Wojna w Ukrainie okazała się wielkim testem dla polskich szkół. Zdanym na piątkę

Minister edukacji i nauki przekazał dyrektorom szkół i organom prowadzącym zasady przyjmowania cudzoziemców do polskich szkół w kontekście obecnej sytuacji w Ukrainie. Zgodnie z nimi nowi uczniowie mogą dołączyć do istniejących klas lub mogą zostać stworzone dla nich oddziały przygotowawcze. To drugie rozwiązanie jest przewidziane dla tych, którzy nie znają języka polskiego lub znają go na poziomie niewystarczającym do nauki.
Z sondy DGP przeprowadzonej wśród samorządów wynika, że jak na razie miasta radzą sobie z lokowaniem uczniów z Ukrainy w placówkach oświatowych, a przeważa rozwiązanie mieszane. Jak mówią władze miast, to ze względu na zapewnienie rodzicom prawa wyboru. Rzeszów rozlokował w placówkach już ok. 1 tys. dzieci uchodźców, Katowice 2,1 tys., a Warszawa, która w 88 szkołach otworzyła też 146 oddziałów przygotowawczych, ok. 15,5 tys.
– Do 7 kwietnia przyjęliśmy już 1221 dzieci ukraińskich uchodźców wojennych, z czego 193 trafiło do przedszkoli, 360 do polskich klas w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych, a dla 668 utworzono oddziały przygotowawcze. Te ostanie powstały w wybranych szkołach podstawowych oraz średnich i jest ich obecnie 30. Jak widać z tego wyliczenia, mamy więc w mieście system mieszany – tłumaczy Włodzimierz Tutaj, rzecznik prasowy UM Częstochowy.
W Krakowie, gdzie do szkół trafiło już 6 tys. dzieci z Ukrainy, powstały klasy dla 1477 uczniów. Jest ich w sumie 79 w 47 szkołach.
– Dodam, że przed wybuchem wojny w krakowskich szkołach samorządowych były jedynie cztery takie oddziały. Cały czas do magistratu spływają wnioski o utworzenie kolejnych. Sukcesywnie wyrażamy zgodę na ich otwieranie – przyznaje Małgorzata Tabaszewska z UM Krakowa i dodaje, że w normalnych warunkach umożliwienie nauki tak dużej liczbie uczniów oznaczałoby konieczność utworzenia ok. 10 nowych placówek.
Hybrydowo dla uczniów z Ukrainy naukę oferuje też Sopot, gdzie jest 448 uczniów i wychowanków w wieku 3–17 lat. Najwięcej, bo 299 z nich, trafiło do szkół podstawowych. Poza tym 80 zostało zapisanych do przedszkoli, a 69 do szkół średnich.
– Pierwsze oddziały przygotowawcze ruszyły 11 marca. W sumie jest ich osiem w szkołach podstawowych i średnich oraz dwa przedszkolne. W takim oddziale dzieci z Ukrainy są razem, mają zapewnioną naukę języka polskiego, integrację, gry i zabawy, ale także wsparcie psychologiczne – mówi Izabela Heidrich, rzecznik prasowy UM Sopot.
– To było i jest ogromne wyzwanie, ale byliśmy przygotowani, o ile w takiej sytuacji można być w ogóle przygotowanym – mówi Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent Gdyni ds. jakości życia. - W Gdyni od 2020 roku działają oddziały dla uczniów z doświadczeniem migracyjnym, dlatego też teraz mieliśmy gotowe narzędzia, wiedzieliśmy dokładnie jakie są potrzeby i jak to robić. Dziś mamy pięć oddziałów w podstawówkach, jeden w liceum, w przygotowaniu jest dodatkowy oddział w szkole ponadpodstawowej. Dzieci i młodzieży z Ukrainy, mówimy o dzieciach uchodźców, nie Ukraińców, którzy mieszkali w Gdyni wcześniej, jest w naszych placówkach już prawie 1,5 tys. - dodaje wiceprezydent Bartoszewicz.
Na razie wiec, jak przyznają miasta, nie ma konieczności otwierania dodatkowych oddziałów poza szkołami czy tworzenia międzygminnych klas przygotowawczych, na co również pozwalają przepisy. Samorządy i szkoły nie wykluczają jednak sięgnięcia po te rozwiązania od nowego roku szkolnego. Szczególnie gdyby liczba uczniów z Ukrainy nadal się powiększała.
– Kraków jest drugim największym ośrodkiem miejskim w Polsce z liczbą mieszkańców wynoszącą około miliona. Skutkuje to koniecznością zapewnienia miejsc w jednostkach edukacyjnych niezwykle dużej liczbie uczniów. Dotyczy to także uczniów ukraińskich, którzy de facto nie mieszkają w Krakowie, a pobliskich miejscowościach. Często docierają do nas sygnały, że pobliskie gminy nie zapewniają miejsc do nauki uczniom z Ukrainy ze względu na brak wolnych miejsc. Przez to rodzice zwracają się do krakowskiego magistratu z prośbą o przyjęcie dzieci do szkół w Krakowie (nawet jeżeli miasto nie jest zobligowane do przyjęcia ucznia ze względu na jego zamieszkanie w innej gminie) – tłumaczy Małgorzata Tabaszewska.
