W lipcu minie 10 lat od wprowadzenia rewolucji śmieciowej, której celem było wyeliminowanie dzikich wysypisk, ograniczenie składowania odpadów, zmniejszenie opłat za odbiór odpadów wraz z pełną kontrolą nad ich strumieniem oraz uzyskanie wymaganych prawem poziomów odzysku i recyklingu. Z perspektywy czasu widać, że samorządy wciąż mają problem z jej realizacją. Mimo że, jak zapewniają, zadania z obszaru gospodarki odpadami komunalnymi są realizowane zgodnie z założeniami norm prawnych i dokumentów strategicznych. W praktyce oznacza to wyłanianie przedsiębiorców, których rolą jest odbieranie transportu i zagospodarowywanie odpadów, zapewnienie selektywnego zbierania odpadów komunalnych, wyposażenia nieruchomości w pojemniki oraz worki do gromadzenia odpadów komunalnych, umożliwienie korzystania z punktów selektywnego zbierania odpadów komunalnych (PSZOK), ale też monitoring miejsc selektywnej zbiórki i powstawania dzikich wysypisk czy prowadzenie działań informacyjnych i edukacyjnych w zakresie gospodarowania odpadami komunalnymi.
Samorządy przyznają jednak, że dzikie wysypiska wciąż są jednak dość częstym zjawiskiem. Co roku jest usuwanych ok. 10 tys. nielegalnych miejsc składowania odpadów, ale w ich miejsce powstają nowe. Szacuje się, że szara strefa w śmieciach przynosi rocznie 750 mln zł strat dla budżetu państwa z tytułu utraconych podatków.
– W 2020 r. zlikwidowano ich u nas ponad 150. W 2021 r. kolejne 50, a w 2022 r. usunięto już ponad 120 miejsc nielegalnego gromadzenia odpadów – wylicza Rafał Łysy, kierownik biura prasowego Urzędu Miejskiego w Sosnowcu, które nie jest osamotnione w walce na tym polu. Na przykład Toruń usunął w 2022 r. 148 nielegalnych wysypisk, a Kraków ok. 800.
Gdzie tkwi problem
Wyzwaniem jest ciągle niska świadomość ekologiczna.
– Brak segregacji jest nadal zjawiskiem powszechnym, tak samo jak brak dbałości mieszkańców o porządek w miejscach gromadzenia odpadów. Dzieje się tak mimo naszych starań, kampanii edukacyjnych, wydawania decyzji o podwyższonej opłacie za brak segregacji czy nałożonych grzywien za bałagan w miejscach gromadzenia odpadów. Postawy i podejście mieszkańców wciąż wymagają zmiany – mówi Andrzej Kierzek, zastępca prezydenta UM Koszalin.
Eksperci źródeł problemu upatrują też w ciągle niewystarczających działaniach po stronie samorządów w zakresie selektywnej zbiórki, wysokich opłatach za gospodarowanie odpadami czy niewystarczających karach za ich nielegalne składowanie.
– Warszawa to prawie dwumilionowe miasto o zróżnicowanej strukturze zabudowy i rozbudowanej strukturze organizacyjnej. Tworzy ją 18 dzielnic, z ośrodkami edukacyjnymi i naukowymi, centrami biznesu i miejscami reprezentacyjnymi. Przejęcie odpowiedzialności za odpady komunalne i budowa nowego systemu gospodarowania odpadami komunalnymi jest dużym wyzwaniem – słyszymy w biurze gospodarki odpadami m.st. Warszawy, która zauważa, że z roku na rok sytuacja w mieście jest coraz lepsza. Zmniejsza się bowiem ilość odpadów niebezpiecznych w odbieranych bezpośrednio od mieszkańców odpadach zmieszanych, spada liczba powstających tzw. dzikich wysypisk, jest obserwowany systematyczny wzrost ilości odpadów nadających się do recyklingu i zmniejszenie ilości odbieranych odpadów zmieszanych. Poza tym wzrasta ilość odpadów biodegradowalnych zbieranych selektywnie. Miasto przyznaje, że w ostatnich postępowaniach przetargowych udało mu się też uzyskać niższe stawki za odbiór odpadów.
