Cyfryzacja, robotyzacja, sztuczna inteligencja, big data – to kierunki, w których musi podążać polski agrobiznes, by utrzymać konkurencyjność. W bieżącej dekadzie na polską wieś może trafić ponad 150 mld zł.

Po wstąpieniu Polski do UE rodzime rolnictwo miało być tym sektorem, który nie wytrzyma konkurencji europejskiego wolnego rynku. Było przestarzałe, rozdrobnione, skrajnie niedofinansowane. Miało upaść bądź – podobnie jak chociażby górnictwo – być ciężarem dla budżetu i spowalniaczem gospodarki. Tymczasem polski przemysł rolniczy świetnie odnalazł się w globalnych łańcuchach handlowych, a w 2022 r. wartość eksportu polskiej żywności przekroczyła już 200 mld zł.

Jednocześnie, jak podkreślają eksperci, nasz agrobiznes charakteryzuje się wciąż ogromnym, niewykorzystanym potencjałem wzrostowym, który miałby się uwolnić przez wdrażanie nowoczesnych technologii podnoszących wydajność. Rolnictwo – na tle innych gałęzi polskiej gospodarki – wciąż jest relatywnie słabo nasycone technologią. To spuścizna m.in. dużego rozdrobnienia gospodarstw rolnych, które – w okresie gospodarki centralnie planowanej – nie były kolektywizowane jak chociażby w byłym ZSRR i pozostawały w gestii indywidualnych zarządców. Dziś średnia wielkość gospodarstwa w Polsce jest znacznie niższa niż w Europie Zachodniej czy Europie Wschodniej, co ogranicza potrzeby i możliwości zakupu innowacyjnego sprzętu. – Implementowanie nowoczesnych linii przetwórczych i produkcyjnych w przemyśle rolniczym jest znacznie droższe niż w innych segmentach gospodarki. Mówimy tu o urządzeniach za setki tysięcy lub miliony złotych. Na nowe technologie mogą pozwolić sobie jedynie duże lub specjalistyczne gospodarstwa rolne – tłumaczy Tomasz Szulc z Centrum Technologii Rolniczej i Spożywczej w Łukasiewicz – Poznańskim Instytucie Technologicznym.

Mimo tych ograniczeń rolnictwo przeszło przemianę. – Wiele maszyn na polskiej wsi jest już wyposażona w przynajmniej podstawową elektronikę: sterowniki, wyświetlacze, monitory. To ogromna zmiana na przestrzeni ostatnich 20 lat. Do rolnictwa wchodzi też nowe, młodsze pokolenie, które jest nastawione na nowinki technologiczne – wskazuje Szulc. Jako przykłady powszechnie już używanego sprzętu agro w Polsce podaje automatyczne dojarki czy ciągniki i siewniki nawigowane przez GPS.

Dalszy postęp nieodzowny

Wiele czynników będzie jednak wymuszać na rodzimym przemyśle rolniczym dalszą konsolidację produkcji i wzmożony postęp technologiczny. Ograniczona dostępność surowców i areału upraw, wymogi środowiskowe, rosnąca populacja planety, coraz wyższe wymogi konsumentów dotyczące jakości i smaku produktów, a także nagminne anomalie pogodowe i klimatyczne – trudno sobie wyobrazić skuteczną walkę z tymi wyzwaniami bez nowoczesnych technik produkcji.

Jakub Mroczkowski w raporcie „Technologie w rolnictwie” przygotowanym przez Startup Poland pisze, że największym zainteresowaniem polskich producentów rolnych cieszą się rozwiązania podnoszące efektywność nawożenia. „W dalszej kolejności poszukują oni nowoczesnego sprzętu do mechanicznego zwalczania chwastów. Wysoko na liście zainteresowań znajdują się systemy wspomagające uprawę ziemi, automatyczne prowadzenie maszyn czy telemetria” – czytamy w raporcie. Warunkiem utrzymania konkurencyjności polskiego rolnictwa jest również dalsze upowszechnianie zaawansowanych technologicznie urządzeń do monitorowania i programowania warunków meteorologicznych, opieki nad pojedynczymi roślinami czy systemów zarządzających i zliczających zebrane plony w czasie rzeczywistym.

Średnia wielkość gospodarstwa w Polsce jest znacznie niższa niż w Europie Zachodniej czy Europie Wschodniej

Modernizacji będą sprzyjać ogromne środki, jakie na polską wieś spłyną z programów unijnych i krajowych. I tak z portfela wspólnej polityki rolnej na lata 2021–2027 Polska otrzyma ponad 32 mld euro – 21,7 mld euro z Europejskiego Funduszu Rolniczego Gwarancji (EAGR), 9,5 mld euro z Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich (EAFRD) oraz 0,9 mld euro z programu Next Generation EU (NGEU). To prawie 10 proc. całości alokacji WPR na lata 2021–2027 przeznaczonej na unijne rolnictwo. Dodatkowo, w Krajowym Planie Odbudowy, gdy tylko dotacje zostaną odblokowane, bezpośrednio na polską wieś ma być przeznaczonych 2,25 mld euro. Do tego dochodzą środki z mniejszych celowych funduszy europejskich oraz „tradycyjne” finansowanie rolnictwa z budżetu państwa. Łącznie, w przeliczeniu na krajową walutę, to ponad 150 mld zł.

