Nieregulowanie należności przez kontrahentów z Ukrainy, Rosji i Białorusi nie grozi utratą płynności przez polskie firmy

Wojna zahamowała eksport krajowych firm do sąsiadów ze wschodu i związane z tym płatności, ale nie zagraża to płynności polskich przedsiębiorstw - wynika z informacji Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
- W porównaniu z pierwszymi szacunkami sytuacja polskich eksporterów, a w efekcie portfela KUKE, jest dużo lepsza, ponieważ wykorzystanie limitów kredytowych wynosi średnio 30-40 proc., a część należności ulega spłacie. Nie ma też wielu spółek, które twierdziłyby, że brak uregulowania należności z tych trzech krajów mógłby doprowadzić do problemów z ich płynnością i finalnie do bankructwa - mówi Janusz Władyczak, prezes KUKE. - Wojna będzie jednak oddziaływała w różnych aspektach na działalność naszych podmiotów, niekoniecznie bezpośrednio, a co za tym idzie, spodziewamy się wzrostu niewypłacalności w tym roku - zaznacza.
W najtrudniejszej sytuacji są firmy handlujące z Ukrainą. - Z informacji, jakie do nas docierają, wynika, że większość klientów nie otrzymuje płatności od ukraińskich kontrahentów. Wymiana handlowa jest bardzo ograniczona i odbywa się tylko za gotówkę przy istotnych utrudnieniach w transporcie - opisuje Władyczak.
Prócz działań wojennych i wstrzymania normalnej działalności przez lokalne firmy znaczenie ma to, że ukraiński bank centralny wprowadził w stosunku do lokalnych firm ograniczenia w płatnościach w walutach obcych. Zawiera ono wyłączenia dotyczące np. niektórych artykułów żywnościowych, leków, paliw, papieru czy farb.
Odbiorcy z Białorusi należeli do najbardziej zdyscyplinowanych płatników, ale i w ich przypadku zaczynają się pojawiać problemy.
W odniesieniu do Rosji ograniczenia dotyczące płatności wynikają z dwóch powodów. Pierwszy to unijne i amerykańskie decyzje zmierzające do wyłączeniu tego kraju z globalnego systemu finansowego - temu miało służyć odłączenie tamtejszych banków od międzynarodowego systemu wymiany informacji finansowej SWIFT. Drugi powód to starania samych Rosjan o ograniczenie odpływu walut.
- Rosyjscy importerzy na początku wojny płacili za faktury pomimo sankcji, wykorzystując do tego banki spoza Europy albo przez obecne u nich oddziały banków zagranicznych - z Niemiec, Austrii czy Szwajcarii. W ostatnich dniach jednak lawinowo rośnie liczba wniosków o windykację. Tamtejsi kontrahenci wskazują, że nie mają możliwości zakupu walut, ich banki zostały odcięte od SWIFT, a także następują wzmożone kontrole przepływów na zagraniczne rachunki - mówi prezes Władyczak. Według niego płatności regulują przede wszystkim ci odbiorcy, którzy liczą na kolejne dostawy.
Część krajowych banków już w kilka dni po ataku Rosji na Ukrainę wstrzymało rozliczenia w rublach. Po kolejnych kilku dniach weszły w życie unijne sankcje dotyczące odcięcia części rosyjskich banków od systemu SWIFT. Z nieoficjalnych informacji wynika, że importerzy z Rosji przesyłali płatności za towary z Polski przez banki nawet z takich krajów, jak Kazachstan, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Nowa Zelandia.
Na Rosję, Ukrainę i Białoruś przypadało w ub.r. łącznie 5,6 proc. całości polskiego eksportu towarów. Przed pierwszą odsłoną agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. było to nawet ponad 9 proc. Od tego czasu zmalało znaczenie sprzedaży polskich firm na wszystkie trzy rynki. W największym stopniu dotyczyło to Rosji, której udział w naszym eksporcie zmalał z 5,3 proc. w 2013 r. do 2,8 proc. w 2021 r., przede wszystkim za sprawą spadku sprzedaży artykułów pochodzenia roślinnego.
Ubiegły rok był najbardziej udany pod względem eksportu do Ukrainy. Zwiększył się on o 24 proc. - do 28,9 mld zł. Polski eksport ogółem urósł w tym czasie o 22 proc. Dynamika handlu z Rosją i Białorusią była niższa. Sprzedaż do tych krajów zwiększyła się o odpowiednio 15,3 proc. i 13,1 proc.
- Firmom, które straciły swoich dostawców na Wschodzie, proponujemy m.in. gwarancje płatnicze uwiarygadniające ich w oczach nowych partnerów biznesowych, od których muszą pozyskać surowce czy komponenty. Razem z Polskim Funduszem Rozwoju i Polską Agencją Inwestycji i Handlu chcemy pomagać w znalezieniu nowych rynków zbytu. Dla zabezpieczenia tego handlu od kwietnia wprowadzamy preferencyjne stawki ubezpieczeń na rynki pozaunijne - zapowiada prezes KUKE.