OPINIA
Dr Dominik Héjj, politolog, redaktor naczelny portalu www.kropka.hu poświęconego węgierskiej polityce / Dziennik Gazeta Prawna
Stało się. Od miesięcy krytykowane zamiary rządu, a w konsekwencji ustawa o przejrzystości finansowania z zagranicy organizacji pozarządowych, została wczoraj uchwalona. W węgierskim parlamencie „za” głosowała solidarnie koalicja rządowa Fidesz-KNDP, 44 posłów bloku lewicowo-liberalnego było przeciw, a 24 wstrzymało się od głosu. To posłowie partii Jobbik, którzy chociaż przeciwni ustawie, woleli pozostać neutralni, aby nie wystawić się na krytykę swojego bardziej radykalnego elektoratu.
Organizacje, które są finansowane spoza Węgier, będą musiały zarejestrować się jako wspierane z zagranicy (te, które dostają rocznie kwoty od 23 000 euro wzwyż). Do kwoty tej nie są wliczane fundusze unijne. Spod nowego prawa wyłączone są trzy typy organizacji – te, które nie są zaklasyfikowane jako NGO, organizacje sportowe oraz związane z działalnością religijną. Siłą rzeczy także te, które otrzymują największe dotacje w kraju, czyli głównie z budżetu centralnego. Organizacja na rejestrację ma 30 dni od daty wejścia w życie ustawy. Jeżeli nie spełni tego wymogu, dostaje ponaglenie i ma obowiązek rejestracji w ciągu kolejnych 15 dni.
Wątpliwości wokół tej ustawy narastały od stycznia, kiedy to jeden z posłów Fideszu stwierdził, że organizacje „pseudopozarządowe”, finansowane przez miliardera George’a Sorosa, należy wymieść z Węgier. Na to nałożyło się zarzucanie NGO zapraszania migrantów, a tym samym ściągania na Budapeszt zagrożenia terrorystycznego. O NGO pytano także w zakończonych 31 maja „narodowych konsultacjach”. Główna teza była taka, iż finansowane z zagranicy próbują wpływać na węgierską politykę, legalne władze i lobbować na rzecz swoich interesów. Premier Viktor Orbán stwierdził nawet, że Soros ogłosił i prowadzi przeciwko Węgrom wojnę.
Komisja Wenecka, która badała zgodność projektu z prawem europejskim, nie podawała w wątpliwość prawa do uchwalenia tego typu ustaw. Zgłosiła jednak wiele uwag do zapisów, które finalnie mogą prowadzić do dyskryminacji NGO, jak publikowanie na wszystkich wydawanych materiałach oraz stronach internetowych adnotacji „NGO wspierane z zagranicy”.
Rząd Węgier wprowadził w przedłożonym pod głosowanie projekcie autopoprawki. Najważniejsza – rejestracji w ciągu 45 dni i w razie jej braku –likwidacja. W miejsce tego zapisu wprowadzono postępowanie prokuratorskie. Druga dotyczyła wysokości wsparcia przez osobę prywatną danej organizacji. Zwiększono także (od kwoty 500 tys. forintów – ok. 1620 euro) wysokość dotacji przekazanej przez osobę prywatną, która musi zostać upubliczniona (imię nazwisko, kraj pochodzenia, miasto zamieszkania).
Wszelkie uwagi, zgodnie z którymi konieczność rejestracji jest „naznaczeniem” NGO, prowadzącym do ich późniejszego napiętnowania, oraz poprawki opozycji odrzucono.
Podstawowe pytanie dotyczy tego, po co Viktorowi Orbánowi taka ustawa. Czy faktycznie chodzi o bezpieczeństwo narodowe, czy też jest to doraźne narzędzie polityczne. Odpowiedź poniekąd daje analiza retoryki rządu dotycząca samych NGO, z których znakomita większość finansowana jest przez Fundację na rzecz Społeczeństwa Otwartego George’a Sorosa. Do tego typu podmiotów zaliczymy chociażby Helsińską Fundację Praw Człowieka czy TASZ – Stowarzyszenie na rzecz Praw Wolności (najgorliwsi krytycy premiera Orbána). Obydwie nawołują do obywatelskiego nieposłuszeństwa i deklarują, że nie będą respektowały nowego prawa.
Nowemu prawu nie podlegają organizacje powiązane z Fidesz – Sojusz Fundacji na rzecz Obywatelskich Węgier, który w bieżącym roku z budżetu państwa otrzymał prawie 53 0 mln forintów dotacji (ok. 7, 3 mln zł), a także powstałe w 200 9 r . CÖF – Forum Współpracy Obywatelskiej. Ta ostatnia organizacja przygotowywała marsze poparcia dla Fideszu.
Jeżeli sięgnąć do sprawozdań finansowych „naznaczonych” organizacji, widać, że są one zobowiązane do ujawnienia finansowania. Wypełniają także pole dotyczące tego, czy pochodzi ono spoza Węgier. Wystarczy zatem sięgnąć do sprawozdań, by samemu wyrobić sobie opinię. Co ciekawe, odnalezienie sprawozdań podmiotów finansowanych przez rząd jest trudne. W większości przypadków niemożliwe. Czy zatem transparentność dotyczy jedynie politycznych przeciwników finansowanych z zagranicy?
Wczorajsza decyzja jest jak wypowiedzenie wojny Brukseli. Sama zapowiedź uchwalenia ustawy o NGO była jedną z przyczyn rezolucji Parlamentu Europejskiego wobec Węgier, uchwalonej w maju oraz postępowania wszczętego miesiąc wcześniej przez Komisję Europejską.
Granica sporu politycznego na Węgrzech po raz kolejny została przesunięta. Fidesz idzie w Europie na zwarcie, w którym głównym elementem retorycznym będzie ochrona suwerenności i bezpieczeństwa Węgier. Viktor Orbán po raz kolejny pokazał, że w swojej polityce kieruje się zasadą „mówisz i masz”. Coraz bardziej krystalizuje się polityczny podział, w którym obok rządowej koalicji Fid esz-KDNP plasuje się skrajnie prawicowy Jobbik, zaś po drugiej stronie imperium Sorosa, w skład którego wchodzą organizacje pozarządowe. Ustawa została uchwalona na około 10 miesięcy przed wyborami. Prawo pieczętuje niejako podwójne standardy, w których prorządowe organizacje nie podlegają de facto żadnym kryteriom. Dość powiedzieć, że kiedy zamykano dziennik „Népszabadság”, powoływano się na spadek czytelnictwa prasy. Przytaczałem wówczas dane opublikowane przez ośrodek badania czytelnictwa MATESZ. Można tam znaleźć dane wszystkich tytułów prasowych na Węgrzech poza dwoma – prorządowymi „Magyar Idők” i „Magyar Hírlap”. Gdyby wprowadzone przez Fidesz zasady równą miarą przykładać do wszystkich dziedzin, rządowi łatwiej byłoby tłumaczyć ich zasadność. Na razie mamy kolejne narzędzie do rozgrywania przeciwników.