Wdrożenie w życie kolejnych rozwiązań będzie więc konieczne dla rozładowania tłoku, a tym samym polepszenia warunków nauki. Zwłaszcza że dodatkowo do szkół ponadpodstawowych będzie aplikowało półtora rocznika uczniów. Na razie jednak to pieśń przyszłości, bo ciągle nie wiadomo, jakie dokładnie zasady organizowania nauki w szkole dla dzieci z Ukrainy będą obowiązywały od września. Te obecne są do tylko do wakacji. Nie wiadomo też, jak będzie wyglądało ich finansowanie.
– Braki lokalowe staną się niedługo faktem obok tych kadrowych. Jeśli chodzi o kadrę pedagogiczną, to od dłuższego czasu informujemy o ogromnych brakach na rynku nauczycieli, z początkiem tego roku szkolnego mówiliśmy o ok. 1,2 tys. wakatów w miejskich placówkach oświatowych – mówi Edyta Mydłowska-Krawcewicz, naczelnik wydziału w biurze Urzędu m.st. Warszawy. Dodaje, że resort oświaty poinformował, że kuratoria tworzyć będą bazy nauczycieli posługujących się językiem ukraińskim, z której będą mogły korzystać placówki oświatowe z całej Polski. Konieczne jest więc, jak dodaje, nie tylko uelastycznienie programu nauczania, lecz także zatrudniania nauczycieli i asystentów. – Warszawa uruchomiła bank ofert pracy dla nauczycieli posługującym się językiem ukraińskim. Miasto zawarło również porozumienie z fundacją Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej, na podstawie którego pracę w miejskich placówkach oświatowych znajdzie 200 nauczycieli z Ukrainy – uchodźcy będą pracowali jako asystenci i pomogą ukraińskim dzieciom w integracji w placówkach oświatowych. Koszty ich zatrudnienia, na tym etapie projektu, pokryją amerykańscy darczyńcy z organizacji CARE – wyjaśnia Edyta Mydłowska-Krawcewicz.
Rzeszów przyznaje, że dodatkowe potrzeby pojawiły się przede wszystkim w zakresie zapewnienia pomocy nauczyciela, czyli osobie, która pomaga uczniom i nauczycielom głównie jako tłumacz. Dzięki ułatwieniom w zatrudnianiu osób z Ukrainy na ten moment udaje się je zabezpieczyć. Pytanie, co będzie potem. Kraków przyznaje, że do wydziału edukacji UMK wciąż wpływają wnioski o zatrudnienie osób na stanowisku asystenta wielokulturowego i magistrat sukcesywnie wydaje takie zgody. Część spośród przywołanych osób zostało zatrudnionych dzięki bazie ofert prowadzonej przez wydział edukacji UMK.
– Na razie udało się tak zorganizować pracę w szkołach, że zatrudnieni dotychczas nauczyciele dali radę podjąć nowe zadania, a do klas przygotowawczych zatrudniono 30 osób z Ukrainy – tłumaczy Włodzimierz Tutaj.
Także Sopot jak na razie rozwiązał problem kadr, przydzielając prowadzenie zajęć pracującym już nauczycielom, a jednocześnie zatrudniając w oddziałach przygotowawczych jako pomoc osoby narodowości ukraińskiej ze znajomością języka polskiego.
– Wprowadzona specustawa ułatwia zatrudnianie pomocy nauczyciela, czyli pracowników niepedagogicznych. W Gdańsku po 24 lutego zatrudniliśmy łącznie10 osób do 10 szkół w wymiarze łącznie 9,5 etatu pomocy nauczyciela. Osoby te zostały zatrudnione w szkołach podstawowych oraz dwóch zespołach szkół ogólnokształcących – mówi Patryk Rosiński z UM Gdańska.
Poradziła sobie też Gdynia, która w ostatnim czasie zatrudniła tylko jednego dodatkowego nauczyciela. Jak to możliwe? – Gdyńska oświata jest bardzo dobrze zorganizowana, dyrektorzy są świetnymi menedżerami – mówi Bartosz Bartoszewicz, wiceprezydent ds. jakości życia. Miasto ma bardzo dobre warunki lokalowe, duże szkoły, w niektórych było mniej uczniów niż miejsc. – Nasi nauczyciele są świetnie wykształceni, naukę języka polskiego jako obcego wprowadziliśmy na długo przed wojną. Mamy specjalistów filologii rosyjskiej. Zmiany wymagały nowej organizacji, ale nie było potrzeby zatrudniania dodatkowych pedagogów – dodaje. ©℗