Minęło 30 lat od reformy samorządowej. Był to kolejny krok milowy w rozwoju Rzeczpospolitej – obok wprowadzenia w 1998 r. samorządu powiatowego i wojewódzkiego oraz wejścia Polski do Unii. Rola samorządów w przemianach, które zaszły w ciągu tych lat, jest ogromna – zyskały one realną możliwość kształtowania najbliższego otoczenia - pisze Adam Struzik, marszałek województwa mazowieckiego.

Reforma samorządowa była testem odpowiedzialności obywatelskiej: optymizmem napawa to, że po trzech dekadach transformacji Polacy wciąż cenią sobie samorządność, a samorządy lokalne są wśród liderów rankingów zaufania. Potwierdzają to badania zaufania społecznego CBOS z 2020 r. Władze lokalne cieszą się według nich aż 74 proc. zaufaniem. Ugruntowaną pozycję samorządów dostrzega również dr hab. Jarosław Flis, socjolog, prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Polski samorząd, na tle europejskich krajów, jest postrzegany jako silny, szczególnie samorząd gminny – podkreśla.
Umocowanie w konstytucji
– Pozycja samorządu terytorialnego jest określona w Konstytucji RP w sposób, zdawało by się, jednoznaczny – zauważa prof. dr hab. Hubert Izdebski, prawnik z SWPS. Jako podstawową zasadę funkcjonowania samorządów wskazuje zasadę pomocniczości, której operacyjnym instrumentem jest zasada decentralizacji: samorządowi ma przysługiwać w ramach ustaw istotna część zadań publicznych, wykonywanych we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność, pod sprawowanym z punktu widzenia zgodności z prawem nadzorem odpowiednich organów państwa. Jednostkom samorządu ma się zapewnić udział w dochodach publicznych dostosowanych do przypadających zadań. Jednak zdaniem prof. Izdebskiego zasady te nie doczekały się pełnego zastosowania również ze względu na niewłaściwe rozumienie konstytucyjnej zasady jednolitości państwa. – Od 2015 r. nie są one już w ogóle poważnie traktowane przez władzę centralną – poczynając od zasady pomocniczości, sformułowanej w społecznym nauczaniu Kościoła katolickiego, przeniesionej do podstawowych dokumentów europejskich i konstytucji, nakazującej pozostawienie wspólnotom samorządowym wszelkich zadań, które mogą one efektywnie wykonywać – wylicza.
Widmo centralizacji
Wszystkie te opinie wskazują na zagrożenie, które wyraźnie zarysowało się na drodze dalszego rozwoju samorządności w kraju. – Niestety, to co napawa pesymizmem, to coraz większe dążenie obozu rządzącego do ponownej centralizacji. Dobitnie pokazują to zwłaszcza ostatnie lata, kiedy samorządom jest odbieranych coraz więcej kompetencji. Również teraz, gdy świat walczy z pandemią, a samorządy aktywnie włączyły się w tę walkę, nasz rząd za cel obiera sobie przejęcie władzy nad szpitalami. Czy to naprawdę odpowiedni moment na tego typu kroki? Na niszczenie tego, co udało się zbudować i wypracować przez ostatnie 30 lat? Również prof. Izdebski zauważa coraz bardziej wyraźny proces centralizacji. – Obserwować można, przy wyraźnej nieufności władzy centralnej do wszelkiej samorządności oraz braku woli partnerstwa i dialogu, proces recentralizacji, połączony z pomniejszaniem źródeł dochodów samorządu – zaznacza. Widmo centralizacji dostrzegają też inni samorządowcy z Mazowsza. – Możemy mówić o powolnej zmianie pozycji samorządu w ustroju państwa. Każdy kolejny krok rządzących powoduje, że samorząd coraz bardziej staje się petentem wobec władzy centralnej, a co za tym idzie – lokalnie przeistacza się w zwykłego administratora. Tam w Warszawie nawet nie kryją, że są zwolennikami centralizacji – mówi Krzysztof Kosiński, prezydent Ciechanowa.
Brak dialogu
Profesor Izdebski wskazuje również na działania konfliktujące poszczególne regiony czy też rodzaje jednostek samorządu terytorialnego, np. ze względu na zarządzanie nimi przez reprezentantów obozu rządzącego lub opozycję czy też ze względu na wielkość miast lub gmin: jednym z wielu przykładów tego procesu może być chaotyczność działań rządu w zwalczaniu epidemii COVID-19 i poszukiwanie jakiegokolwiek partnerstwa samorządu dopiero w sytuacji niezdolności do odgórnego zapanowania nad procesem szczepień. Na brak dialogu pomiędzy rządem a samorządami, a wręcz traktowanie samorządów jako przeciwnika zamiast sprzymierzeńca zwraca uwagę dr hab. Jarosław Flis. – Podział kompetencji między władzą centralną a samorządem jest sprawą dyskusyjną. Są możliwe różne warianty i to jest przedmiotem negocjacji. Głównym problemem jest brak zaufania wynikający z porażki wyborczej – jeszcze żadna partia rządząca nie prowadziła tak intensywnie kampanii pod własnym szyldem w wyborach samorządowych, jak obecny obóz rządzący w 2018 r., i nigdy nie spotkała się z tak dużą porażką. Odbija się to teraz brakiem zaufania, traktowaniem samorządu jako przeciwnika i bardzo wyraźnym różnicowaniem przy podziale środków, choćby z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Są zagadnienia, które wymagają większej koordynacji niż poziom lokalny, samorządy również to dostrzegają (np. ustawa metropolitalna dla Śląska). Na nierówny podział pieniędzy z RFIL wskazuje również prezydent Ciechanowa: wystarczy spojrzeć na listę beneficjentów, aby przekonać się, że środki dostały przede wszystkim samorządy politycznie powiązane z PiS. Jak więc inaczej niż strukturalnym niszczeniem państwa czy korupcją polityczną nazwać przydzielanie publicznych pieniędzy wedle sympatii politycznych?
Dialog zamiast konfliktu
Zdaniem prof. Izdebskiego współczesnym państwem w środku Europy można efektywnie zarządzać, jedynie kierując się zasadami pomocniczości, decentralizacji i adekwatności. Podobnego zdania jest dr hab. Jarosław Flis. Reasumując – relacje między rządem a samorządem są przedmiotem sporu. Ważne, by prowadzić go w sposób cywilizowany, z respektem do zdobytych doświadczeń, wsłuchiwać się w krytyczne głosy, szukać rozwiązań, a nie rzucać oskarżeniami.
Inne teksty Samorządowców przeczytasz tu: https://www.gazetaprawna.pl/perlysamorzadu