Szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski mówi o oczekiwaniach Andrzeja Dudy przed pierwszą wizytą Donalda Trumpa nad Wisłą.
Jakie warunki muszą być spełnione, żeby po wyjeździe Donalda Trumpa powiedzieć, że ta wizyta była sukcesem?
Będzie sukcesem, jeżeli obie strony uznają, że z obustronną korzyścią wyznaczyły kierunki polityki bezpieczeństwa oraz współpracy gospodarczej na najbliższe lata.
Jak to ma się przełożyć na konkrety?
Równolegle z rozmowami prezydentów toczone są negocjacje między firmami polskimi i amerykańskimi, które mają doprowadzić do wspólnych kontraktów i inwestycji. Także od tych rozmów zależy, jakie będzie realne pokłosie wizyty. Innym miernikiem jej rezultatów będzie rozwijająca się współpraca militarna między Polską a USA. Chodzi przede wszystkim o utrwalanie obecności wojsk amerykańskich w Polsce i rozwijanie współpracy w zakresie obronności w najbliższych latach.
Oczekujemy, że prezydent Trump powie, iż amerykańscy żołnierze zostaną u nas do 2022 r. albo do momentu, gdy Polacy będą czuli się bezpieczni?
Dla nas najważniejsze są konkretne decyzje. To o nich prezydent Andrzej Duda chce rozmawiać z prezydentem Donaldem Trumpem. Szczegółowy opis warunków będzie konsekwencją tych decyzji. Dziś nie chodzi o to, by definiować czasokres pobytu wojsk, tylko żeby jasno powiedzieć: jesteśmy zdecydowani na kontynuowanie współpracy w dziedzinie obronności.
Liczymy, że Trump podkreśli aktualność art. 5 traktatu o NATO?
USA i prezydent Trump potwierdzają aktualność art. 5 obecnością wojsk amerykańskich w Polsce, decyzjami obecnej administracji o wytyczeniu dłuższych horyzontów czasowych tej obecności niż to, co było planowane, a także postanowieniami o zwiększeniu nakładów na bezpieczeństwo Europy. Ta administracja aktywnie realizuje art. 5 wobec naszego regionu. My natomiast chcemy rozwinąć to, co rok wcześniej osiągnęliśmy na szczycie NATO. Nie chodzi o zmianę nastawienia Ameryki do naszego bezpieczeństwa, lecz o umocnienie obecnej postawy. To symboliczne, że ta wizyta odbywa się niemal rok po zeszłorocznym szczycie NATO w Warszawie. Ma szansę pokazać, jak postanowienia zeszłorocznego szczytu wdraża i rozwija nowa administracja.
Wśród kwestii gospodarczych przewija się gaz LNG. Co może zmienić wizyta Trumpa?
Tak samo jak Polska prezydent Trump poszukuje nowych partnerstw gospodarczych na świecie. Eksport LNG jest jednym z kierunków, które go interesują. Prezydent Duda mówi natomiast bardzo wyraźnie: chcemy dobrych kontraktów gazowych z każdym partnerem. Dobrych, czyli takich, które są uzasadnione ekonomicznie i dla nas korzystne. Po przeprowadzeniu testowej dostawy LNG do Polski wiemy, że jest to technicznie wykonalne i może być ekonomicznie opłacalne. Teraz pozostaje kwestia przygotowania normalnego kontraktu biznesowego na zasadzie win-win, czyli tak, by obie strony odniosły korzyść. Budujemy nasze bezpieczeństwo energetyczne poprzez dywersyfikację, ale to musi być dywersyfikacja ekonomicznie uzasadniona.
Dążymy do tego, by gazowy kontrakt z Rosjanami został zastąpiony przez umowę z Amerykanami?
To źle postawione pytanie. Chodzi raczej o to, byśmy z żadnym dostawcą gazu nie rozmawiali pod przymusem kontraktowania dostaw w związku z brakiem alternatywy. Każdy, kto chce nam sprzedać gaz i ma siąść do stołu negocjacyjnego z Polską w perspektywie kilku lat, powinien mieć świadomość, że rozmawiamy z nim w sytuacji swobody wyboru ofert i kontrahentów. Z tego punktu widzenia uruchomienie dostaw gazu z USA znacznie powiększa paletę potencjalnych kontrahentów. To pozwoli na budowę zdywersyfikowanego rynku gazu nie tylko w Polsce, ale także w całym regionie.
To zielone światło dla firm, by tego rodzaju kontrakty zawierały?
