Silne, scentralizowane, hierarchicznie zorganizowane, sprawne państwo. Tylko ono w niespokojnych czasach, w jakich znalazł się świat, da nam bezpieczeństwo. Ochroni nas przed bandytami, ulicznymi pijaczkami, terrorystami i chuliganami. Ochroni nasze dzieci przed pedofilami i porywaczami, a nasze komputery przed hakerami. Pytanie tylko, kto ochroni nas przed nim samym?



Ta historia nie ma politycznych barw. Również za czasów rządów PO i PSL w tajemniczych okolicznościach umierali zatrzymani przez policję. Co więcej, ta historia nie ma barw narodowych. Morderczo brutalna potrafi być policja amerykańska, francuska, turecka czy brazylijska. I ta historia nie dotyczy tylko policji – ponadczasowe pytanie o relacje między wolnością a bezpieczeństwem stało się współcześnie pytaniem, na ile oddamy się pod opiekę państwa proszącego nas o zaufanie.

Każdy z nas – dziennikarzy i prawników – kto choć raz otarł się o pracę policji, wie, jak ciężka i wymagająca ona jest. Jak cienka jest granica pomiędzy dobrą wolą a złamaniem prawa. Jak trudno czasem tę granicę wytyczyć. Jak poważnie do takiego zadania należy podejść. Szczególnie gdy przedmiotem badania jest sprawa ludzkiego życia. W przypadku wrocławskiej tragedii nie tylko ujawnione fakty, lecz także to, jak komentuje je policja i prokuratura, każe zadać pytanie, czy na pewno Rzeczpospolita Polska udowadnia, że obywatele mogą jej zaufać.