Z odpowiedzi Ministerstwa Zdrowia (MZ) na interpelację nr 12 279 złożoną przez Joannę Wichy, poseł na Sejm RP wynika, że średni czas oczekiwania na świadczenia ortodontyczne dla dzieci spada: z 76 dni w 2023 r., przez 108 dni w 2024 r., do 86 dni prognozowanych na 2025 r. Resort poinformował również, że najkrótszy czas oczekiwania na świadczenie ortodontyczne wynosi w tym roku 0 dni. Podobnie optymistyczne dane przedstawił Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ), z których wynika, że średni czas oczekiwania na leczenie aparatem ortodontycznym to obecnie zaledwie 14 dni, a na pierwszą wizytę w poradni ortodontycznej 51 dni. NFZ przyznał też, że przyjęcie bez kolejki jest możliwe, ale tylko w przypadkach pilnych.

Te wyliczenia zaskakują lekarzy. Paweł Barucha, dentysta i wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej (NIL), stwierdził, że podane czasy są krótkie w stosunku do tego, jak wygląda rzeczywistość. Jak podkreślił, dostanie się do gabinetu ortodontycznego na NFZ graniczy z cudem, co skutkuje tym, że wiele osób odchodzi z kwitkiem. Według wiceprezesa NIL, czas oczekiwania jest drastycznie różny w zależności od regionu i wynosi od 74 do 753 dni.

Mało gabinetów ortodontycznych

Głównym powodem tak długich kolejek jest niewielka liczba gabinetów, które decydują się na współpracę z NFZ – mowa sumie o około 480 placówkach. Do tego, jak dodaje ekspert kontrakty szybko się wyczerpują.

- Na nasze zapytanie o to, czy możemy przyjmować bez limitu małych pacjentów otrzymaliśmy odpowiedź, że tak. Ale co z tego, jak są problemy z płatnością – dodaje. Po przekroczeniu kontraktu, płatność ma pochodzić z Funduszu Medycznego, który jednak reguluje należności z opóźnieniem. Paweł Barucha mówi, że ma sygnały od wielu gabinetów nawet o dwóch nierozliczonych kwartałach. To powoduje, że gabinety nie chcą podejmować ryzyka i leczyć na kredyt. Ograniczają więc pule przyjęć, co ma bezpośrednie przełożenie na wydłużenie czasu oczekiwania, a nie ich skracanie.

Ponadto, lekarzy do współpracy z NFZ zniechęca „papierologia” i „rozdmuchana sprawozdawczość”, z powodu której trzeba zatrudniać dodatkową osobę do obsługi gabinetu. Ma to wpływ na koszty funkcjonowania, dlatego chętnych jest jak na lekarstwo. Tymczasem zainteresowanie ortodontycznym leczeniem dzieci na NFZ rośnie, co potwierdzają dane Funduszu: w 2023 r. z leczenia skorzystało blisko 350 tys. nieletnich pacjentów, rok później już prawie 390 tys., a w I półroczu 2025 r. było to już ponad 322 tys.

Tyko aparat ruchomy na NFZ

Lekarze sygnalizują, że chętnych byłoby jeszcze więcej, gdyby nie to, że dostęp do świadczenia ma miejsce w ograniczonym zakresie. Na NFZ dzieciom do ukończenia 12. roku życia przysługuje bowiem jedynie leczenie aparatem ruchomym. Jak przyznaje Paweł Barucha, a to nie zawsze jest możliwe do zastosowania. Dlatego wielu rodziców musi realizować leczenie prywatnie. Niektórzy nawet, gdy aparat ruchomy by pomógł w leczeniu wady zgryzu, nie podejmują wyzwania, bo uważają, że lepszy efekt da aparat stały, choćby dlatego, że ruchomy wymaga większej sumienności. Dlatego konieczne jest nie tylko zwiększenie dostępności przez wyższe finansowanie, ale i przez rozszerzenie rodzaju świadczenia.

Eksperci zauważają jednak, że rozszerzenie listy gabinetów na NFZ nie będzie takie łatwe. Przede wszystkim dlatego, że w Polsce nie ma wielu ortodontów. Konieczna jest poprawa dostępu do specjalizacji.

- Chętnych nie brakuje, tylko miejsc jest za mało – mówi Paweł Barucha i wylicza, że udział lekarzy stomatologów w ogólnej grupie rezydentów to zaledwie 3 proc.

Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia, poza bezpłatnym aparatem ruchomym dla dzieci do 12. roku życia i jego naprawą do 13. roku życia, w ramach NFZ pacjent może liczyć na wizyty kontrolne raz w miesiącu, zdjęcie pantomograficzne (RTG panoramiczne zębów) – 2 razy w trakcie całego leczenia i ze skierowaniem od ortodonty oraz kontrolę zgryzu po zakończeniu leczenia.