Wizyta całej delegacji amerykańskiej, a w jej składzie są przecież sekretarze odpowiedzialni za sprawy ekonomiczne, ma pokazać skalę możliwości zawierania kontraktów gospodarczych nie tylko z Polską, ale z całym regionem. Na tym polega istota inicjatywy Trójmorza. Chodzi o to, by przedyskutować z administracją amerykańską, jaka jest skala rynku w tej części Europy i jaka jest pula możliwych przedsięwzięć, które warto i trzeba uruchomić. Chodzi o różnorodną współpracę inwestycyjną i gospodarczą. Chcemy pokazać Trójmorze jako wewnętrzny rynek w ramach UE, który ma duży potencjał rozwoju i jest atrakcyjnym partnerem dla gospodarki amerykańskiej.
Czy kapitał amerykański ma być konkurencyjny w regionie Trójmorza wobec funduszy unijnych?
Potrzeby rozwojowe regionu są ogromne. To nie jest tak jak w grze w curling, że jeden kapitał wypiera drugi. By rozwijać się w sposób zrównoważony, nasz region musi mieć partnerów w UE, korzystać skutecznie ze środków spójności i innych funduszy. Ale dla wzrostu innowacyjności oraz zwiększenia wydatków na badania i rozwój nasze państwa muszą poszukiwać partnerów także spoza Unii. Takich inwestorów poszukujemy, pokazując siebie jako godnych zaufania i atrakcyjnych partnerów do robienia interesów z każdym, kto tylko chce usiąść do negocjacyjnego stołu.
Na ile będzie ważny przekaz Trumpa sprzed pomnika Powstania Warszawskiego?
To nie będzie wyłącznie przekaz do Polski, ale doktrynalne wystąpienie prezydenta USA. Prezydent Trump zdecydował się wybrać Warszawę, pl. Krasińskich i pomnik Powstania Warszawskiego, żeby przedstawić swoją wizję polityki międzynarodowej. Ważne, że w tę wizję wpisuje się nasza ojczyzna wraz ze swoją historią. Z zapowiedzi Białego Domu wiemy, że punktem startu będzie to miejsce, które upamiętnia wydarzenie symbolizujące polski heroizm i walkę o wolność w najczarniejszych momentach historii. To jest właśnie najtrwalszy fundament więzi polsko-amerykańskich, ale też więzi euroatlantyckiej. To wspólnota państw, które zawsze walczyły o wolność i chcą tę wolność zachować. To będzie bardzo ważne wystąpienie i dobrze, że punktem wyjścia będzie polska historia.
A czy wystąpienie Trumpa nie będzie postrzegane jako próba rozgrywania Europy Środkowej i Wschodniej przeciwko starej UE, która nie jest przychylna prezydentowi USA?
Z całą pewnością nie jest to intencja, z którą prezydent Duda zaprosił prezydenta Trumpa do Polski, ani też cel, dla którego prezydent Trump do nas przyjeżdża. Jeśli ktoś ogłosi program bezpiecznej i wolnej Europy, to nie sądzę, żeby było to skierowane przeciwko komukolwiek. Nie da się też w ten sposób postrzegać inicjatywy Trójmorza, która ma przecież zwiększyć spójność wspólnego europejskiego rynku. To bardzo pozytywna inicjatywa obliczona na wymierne korzyści infrastrukturalne i gospodarcze, które przełożą się na rozwój całej UE. Dlatego trudno doszukiwać się w niej elementów konfliktogennych, bo nie ma do tego jakichkolwiek przesłanek.
Tradycyjnie w kontekście wizyt prezydentów amerykańskich pojawia się temat wiz.
W kontaktach ze stroną amerykańską konsekwentnie powtarzamy, że zamykanie się na przepływ ludzi z Polski przynosi większą stratę gospodarce amerykańskiej i postrzeganiu Ameryki przez Polaków niż Polsce. Polacy realizują swoje ambicje, swobodnie przemieszczając się w ramach UE czy do większości państw świata. Zasilają tamtejsze gospodarki swoją wiedzą, umiejętnościami i pracowitością. Dziś to nie my, lecz Ameryka traci na tym, że nie traktuje Polski w pełni otwarty sposób. Oczywiście doskonale wiemy też, że to wewnętrzna decyzja, która nie zależy od prezydenta, ale jest to decyzja amerykańska. Oddajemy ten temat stronie amerykańskiej ze wskazaniem, że tak długo, jak zamierzają takie obostrzenia utrzymywać, będą na tym wyłącznie tracić.