Rozmontowywanie jednolitego rynku, trumponomika, odwrót od globalizacji. To hasła wyborcze w UE.
Zlot ugrupowań prawicowych w Koblencji, prawybory na lewicy we Francji, deklaracje kandydata na szefa MSZ z ramienia niemieckiej socjaldemokracji (SPD) i styl, w jakim dokonuje się brexit –te wydarzenia potwierdzają trend, który powoli zmienia się w obowiązującą poprawność polityczną. Jest nią kurs na rozmontowanie Unii Europejskiej w kształcie, jaki dziś znamy – z jednolitym rynkiem i swobodnym przepływem osób. Ten demontaż odbywa się poprzez fakty dokonane. Bez oglądania się na mniejszych czy średnich graczy, takich jak Polska czy szerzej – region Europy Środkowej.
O tym, jak ta nowa Europa miałaby wyglądać, mówił w opublikowanym wczoraj wywiadzie dla niemieckiego „Handelsblatt” wicekanclerz RFN Sigmar Gabriel. Polityk SPD przekonywał, że trzeba zaakceptować rzeczywistość i przyjąć do wiadomości, iż Europa dzieli się na centrum i peryferie. – Nie potrzebujemy więcej Europy, lecz innej Europy – przekonywał. To mocna deklaracja z ust polityka uznawanego za przedstawiciela głównego nurtu, a nie partii gniewu, takich jak Alternatywa dla Niemiec. Zdaniem Gabriela Unia „doszła do granic możliwości” i powinna zacieśnić współpracę w ramach strefy euro, bez oglądania się na resztę. W kontekście Polski Gabriel komentuje, że co prawda władze w Warszawie nie planują wyjść z UE, ale zaraz dodaje, że „nie wszystkie kraje chcą iść w równym tempie”. W konsekwencji trzon Europy ma prawo podążać własną drogą bez oglądania się na resztę. Gabriel był wymieniany jako kandydat na kanclerza z ramienia lewicy, ale wczoraj ogłosił, że wolałby objąć tekę szefa dyplomacji.
Jeszcze bardziej radykalne były deklaracje polityków, którzy w weekend wzięli udział w zjeździe populistycznej prawicy w Koblencji. Gościli na nim m.in. liderzy francuskiego Frontu Narodowego – Marine Le Pen, Alternatywy dla Niemiec – Frauke Petry, holenderskiej Partii Wolności – Geert Wilders, Wolnościowej Partii Austrii – Harald Vilimsky i włoskiej Ligi Północnej – Matteo Salvini. Spotkanie odbywało się w atmosferze rebelii przeciw Unii Europejskiej i poparcia dla Donalda Trumpa. Mąż Petry Marcus Pretzell, który był organizatorem wydarzenia, pozdrowił uczestników hasłem „Witajcie w nowej Europie”. – Do tej pory walczyliśmy osobno. Dziś jesteśmy zjednoczeni – deklarowała Le Pen.
– Wczoraj nowa Ameryka, dziś Koblencja, jutro nowa Europa – zapewniał z kolei Wilders, który spodziewa się – jak sam to określił – „patriotycznej wiosny”. Liga Koblencka idzie znacznie dalej w projekcie rozmontowywania UE niż Gabriel. Chce powrotu granic i Europy państw narodowych, co w oczywisty sposób odbije się na jednolitym rynku, którego jednym z największych beneficjentów jest Polska. W wariancie maksimum przywódczyni Frontu Narodowego Marine Le Pen marzy o powołaniu duetu zarządzającego Europą, który składałby się z niej i Petry.
Zresztą w przypadku Francji po wyborach, które odbędą się na wiosnę tego roku, niemal pewne jest odejście od wspólnotowego pojmowania UE. Nie tylko Le Pen, ale i kandydat centroprawicy François Fillon opowiada się za koniecznością ściślejszej kontroli granic, co może się odbić na funkcjonowaniu strefy Schengen. Jest zwolennikiem Europy narodów oraz ograniczenia roli Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego. Pozornie wydaje się to spójne z polską wizją Europy międzyrządowej. Jednak międzyrządowość, którą popiera Fillon, nie obejmuje państw spoza unii walutowej. Ekspremier Francji chce ściślejszej integracji, ale w wąskim gronie państw strefy euro, ze wzmocnioną rolą eurogrupy kosztem KE i PE. Podobnie sądzi Gabriel.