Odległy cel
Jednym z celów nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach jest także osiągnięcie określonych w ustawie poziomów przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych, które co roku są coraz wyższe. Samorządy przyznają, że z tym także bywa różnie. Przedstawiciele Koszalina mówią nawet wprost, że miasto nie osiągnęło wymaganych poziomów w latach 2019 i 2020. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest nie tylko brak segregacji przez mieszkańców, lecz przede wszystkim fakt, że rynek jest zalewany dużą ilością opadów komunalnych, oraz niechęć do segregacji odpadów przez podmioty, które nie są objęte gminnym systemem gospodarowania odpadami komunalnymi, natomiast mają obowiązek zawrzeć umowę na odbiór odpadów z przedsiębiorstwem wpisanym do rejestru działalności regulowanej.
– Dlatego plan na przyszły rok to objęcie gminnym systemem gospodarowania nieruchomości niezamieszkałych, co może wpłynąć na zwiększenie segregacji i kontrolowanie strumienia odpadów komunalnych. Ale też przeprowadzenie akcji edukacyjnych, które mogą wpłynąć na poprawę świadomości mieszkańców, która przełożyłaby się na poprawę segregacji, co pozwoli gminie przybliżyć się do osiągnięcia narzuconych, nierealnych poziomów przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych – wyjaśnia Andrzej Kierzek.
Są miasta, gdzie sytuacja wygląda lepiej, choć nie idealnie. A to dlatego, że działania w zakresie gospodarowania odpadami podjęły na długo przed zmianą przepisów, czyli rewolucja śmieciowa trwa u nich dłużej niż dekadę. To sprawiło, że w momencie wprowadzenia reformy ich mieszkańcy byli już przygotowani do nowych zasad gospodarki odpadami.
Przykładem jest Sopot, który reformę prowadzi od lat 90. Dziś nie boryka się z problemem nielegalnych wysypisk śmieci, bo wszystkie miejsca, w których znajdują się porzucone odpady, są sprzątane na bieżąco. Co roku spełnia też wymagania dotyczące poziomu przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych. W 2021 r. było to 31 proc. przy wymaganych 20 proc.
– Do tego system się samofinansuje. Stawka za odbiór odpadów zawsze była dobrze skalkulowana, w związku z czym gmina nie musiała wprowadzać skokowych podwyżek opłat. Podwyżki zawsze wynikały z inflacji, wzrostu cen energii, paliwa, jak również z niestabilnej sytuacji na rynku odbiorczym. Sytuacja makroekonomiczna jest trudna, nie można przewidzieć przyszłości. Wzrost płacy minimalnej o 15,6 proc., cen paliwa o ok. 45 proc., energii elektrycznej o ok. 64 proc., gazu o 412 proc. przekłada się znacząco na koszty systemu – wyjaśnia Marlena Klepacz z UM Sopot.
Innym przykładem jest Zielona Góra, gdzie jeszcze przed zmianami prawa nieruchomości wielorodzinne były wyposażone w pojemniki do zbierania frakcji odpadów zmieszanych, papieru, tworzyw sztucznych, szkła bezbarwnego i kolorowego, natomiast domki jednorodzinne były zaopatrywane w worki do zbierania poszczególnych frakcji. Dodatkowo nieruchomości wyposażone zostały w worki i pojemniki do zbierania odpadów bio i w tym zakresie znacząco zwiększyła się ta ilość zbieranych odpadów. Miasto widzi też zmniejszenie dzikich wysypisk. To, jak zaznacza, efekt fotopułapek.
– Przyznaję jednak, że ciągła edukacja społeczeństwa w zakresie właściwej segregacji odpadów jest wymagana. Dalej do pojemników na odpady selektywne trafiają te niewłaściwe, a w pojemnikach na odpady zmieszane znajduje się sporo cennego surowca. Łatwiej jest skontrolować odpady zgromadzone w workach przez mieszkańców domków jednorodzinnych, natomiast w zabudowie wielorodzinnej niestety pozostaje anonimowość w zakresie zgromadzonych odpadów, a co za tym idzie, często niewłaściwe odpady trafiają do pojemników – informuje Monika Zapotoczna, dyrektor departamentu komunikacji społecznej UM Zielona Góra. I zaznacza, że jest odnotowywany ciągły wzrost wytwarzanych odpadów, niestety nie tylko surowcowych, lecz także zmieszanych odpadów komunalnych. Przyjęty w systemie sposób rozliczania od ilości osób zamieszkałych w nieruchomości sprawia, że statystyczna liczba mieszkańców jest o ok. 15 tys. osób większa w stosunku do liczby wykazywanej w deklaracjach, co widać też w ilości odbieranych z nieruchomości odpadów. Sytuacja taka sprawia, że osoby będące w systemie ponoszą wyższe koszty związane z niezarejestrowaniem tych, które nie są w systemie wykazane.
