Tylko niezrównoważony rozwój może nas uratować. Przyrodę także.
Reżysera Christophera Nolana i decydentów Unii Europejskiej łączy (i dzieli) to samo zagadnienie: zmiany klimatu. Nolan jest pesymistą. Nie wierzy w ludzkość. W „Tenet”, jego najnowszym filmie, ludzie z przyszłości mszczą się na naszym pokoleniu za to, że nie zapobiegło zmianom klimatycznym. – Wody ich oceanów podniosły się, a ich rzeki wyschły – tłumaczy motywy potomnych Andrei Sator (Kenneth Branagh), filmowy czarny charakter.
Unijni macherzy – optymiści – nie chcą dopuścić do takiego rozwoju wypadków. Wykorzystali w tym celu nawet pandemiczne zamieszanie, tak projektując dystrybucję funduszy UE na lata 2021–2027, by maksymalnie wspierały ograniczanie emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Zostanie na to przeznaczone co najmniej 30 proc. z unijnych pieniędzy (w poprzednim budżecie odsetek ten był o 10 pkt proc. mniejszy), a kraje, które zdecydują się na przyjęcie neutralności klimatycznej, będą miały do nich szerszy dostęp. – Pośród tragedii związanej z pandemią Europa postanowiła skorzystać z unikalnej szansy na restart swoich gospodarek na nowym, bardziej zrównoważonym fundamencie – komentował Paolo Gentiloni, komisarz UE ds. gospodarki. Jest z tym jednak pewien problem. Mieści się w słowie „zrównoważony”.
Pozostało
97%
treści
Powiązane
Reklama