– Pieniądze, jakie zasilą polskie rolnictwo w najbliższych latach, będą ogromne. Potrzebna jest mobilizacja i mądre działanie na wszystkich poziomach, od urzędników poczynając, na rolnikach kończąc, by tych środków nie zmarnować – mówi Leszek Weremczuk, dyrektor ds. rozwoju w Polskiej Izbie Gospodarczej Maszyn i Urządzeń Rolniczych (PIGMiUR).

Przed popełnieniem błędów z poprzednich transz dotacji unijnych przestrzega Szulc z Łukasiewicz – Poznańskiego Instytutu Technologicznego. – Duży strumień pieniędzy rozpieścił rolników. Na wsi często pokutowała mentalność, że skoro sąsiad kupił sobie nową maszynę, to ja kupię lepszą. Zakupy były robione na wyrost, nie zawsze odpowiadały faktycznemu zapotrzebowaniu. Dodatkowo w ostatnim czasie wielu rolników kupowało w pośpiechu, chroniąc kapitał przed inflacją i końcem programów dotacyjnych – mówi ekspert.

Kluczowa rola administracji

Wspomniane środki mogą być dystrybuowane przez wiele podmiotów państwowych, takich jak Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, BGK czy przez lokalne ośrodki doradztwa rolniczego. To na tych agencjach musi spoczywać odpowiedzialność za właściwe rozpisanie konkursów, grantów, programów dotacyjnych i dofinansowujących. Tak, aby alokacja tych 150 mld zł była jak najbardziej efektywna i odpowiadała realnym potrzebom beneficjentów.

O kawałki tego tortu będą walczyć nie tylko podmioty stricte związane z agrobiznesem, lecz także start-upy technologiczne oraz ośrodki naukowe. Takie jak Łukasiewicz – Poznański Instytut Technologiczny, który może się pochwalić skonstruowaniem automatycznego robota do uprawy kukurydzy. – Urządzenie jest bardzo precyzyjne, sieje, pieli i opryskuje punktowo, dzięki czemu zużywamy o 90 proc. mniej chemii do oprysków. Rolnictwo precyzyjne i urządzenia do jego obsługi to przyszłość polskiej produkcji rolnej – mówi Szulc.

Zdaniem Weremczuka ośrodki naukowe powinny pełnić jedynie funkcję wspomagającą. – Mogą pokazać pewien kierunek rozwoju, ale co do zasady cały ciężar dalszej modernizacji technologicznej rolnictwa musi spoczywać na agencjach państwowych i urzędnikach. Ich rolą jest odpowiednie pokierowanie tym procesem – twierdzi przedstawiciel izby.

Zadaniem na najbliższe lata dla administracji państwowej, oprócz odpowiedniej dystrybucji środków, będzie też przystosowanie przepisów do realnych potrzeb rolników korzystających z zaawansowanej technologii. Przykładem mogą być regulacje dotyczące dronów, które szybko zyskują popularność w przemyśle rolnym. Są relatywnie tanie – w podstawowej wersji to koszt kilku tysięcy złotych – proste w obsłudze oraz kompleksowe, bo jeden statek powietrzny może służyć do monitorowania, mierzenia, detekcji czy opryskiwania. Z dronami jest jednak jeden zasadniczy problem – jak wskazują eksperci, wciąż brakuje jasnych i „życiowych” zapisów określających warunki korzystania z tego typu urządzeń. – Dron to statek powietrzny, więc jego każdorazowe użycie musi być zgłaszane do Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Rolnicy, latający nad swoim polem, powinni mieć możliwość ich ciągłego używania, po krótkim przeszkoleniu. Na razie działają nieco partyzancko – tłumaczy Weremczuk.

Autorzy raportu „Technologie w rolnictwie” wskazują na inne kluczowe obszary, w których polski agrobiznes musi się dalej rozwijać: automatyzacja, cyfryzacja i robotyzacja, wykorzystanie big data, aplikacje i zaawansowane usługi do optymalizacji procesów produkcyjnych, a także korzystanie z bioenergii i biomateriałów.

– Przed polską wsią kilka bardzo ciekawych i dynamicznych lat. Przy właściwym wykorzystaniu ogromnego potencjału, jaki drzemie w polskim rolnictwie, możemy sprawnie wejść w erę rolnictwa 4.0 – podsumowuje Szulc. ©℗

ikona lupy />
Materiały prasowe