NATO będzie bronić terytoriów Polski oraz państw bałtyckich i nie pozwoli na podobną agresję, jak w przypadku Krymu czy podobną interwencję jak w Donbasie - powiedział PAP podczas forum Globsec w Bratysławie szef Komitetu Wojskowego NATO generał Petr Pavel.

Pavel powiedział PAP, że zwiększenie obecności NATO na wschodniej flance było wynikiem zmiany sytuacji geopolitycznej. "Ta obecność nie zostałaby zwiększona, gdyby nie było aneksji Krymu przez Rosję, gdyby Rosjanie nie wspierali separatystów w Donbasie. Spędziliśmy znaczną ilość czasu na dyskusji nad tym, jaka powinna być odpowiedź na te działania. Zdecydowaliśmy, żeby odpowiedzieć proporcjonalnie do sytuacji, defensywnie, aby nie eskalować napięcia, ale żeby wyrazić naszą determinację, by bronić sojuszniczych terytoriów, jeśli zajdzie taka potrzeba" - powiedział.

Przypomniał, że NATO podjęło decyzję, by rozmieścić cztery wielonarodowe grupy bojowe w Polsce i państwach bałtyckich. "Jako jasny przekaz, że NATO będzie bronić ich terytoriów i nie pozwoli na podobną agresję, jak w przypadku Krymu czy podobną interwencję jak w Donbasie. Wierzę, że ten sygnał został zrozumiany. Obecnie grupy są tam rozmieszczane, do tego lata osiągniemy zdolności bojowe. Nie ma obecnie żadnych planów zwiększenia obecności NATO poza te cztery grupy bojowe, jeśli sytuacja związana z bezpieczeństwem się nie zmieni" - powiedział Pavel.

Przywódcy państw Sojuszu Północnoatlantyckiego po raz pierwszy spotkali się na czwartkowym miniszczycie NATO w Brukseli z nowym prezydentem USA Donaldem Trumpem. Amerykański przywódca przed objęciem stanowiska krytykował państwa, które nie przeznaczają na obronność 2 proc. PKB podając nawet w wątpliwość ich obronę przez USA.

Dlatego też podczas szczytu oczekiwano jego publicznej deklaracji o przywiązaniu Stanów Zjednoczonych do stanowiącego podstawę Sojuszu art 5. Traktatu Północnoatlantyckiego, który mówi o tym, iż każdy atak na któregoś z członków NATO powinien być interpretowany przez pozostałe państwa członkowskie jako atak na nie same. Ta jednak nie padła podczas jedynego wystąpienia amerykańskiego prezydenta w czasie odsłonięcia przez niego pomnika upamiętniającego ofiary zamachów z 11 września 2001 roku.

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg starał się na konferencji prasowej, po spotkaniu liderów państw Sojuszu, bagatelizować sprawę braku deklaracji w sprawie art 5. ze strony Trumpa, podkreślając, że amerykański prezydent w rozmowach z nim deklarował przywiązanie do NATO, a to samo przez się oznacza przywiązanie do art 5. Ze słów Stoltenberga wynika jednak, że Trump nawet podczas zamkniętej sesji nie wygłosił w tej sprawie jasnej deklaracji. Przekonywał jednakże, że ważniejsze od słów są czyny, a administracja Trumpa zaproponowała w tym tygodniu wzrost wydatków na obecność militarną USA w Europie o 40 proc. "Sądzę, że to najmocniejszy z możliwych znaków przywiązania do NATO" - podkreślił szef Sojuszu.

Przywódcy krajów sojuszniczych rozmawiali na szczycie w Brukseli też o stosunku do Rosji. Stoltenberg podkreślił, że potwierdzono dwutorowe podejście - silną obronę w połączeniu z dialogiem. "NATO to sojusz obronny, NATO nie dąży do konfrontacji z Rosją" - podkreślał Stoltenberg. Wypomniał przy tym Moskwie, że wykorzystuje siły wojskowe, by zmieniać przebieg granic w Europie. Zwrócił w tym kontekście uwagę na agresję Rosji na Ukrainę i nielegalną aneksję Krymu.

Decyzję o wysłaniu do Polski i państw bałtyckich czterech wielonarodowych batalionowych grup bojowych potwierdził szczyt NATO w Warszawie w lipcu 2016 roku. Wielonarodowa batalionowa grupa bojowa NATO, której trzon stanowi ok. 800 żołnierzy z amerykańskiego batalionu kawalerii pancernej, stacjonuje w Orzyszu od końca marca. W skład tej jednostki wchodzą też pododdziały z Rumunii i W. Brytanii, do których dołączą żołnierze z Chorwacji.