Ministerstwo Zdrowia obawia się, że wprowadzenie rekompensat za badania prywatne dla pacjentów, którzy miesiącami czekają na termin u specjalisty na NFZ, doprowadzi do nadużyć. Trwa ocena ryzyka takiego rozwiązania.

Na problem zwrócili uwagę posłowie PiS. Zapytali resort zdrowia o to, na jakim etapie jest realizacja obietnicy wyborczej, zgodnie z którą, jeżeli wizyta u lekarza specjalisty nie odbędzie się w ciągu 60 dni, pacjent będzie mógł się domagać od NFZ pieniędzy za wizytę prywatną. Dopytywali także o koszty wprowadzenia jej w życie.

MZ odpowiedziało, że rozwiązanie umożliwiające skorzystanie przez świadczeniobiorcę z prywatnej opieki zdrowotnej, w przypadku gdy nie uzyska on świadczenia z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej w gwarantowanym okresie, ma charakter zmiany systemowej i w związku z tym wymaga przygotowania kompleksowej analizy.

– Obecnie prowadzona jest w MZ identyfikacja ryzyk, tak aby rozwiązanie to nie spowodowało generowania nadmiernego popytu na świadczenia z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej – zarówno przez zachowania pacjentów (którzy ze względu na możliwość uzyskania finansowania ze środków publicznych porad w prywatnym sektorze mogą zgłaszać większe zapotrzebowanie na świadczenia, nawet w przypadkach niezasadnych), jak i ze strony świadczeniodawców prywatnego sektora ochrony zdrowia (którzy często udzielają świadczeń opieki zdrowotnej zarówno jako podmioty posiadające umowę z NFZ, jak i na zasadach komercyjnych). Konieczne jest także uwzględnienie kosztów, jakie wiążą się z takim rozwiązaniem i ich wpływu na budżet, jakim dysponuje NFZ – wyjaśnia Wojciech Konieczny, wiceminister zdrowia.

Na razie jednak nie informuje, kiedy rząd planuje wprowadzić taką możliwość. ©℗