Prowadzone są wobec mnie działania operacyjne. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora nie uprawnia funkcjonariuszy do prowadzenia działań operacyjnych wobec posła na Sejm - powiedział Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej domaga się w tej sprawie wyjaśnień od premier i szefa MSWiA.

"Gazeta Wyborcza" napisała w czwartek, że "policyjni tajniacy śledzą działaczy stowarzyszenia Obywatele RP i posła opozycji Ryszarda Petru, lidera Nowoczesnej". Gazeta opiera się na nagraniach policyjnych rozmów. Mają one pochodzić z piątku 21 lipca, gdy Senat debatował nad ustawą o Sądzie Najwyższym, a na tyłach gmachu trwała manifestacja przeciwników zmian w sądownictwie.

Petru, w czwartek na konferencji prasowej przed siedzibą MSWiA, powiedział, że tego typu sytuacje, jakie opisała "GW", oznaczają, iż prowadzone są wobec niego działania operacyjne. "Chcę zwrócić uwagę na to, że ustawa o wykonywaniu mandatu posła nie uprawnia funkcjonariuszy do prowadzenia działań operacyjnych wobec posła na Sejm" - podkreślił lider Nowoczesnej.

Jak ocenił, sprawa opisana w "GW" oznacza, że każda osoba, każdy obywatel, który ma inne zdanie, niż PiS, może być "inwigilowany".

"Dzisiaj Gazeta Wyborcza opublikowała nagranie z monitoringu, z którego wynika, że zarówno Obywatele RP, jak i moja skromna osoba, byliśmy monitorowani, inwigilowani przez polską policję w dniu 21 lipca" – powiedział. Jak dodał, "nie jest prawdą to, co mówi PiS, że była to ochrona Sejmu", gdyż - jeśli tak by było - "dlaczego odprowadzali mnie do siedziby Nowoczesnej na Nowy Świat 27, przechodząc przez plac Trzech Krzyży?" - pytał Petru.

"Tego typu sytuacje, wg mojej wiedzy, oznaczają, że prowadzone są wobec mnie działania operacyjne" – dodał.

Petru powiedział, że domaga się od premier Beaty Szydło i szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, "poważnej" odpowiedzi na pytania, m.in.: czy ABW, CBA i policja prowadziły działania, polegające na obserwacji jego osoby i członków stowarzyszenia Obywatele RP, czy takie działania są nadal prowadzone, kto wydał polecenie, lub zgodę na obserwację, w jakiej sprawie prowadzono obserwację, ilu funkcjonariuszy brało udział w działaniach operacyjnych, czy używano innych technik operacyjnych - "np. lokalizacji telefonów, podsłuchów, lokalizacji GPS, pobieranie treści SMS-ów, kontroli danych internetowych" - oraz czy Błaszczak wiedział o tych czynnościach i prowadzonych działaniach.

Pytania te Petru zawarł w liście, skierowanym do premier Beaty Szydło.

Zdaniem Petru "takie decyzje wydaje Błaszczak w porozumieniu z Kaczyńskim", ale jego partia "będzie to sprawdzać" m.in. poprzez "interpelacje", "na komisji sejmowej", jak również "poprzez polski wymiar sprawiedliwości, który na szczęście udało się na tych demonstracjach, mam nadzieję, na długo obronić".

Dodał, że nie wierzy też, że minister Błaszczak oraz odpowiedzialni za koordynację służb specjalnych Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik "nie wiedzieli o tych czynnościach i prowadzonych działaniach". Dlatego – zaznaczył - chciałby usłyszeć "tego typu deklarację z ich strony" i "zobaczyć wszystkie dokumenty związane z tą sprawą".

Według Petru, ważne są również informacje "kto był obecny w sztabie Komendy Stołecznej Policji podczas prowadzonych działań polegających na obserwacji", a ponieważ "zwykle jest tak, że tego typu obserwacje na bieżąco przekazywane są do sztabu centralnego", rodzi się pytanie "jakie osoby były zaangażowane, co przekazywały dalej". Zaapelował także do policji, aby ta nie niszczyła materiałów, "jeśli byłoby" takie "zlecenie" z MSWiA.

Komenda Stołeczna Policji, odnosząc się do publikacji "Gazety Wyborczej" poinformowała w czwartek PAP, że działania policji nie mają na celu inwigilacji ani posłów opozycji ani organizatorów manifestacji, jakie w ostatnich dniach miały miejsce przed parlamentem. Zapewnia, że chodziło o zapewnienie bezpieczeństwa zarówno samych manifestantów, "okolicznych przechodniów i mieszkańców Warszawy".