– Ponadto wprowadzona opłata od pojemnika dla nieruchomości niezamieszkałych oraz obowiązek składania deklaracji o wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi sprawiają, że właściciele tych nieruchomości, chcąc obniżyć koszty, deklarują niewystarczającą liczbę pojemników, a nadmiarową ilość odpadów usuwają w sposób budzący wątpliwości co do zgodności z obowiązującym prawem – dodaje Monika Zapotoczna.
System gospodarowania odpadami źle wypadł także w oczach kontrolerów NIK, którzy wykazali, że firmy i samorządy mają problem z prawidłową klasyfikacją odpadów oraz składają nierzetelne sprawozdania (dotyczyło to 50 proc. skontrolowanych gmin). Skrytykowane zostały też przez nich punkty selektywnego zbierania odpadów komunalnych (tzw. PSZOK).
Nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu stwierdzono w przypadku aż 69 proc. kontrolowanych spółek komunalnych. NIK zauważyła też, że w 2018 r. poziom zbiórki odpadów w Polsce z podziałem na frakcje wyniósł niecałe 30 proc. Tymczasem według unijnych przepisów w 2025 r. powinien on wynosić już 50 proc.
Kierunek zmian
Co zatem pomogłoby w osiąganiu większych sukcesów? Samorządy uważają, że jest ważne posiadanie własnych instalacji do zagospodarowania odpadów. Uniezależnienie się od podmiotów zewnętrznych to większa stabilność systemu oraz kosztów zagospodarowania odpadów.
Dlatego w Warszawie obecnie jest modernizowana i rozbudowywana instalacja do termicznego przekształcania odpadów komunalnych (ZUSOK) na Targówku o wydajności 305 200 t rocznie. Ukończenie inwestycji jest planowane na 2024 r. Stolica ma też w planach budowę biogazowni, która będzie miała znaczenie dla osiągniecia przez miasto wymaganych poziomów recyklingu i przygotowania do ponownego użycia odpadów komunalnych. Miejskie przedsiębiorstwo oczyszczania planuje również budowę centrum recyklingu i edukacji ekologicznej, w skład którego mają wejść: linia do doczyszczania selektywnie zebranych odpadów, kompostownia odpadów, linia do przetwarzania odpadów wielkogabarytowych, a także PSZOK z punktem przygotowania odpadów do ponownego użycia.
Nowe inwestycje planuje też Koszalin. Dziś dzięki otwartej w Zakładzie Odzysku Odpadów koszalińskiego PGK Sp. z o.o. kompostowni jest redukowana masa odpadów trafiających na składowisko. W planach jest natomiast budowa instalacji termicznego przetwarzania odpadów komunalnych, która umożliwiłaby zagospodarowanie odpadów resztkowych przy jednoczesnym wytwarzaniu energii.
Niekończące się zmiany
Samorządy przyznają natomiast, że istnieją jeszcze inne wyzwania i przeszkody, na które nie mają już wpływu. Chodzi o szybko zmieniające się prawo i luki w przepisach. Ciągle nie wdrożono unijnych przepisów odpadowych, co powinno wydarzyć się jeszcze w 2020 r.
– Rewolucja więc nadal trwa, przede wszystkim z powodu braku stabilności przepisów prawa zarówno krajowego, jak i unijnego. Ciągłe zmiany prawne nie ułatwiają gminom zadania, zważywszy, że wiele aspektów prawnych wymaga jeszcze udoskonalenia, np. wymogi dotyczące sposobu liczenia poziomów recyclingu, aspekty administracyjne w zakresie opłaty – potwierdza Katarzyna Kruszka-Pytlik, dyrektorka Wydziału Gospodarki Komunalnej UMP.
Marlena Klepacz dodaje, że wielokrotne wprowadzanie przez ustawodawcę zmian w przepisach związanych z zagospodarowaniem odpadów komunalnych spowodowało, że dotychczasowe wpływy z opłaty przestają pokrywać koszty funkcjonowania systemu gospodarowania odpadami na terenie Sopotu. I zauważa, że podstawowe zmiany, które mają wpływ na koszty gospodarki odpadami, to: wydzielenie dwóch osobnych systemów odbioru odpadów komunalnych dla nieruchomości zamieszkałych i niezamieszkałych, konieczność wyposażenia instalacji komunalnych w dodatkowe urządzenia służące do monitorowania działań na terenie obiektu, krótki czas na magazynowanie odpadów, którego przekroczenie wiąże się z wysokimi opłatami. ©℗