Piasecki według wypowiedzi żony dla mediów i zamieszczonych w internecie nagrań głosowych z domowych awantur miał się nad nią znęcać psychicznie i fizycznie. Sprawa po raz pierwszy światło dzienne ujrzała pod koniec lutego, kiedy lokalne media zamieściły relacje żony Piaseckiego. Po pewnym czasie radny zrezygnował z członkostwa w klubie PiS i przynależności do partii.

"Ofiar przemocy domowej w Polsce przybywa. Statystyki mówią o prawie 92 tysiącach ofiar przemocy - tych zarejestrowanych. To liczba tragedii ludzkich i całych rodzin. My Polki, bydgoszczanki przemocy mówimy STOP. Nie zgadzamy się na poniżanie i krzywdzenie fizyczne czy psychiczne. (...) Wzywamy radnego Rafała Piaseckiego do złożenia mandatu radnego naszego miasta" - napisała w apelu grupa kobiet.

W apelu kobiety podkreśliły, że wspierają żonę radnego "w trudnym czasie, ale również inne ofiary przemocy, które nie mają odwagi wyjść z cienia swego oprawcy".

Sygnatariuszki reprezentują: Nowoczesną, PO, SLD, Partię Razem, oraz nieformalne grupy Dziewuchy Dziewuchom Bydgoszcz i Czarny Protest oraz Fundację Oblivion. Apel podpisały w czasie konferencji prasowej przed siedzibą Rady Miasta Bydgoszczy.

"My radni nie wyobrażamy sobie współpracować z Rafałem Piaseckim merytorycznie na jakimkolwiek posiedzeniu komisji, posiedzeniu rady miasta. W związku z tym trudno mi powiedzieć, jak będzie wyglądała ta sytuacja, jeżeli Piasecki przyjdzie na sesję. (...) Sprzeciwiamy się mówieniu, że jest to życie prywatne i nie należy tego komentować. To nie jest życie prywatne, to jest przemoc jednej osoby wobec drugiej, na co absolutnie się nie godzimy" - powiedziała radna Monika Matowska (PO).

W gronie uczestniczek konferencji była też Sara Winnicka z Fundacji Oblivon, która wzięła pod opiekę żonę radnego. O Piaseckim powiedziała, że "w tym człowieku nie ma refleksji".

"Taka osoba powinna być objęta anatemą środowiska na długi czas. Wydaje mi się, że samo ustąpienie z określonej partii - bo to nie o partię chodzi, tylko o człowieka - nic nie da. Piasecki przeczeka, a za chwilę dołączy do dowolnego nawet jakiegoś tam klubu (...) Czy powinniśmy pozwolić mu wrócić do świata polityki?" - mówiła Winnicka.

Zaznaczyła, że żona Piaseckiego ma dużo nagrań z awantur i SMS-ów.

"Proszę mi wierzyć, że to nie jest jedno nagranie, to nie są cztery nagrania. Ja tak naprawdę nie byłam w stanie ich przesłuchać, chociaż powinnam. Ja je przewijałam, bo one potęgowały w sile. Od 2013 r. to rosło w siłę, to było ciągle niszczenie od wewnątrz. Wiele osób zadaje mi pytanie, dlaczego ona nie odeszła wcześniej. Jak sam powiedziała jest chrześcijanką, chciała budować, nie niszczyć" - mówiła Winnicka.

Kobiety podpisane pod apelem podkreślały, że nie chodzi wcale o kontekst polityczny dotyczący niedawnej przynależności radnego do PiS, ale występują przeciw przemocy.

Część opisywanych przez media zachowań Piaseckiego miała miejsce w Bydgoszczy, a część w Warszawie, gdzie znalazła się jego żona po wyprowadzeniu się z domu.

Postępowanie w sprawie prowadzi warszawska prokuratura. W czwartek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki napisał na Twitterze, że "Prokuratura Krajowa objęła nadzór nad sprawą radnego Piaseckiego. W mojej ocenie - zero litości dla takich drani".

W środę do sprawy odniosła się minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, którą o komentarz prosili dziennikarze. "To są absolutnie skandaliczne sytuacje, jeżeli mówimy o przemocy domowej, czy ona dotyczy przemocy w stosunku do kobiet, bo tak najczęściej się zdarza, czy przemocy wobec dzieci, to jest naganne" - powiedziała.

Minister zaznaczyła, że ministerstwo zrobi wszystko to, co możliwe, aby przeciwdziałać takim zachowaniom.

Na środowej sesji rady miasta Piasecki nie był obecny. Jeden z radnych na jego krześle powiesił rękawice bokserskie. (PAP)