w państwie monistycznym typu Korea Północna. Jak automaty. Bez odrębności. W kulturze niedoboru. Albo w pluralizmie, gdzie każdy jest indywidualnością i wszystkiego jest pod dostatkiem. Aż za wiele. Gdzie rodzi się kultura nadmiaru. Męcząca dla osób, które nie mogą się w niej odnaleźć. Odpowiednio wybrać. Podjąć decyzję. Przez lata polskie społeczeństwo zajmowało się dorabianiem i odrabianiem strat. Dzisiaj przyszedł moment na ideologiczne wybory. To normalny proces. Stąd te polaryzacje i ścieranie się różnych racji, emocji. Utknął mi w pamięci taki zapis z FB, gdzie jedna z osób napisała dość długą merytoryczną wypowiedź, przytaczając różne argumenty. Nie opowiadała się za żadną opcją. Komentarz pod tym wpisem był jednoznaczny: „Widzę, że ktoś tu jest ideologicznie niezdecydowany”. Trochę powiało dawnymi czasami. Jesteś z nami albo z nimi. Jesteśmy my. I są oni. Taka dwoistość. Taki czas. Teraz jest czas „sprawdzam”.
Tomasz Baran – W pewnym momencie poparcie sondażowe PiS rosło, co oznacza, że ta partia zaczęła przekonywać do siebie również bardziej centrowych wyborców. Jeśli jednak utrzyma konfrontacyjną i twardą drogę, jak to miało miejsce w kontekście reform wymiaru sprawiedliwości, to finalnie narazi się na utratę „ludzi środka” i docelowo na marginalizację. Rozsądni ludzie nie lubią skrajności. A tzw. twardy elektorat PiS będzie się zmniejszał z przyczyn obiektywnych. Biologii nie da się oszukać. A „ludzie środka”, którzy dołączyli do zaplecza politycznego PiS, dając tej partii szansę na trwanie w przyszłości, zwrócą się w innym kierunku.